I tak oto Chrześcijaństwo po raz pierwszy spotkało się z rzeczywistością ludzką, z rzeczywistością stosunków między ludźmi. Pierwsza gmina chrześcijańska opierała się na przełomowej wspólnocie majątkowej. Jakie wnioski wynikają z tego eksperymentu? Z tego rozwiązania? Z tej regulacji stosunków społecznych, wprowadzonej przez pierwszych Chrześcijan?
1. Charakter stosunków społecznych.
Eksperyment pierwszych Chrześcijan zakończył się fiaskiem. Taka wspólna własność, która wykluczyła, pod karą śmierci, własność prywatną - nie działa. Ludzie w takich warunkach nie tworzą efektywnych społeczności. Mówiąc krótko, po jakimś czasie, nie będzie co jeść i jak żyć.
Przeciwnym biegunem zasady zakazu własności prywatnej jest zakaz własności wspólnej. Jego uzasadnieniem, werbalnym, jest klęska tego pierwszego zakazu. Ludziom doświadczającym porażki własności wspólnej, przedstawia się rozwiązania, w którym własność wspólna jest wygnana, jej szczątki, państwo minimum, służą wyłącznie ochronie egoizmów i prywatnej własności jednostek.
Zarówno zasada banicji własności prywatnej jak i jej przeciwna, zasada banicji własności wspólnej są ideami, które w rzeczywistości się nie sprawdzają. Są dowodem na to, że proste koncepcje i zrozumiałe ideały, zastosowane do rzeczywistości ludzkiej, prowadzą do katastrofy. Wniosek z tego taki, że w proponowaniu rozwiązań w sferze społecznej, opierać się należy na doświadczeniu i praktycznych analizach bieżącej sytuacji, nie zaś na dogmatach, wierze i prostych intelektualnie koncepcjach.
2. Autorytet osób duchownych w sprawach politycznych.
Nie było i nie będzie osób o większym autorytecie od Apostołów. A jednak, rozwiązanie które wprowadzili, a za próbę ominięcia którego, jeden z ówczesnych nawróconych wraz z żoną zapłacili życiem, to rozwiązanie okazało się niewłaściwe. Błędne.
Płynie stąd wniosek, że argument z religii i moralności, jako ten skłaniający do wyboru tego a nie innego polityka, nie powinien być przesądzający. Że w sprawach politycznych, człowiek prawdziwie natchniony i prawdziwie oddany Bogu, może się mylić tak jak każdy inny. Że niezbędnie trzeba innych kwalifikacji i walorów, że nieskazitelność, nawet jeśli jest prawdziwa - w co w dzisiejszych czasach trudno uwierzyć - nie może przesądzać i nie wystarcza.
3. Czy pierwsi Chrześcijanie spodziewali się Końca Świata?
Wiele wskazuje na to, że rozwiązania przyjęte w gminie chrześcijańskiej, były podyktowane perspektywą tymczasowości. "Bliskie jest królestwo boże". I choć "Nikt nie zna dnia ani godziny", to przecież "Nie minie to pokolenie, gdy się to stanie".
Wydaje się, że w Apostołach i pierwszych Chrześcijanach, żywe było przekonanie, że ponowne przyjście Jezusa Chystusa, a więc i koniec doczesnego świata - jest tuż tuż. Że nie minie to pokolenie jak się to stanie. Zatem sprawy doczesne tracą znaczenie. Majątek i temu podobne. Zatem można oddać majątek i żyć z tego co rozdzielą Apostołowie, czy potem ludzie przez nich wyznaczeni. Bo przecież nikt nie spodziewał się, że będzie to trwało dłużej niż pokolenie. Bo przecież jak sprzedało się dom i pole, to nie ma się gdzie mieszkać i z czego zbierać. Bo przecież co z dziećmi? Za co je potem kształcić, wychować, przygotować do dorosłego życia?
I wydaje się, że pierwsi Chrześcijanie się mylili, w tym swoim oczekiwaniu końca tego świata. Pan Jezus nie przyszedł, nim minęło to pokolenie. A Królestwo Boże, w rozumieniu ponownego przyjścia Zbawiciela, nie okazało się bliskie. Bo przecież nie myśleli ówcześni Chrześcijanie, że blisko to znaczy za ponad 2 tysiące lat.
A zatem, ktoś może sobie zadać pytanie, czy Pan Jezus się mylił? Czy mylił się gdy zapowiadał, że Syn Boży nadejdzie, i że to blisko? I że nie minie to pokolenie nim się to stanie?
Z drugiej strony, powiedział, że u Boga jeden dzień jest jak tysiąc lat a tysiąc lat jak jeden dzień.
4. Sumując.
Wnioski z niedzielnego czytania mogą być trzy. Po pierwsze, relacje
między ludźmi to kwestia tzw. zdrowego rozsądku i odwołania do
praktycznych doświadczeń. Należy unikać w nich, prostych intelektualnie
idei i rozwiązań, które pozostają słuszne w sferze intelektualnej, a nie
sprawdzają się w sferze praktycznej.
Po drugie, kwestie moralne i religijne, nie są wystarczającym argumentem za wyborem kogoś do rozwiązywania spraw politycznych. Nie znaczy to wcale, iżby były bez znaczenia. Znaczy to, że nie da się nimi zastąpić, praktycznej fachowości, wiedzy i innych zdolności, zaś taka próba przesłonięcia "etyką" - praktycznej fachowości, może nieść skutki opłakane.
Po trzecie w kwestiach wiary, pozostajemy na płaszczyźnie wiary. To jest zawierzenia, bez wiedzy. Czasem nawet w poprzek wiedzy. Taka już jest natura wiary. Nie do końca logiczna. Nie możliwa do konsumpcji przez intelekt, mimo odwiecznych usiłowań.
http://blog.zbyszeks.pl