Szczególnie znamienna jest zmiana dotycząca instytucji tzw. „małego świadka koronnego”, która od początku obowiązywania kodeksu karnego z 1997 r. budzi spore kontrowersje, a od kilku lat stała się ulubionym narzędziem prokuratury do kreowania dowodów na nieistniejące przestępstwa oraz stawiania zarzutów niewinnym osobom.
Współoskarżony a nie świadek.
W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, że zgodnie z brzmieniem art. 60 § 3 k.k. „małym świadkiem koronnym” jest osoba, która brała czynny udział w przestępstwie wraz z innymi osobami. Problem pojawia się wtedy, gdy tych innych osób nie było, ale żądny sukcesu i być może premii, prokurator będzie chciał się wykazać. Wówczas prokuratura, rękoma funkcjonariuszy policji, składa ofertę nie od odrzucenia przestępcy, który w zamian za pomówienie niewinnych osób otrzymuje sam profity:
- 1. Jako oskarżony może kłamać, mataczyć, rzucać fałszywe oskarżenia oraz opowiadać niestworzone rzeczy i nie poniesienie z tego tytułu żadnych, ale to absolutnie żadnych negatywnych konsekwencji. Obecne przepisy gwarantują mu bezkarność w ramach prawa do obrony.
- 2. Otrzymuje obligatoryjnie złagodzenia kary. Dotychczas to sąd decydował, czy złagodzić karę, czy też nie w oparciu o ocenę, czy „świnka morska” mówi prawdę, czy też ordynarnie pomawia. Obecnie, tj. po nowelizacji z 16 maja 2019 r., to prokurator decyduje, czy zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary i w jakim zakresie, dyskrecjonalna władza sędziego została zaś brutalnie w tym zakresie ograniczona wyłącznie do przepisania wniosku prokuratury do wyroku. Sędziowie, w ramach swojej niezależności oraz swobody orzekania, bardzo często odmawiali złagodzenia kary niewiarygodnym „świnkom morskim”, gdyż w przeciwieństwie do niektórych prokuratorów mają i przestrzegają zasad moralnych i etycznych oraz potrafią odróżnić perfidne pomówienie od faktów.
- 3. Nie musi ujawniać swojego majątku zgromadzonego w wyniku przestępstwa, więc może cieszyć się swoimi przestępczymi fruktami.
Swobodny, a nie koronny.
Kolejną, bardzo korzystną dla większości przypadków okolicznością jest natychmiastowe zwolnienie „małego świadka koronnego” z aresztu, co następuje niemal natychmiast po przyjęciu „oferty” prokuratora i podpisaniu przygotowanego wcześniej protokołu przesłuchania. Co więcej, w wielu przypadkach wobec takich „świadków” nie są stosowane jakiekolwiek środki zapobiegawcze. Nie muszą się meldować na komisariacie policji w ramach dozoru; mogą swobodnie opuszczać kraj i wyjechać na przykład na wakacje; Poręczenia majątkowe, jeśli w ogóle są stosowane, mają walor symboliczny.
„Mały świadek koronny” jest niczym nieletni, w praktyce może być przesłuchany tylko raz przez prokuratora, bez udziału osób trzecich oraz bez kamer. W toku postępowania sądowego nie musi stawić się w sądzie, nie musi potwierdzać swoich pomówień przed sądem, nie musi odpowiadać na żadne pytania ani sądu, ani obrońców, ani nawet prokuratorów.
Wcześniejsza karalność nie ma znaczenia.
Przy nowej redakcji art. 60 § 3 k.k. kwestia wiarygodności „świnki morskiej” jest dla sądu bez znaczenia, skoro sąd jest zmuszony zastosować nadzwyczajne złagodzenia kary nawet w sytuacji, gdy w ocenie sądu zeznania są niewiarygodne, sprzeczne z innym materiałem dowodowym, gdyż decydujący jest wniosek prokuratora.
Nie jest tajemnicą, że w większości „świnkami morskimi” zostają zatwardziali kryminaliści, z opasłą kartoteką, wielokrotnie skazani i lekceważący wymiar sprawiedliwości.
Dla prokuratury bez znacznie jest nawet wcześniejsza prawomocna karalność za składanie fałszywych zeznań. Prokurator cierpliwie czeka na zatarcie skazania i dopiero po zatarciu składa propozycję zostania „małym świadkiem koronnym”. Co więcej nie informuje o tym fakcie Sądu, który czerpie wiedzę o oskarżonych z aktualnej karty karnej i nie widzi zatartego skazania. Dodatkowo materiał dowodowy, w tym wcześniejsze zeznania „świnki morskiej”, jest filtrowany i usuwany z tego, który jest wysyłany wraz z aktem oskarżenia do sądu.
Na marginesie należy zaznaczyć, że aby w polskich warunkach zostać skazanym za składanie fałszywych zeznań, to trzeba się na serio o to „postarać”. Nie tylko trzeba fałszywie zaznawać, ale jeszcze usłyszeć „pełne oraz udokumentowane” pouczenie o odpowiedzialności karnej oraz dać się złapać na kłamstwie. W praktyce niezbędne jest przyznanie się winy przez oskarżonego do tego, że celowo i świadomie kłamał w danej sprawie.
Prokuratorom po drodze ze „świnką morską”.
Inkwizycyjny model polskiego procesu karnego powoduje, że prokurator nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treść oraz formę aktu oskarżenia. Na przygotowaniu i wysłaniu do sądu aktu oskarżenia kończy się praktycznie rola prokuratora w sprawie, na terminy rozpraw przychodzą nieprzygotowani, przypadkowi inni prokuratorzy, którzy akurat tego dnia mają „dyżur” w sądzie i „obsługują” wszystkie sprawy z danej wokandy. Proces karny powadzi sąd (inkwizytor) i to niezawisły sąd decyduje o przebiegu procesu, dopuszczoniu dowodów oraz ich ocenie, z zastrzeżeniem jednego - MUSI uwzględnić wniosek prokuratora o nadzwyczajne złagodzenie kary, nawet wbrew sobie, tj. wbrew pozostałemu materiałowi dowodowemu, bo ustawodawca 16 maja 2019 r. zastąpił sędziego prokuratorem…
Z życia wzięte.
Powyższe „hipotetyczne” przykłady nie są niestety tylko hipotetyczne, ale mają miejsce w jednej z prokuratur, która obrała sobie tezę, a następie odczekała kilka lat na zatarcie skazania szefowi grupy przestępczej, tylko po to, żeby już 2 stycznia (dwa dni po zatarciu skazania) uczynić go „świnką morską”, która potwierdzi lansowaną tezę, która jest sprzeczna z materiałem dowodowym oraz zasadami logicznego myślenia. Obecnie prokurator czeka aż senat zatwierdzi zmianę kodeksu karnego i następnego dnia po podpisie prezydenta, opublikowaniu i wejściu w życie ustawy złoży zapewne akt oskarżenia wraz z wnioskiem o nadzwyczajne złagodzenie kary, który sąd orzekający, chcąc nie chcąc, będzie musiał uwzględnić.
Podobnie pisaliście w tym wpisie https://www.mpolska24.pl/post/17152/bank-ugina-sie-pod-ciezarem-dowodu-twarde-prawo-po-stronie-frankowiczow