Nie ignorujmy języka ekonomii i matematyki! - (cz. 1)
Zakończenie roku to czas wszelkich podsumowań w
mediach, czyli używania języka do wyrażania działań matematycznych, czyli posługiwania
się określeniami miar i wag (często w skrótach) i słowami oznaczającymi czas
czy waluty. Zatem w tym okresie częściej niż zwykle mamy do czynienia z błędami
dotyczącymi tej sfery języka, chociaż już zwykłe ich nasilenie jest
wystarczającym powodem do interwencji.
Zacznijmy od walut i oczywiście od rodzimej.
Często w tekstach i to nawet ukazujących się w
ramach tytułów branży ekonomicznej możemy spotkać stwierdzenie złotówka zareagowała lekkim osłabieniem na
(…) czy kurs złotówki spadł.
Można by przyjąć, że to żart, że ktoś tak pieszczotliwie nazywa walutę w celu nadania
przekazowi bardziej przyswajalnej formy, ale wobec pozostałej treści,
naszpikowanej poważną terminologią i pozbawionej choćby prób przełamania
specjalistycznego języka lżejszym tonem, trudno w to uwierzyć.
Jeszcze trudniej uwierzyć w to, że ktoś
specjalizujący się w tematyce ekonomicznej nie wie, jak nazywa się waluta
własnego kraju, wszak to jedna z podstawowych o nim informacji obok nazwy
stolicy, języka urzędowego, godła i flagi.
A więc żart. W takim razie nie ograniczajmy się i
może mówmy (piszmy): dolarek, eurasek, a nawet franuś.
Złotówka to moneta o wartości jednego złotego. W
PRL w niewybredny sposób żartowano, że jej wartość można zwiększyć robiąc w
niej dwie dziurki i sprzedając jako guzik. A bez żartów - jej wartość jest
niewzruszona. Nie będzie warta 2 złote ani 50 groszy, tylko 1 złoty - bez
względu na kurs waluty.
Walutą III RP jest złoty, co wiedzieć powinien
każdy jej obywatel, nawet jeśli nie jest dziennikarzem ekonomicznym. Jeśli
jednak jest, musi to wiedzieć ponad wszelką wątpliwość.
Pozostając w sferze walut, odróżniajmy pełne ich
nazwy od symboli. Pełne nazwy piszemy małymi literami: złoty, dolar, euro, frank a ich trzyliterowe symbole
(kody ISO) dużymi: PLN, USD, EUR,
CHF. Przy okazji, uprzedzając temat skrótów, przypominamy, że skrót „zł”
piszemy bez kropki na końcu.
Po kwotach używamy skrótów - jak właśnie zł, kodów
ISO - jak PLN, lub symboli graficznych (szczególnie popularny $). Pisząc ogólnie
o walucie używamy pełnych nazw.
Redagując tekst, w którym musimy posłużyć się jakimiś
wyliczeniami, często rezygnujemy z posługiwania się matematycznym zapisem działań,
zastępując go opisem słownym. Zamiast znaku mnożenia (x lub *) używamy słowa razy,
zamiast znaku liczby ujemnej czy znaku odejmowania (-) - słowo mniej itd.
Nie zwalnia to nas jednak z matematycznej precyzji.
Jeśli punktem wyjścia jest np. kwota 2000
(mniejsza o walutę), to mówiąc, że ktoś zarabia dwa razy więcej, zastępujemy
działanie:
2000 x 2 = 4000
Analogicznie twierdząc, że ktoś inny zarabia dwa
razy mniej, zastępujemy działanie:
2000 x (-2) = (-4000)
No, to biedaczek
zamiast zarabiać dopłaca.
Niestety z mnożenia liczby ujemnej nijak nie wyjdzie
dodatnia. I przecież nie to mają na myśli autorzy takich wypowiedzi. Chodzi im
o to, że ktoś zarabia połowę, zarabia ½, zarabia 50% kwoty wyjściowej. Z faktu,
że A zarabia dwa razy więcej niż B, nie wynika, że B zarabia dwa razy mniej niż
A. Zarabia połowę, tym samym o połowę mniej (nie: dwa razy mniej), jeśli już tak
bardzo chcemy się słowem mniej
posłużyć. Uogólniając, zarabia 1/n, gdzie „n” to liczba, po
której w tym nieprecyzyjnym opisie działania umieściliśmy słowa „razy mniej”.
Dla rozszerzenia tzw. egzemplifikacji jeszcze dwa zdania:
budzące wątpliwości:
W roku 2014 przeszkolono 300 pracowników, a w roku 2015 trzy razy mniej.
(autorowi chodziło o 100 pracowników przeszkolonych w 2015)
oczywiste:
W roku 2014 przeszkolono 300 pracowników, a w roku 2015 jedną trzecią.
budzące wątpliwości:
Jedna grupa wykonała 40 sztuk, a druga 4 razy mniej.
(autorowi chodziło o 10 sztuk wyprodukowanych przez drugą grupę)
oczywiste:
Jedna grupa wykonała 40 sztuk, a druga 25% (1/4).
Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiamy, że
przecież każdy wie, o co chodzi (co autor miał na myśli). Jednak tam, gdzie
operujemy kwotami, lepiej unikać niejednoznaczności, bo skala błędu przy interpretacji
może być naprawdę duża. Proponowany przez nas sposób czyni zapis słowny działania
matematycznego jednoznacznym.
Oczywiście życzymy wszystkim, aby w Nowym Roku
2016 (i w kolejnych) zarabiali zdecydowanie więcej niż 2000 zł, a jeśli komuś
życzymy zarabiania 1000, to co najmniej euro lub dolarów. Życzymy też, żeby przy porównaniach pożądanych zjawisk teraźniejszości z ich poziomem w przeszłości wyłącznie mnożyć liczby dodatnie zamiast posługiwać się ułamkami właściwymi, a przy zapisie procentowym oglądać tylko trzycyfrowe pozycje.
Ponieważ problemy języka używanego w ekonomii,
statystyce i innych dziedzinach operujących liczbami, miarami, określeniami
czasu, są liczne, pozwolimy sobie zająć się pozostałymi - wybranymi przez
nas - kwestiami w następnym artykule.
Poprzednie artykuły cyklu:
Wstęp
1. Nie "zamisiowujmy" polszczyzny!
2. Nie zapominajmy o neutrum!
3. Nie bądźmy nadgorliwi!
4. Nie lekceważmy przecinka!
5. Nie szalejmy ze spacją i opuszczaniem „ogonków”!
6. Nie bójmy się pisać łącznie!
Z tą mniejszością to dość rewolucyjna teza, godna innego miejsca publikacji. Rozumiem, że od dziś znana jeszcze z podstawówki relacja mniejszości < nadaje wartość ujemną, a prawo fizyki stanowiące, iż wszelka materia porusza się z prędkością mniejszą niż c, nakazuje rzeczom poruszać się z prędkością ujemną, czyli cofać...
Zdanie „Jedna grupa wykonała 40 sztuk, a druga 25 %” jest pozbawione wartości poznawczej, co lepiej widać w zdaniu „W Niemczech deficyt budżetowy wynosi 40 zł, a w Polsce 25 %.”
Dziękując za komentarz, zgadzam się z tym brakiem wartości poznawczej. Oczywiście w domyśle jest 25% z tych 40 sztuk, ale takie właśnie niepełne komunikaty nader często spotykamy we współczesnych publikacjach. Winny jest temu między innymi pośpiech w ich formułowaniu, o którym tak ciekawie niedawno napisał Adam Pietrasiewicz http://www.mpolska24.pl/post/10935/fast-news-czyli-prawda-wymaga-czasu
A co do "MNIEJszości" to rewolucyjna teza była prowokacyjną próbą przedstawienia subiektywnego - być może - odczucia pewnej nieprawidłowości. Jej autorka nie podejmie się polemiki wymagającej zagłębiania się w prawa nauk ścisłych, chodziło zasadniczo o aspekt językowy problemu (aczkolwiek na styku z matematyką).