Nie sądzicie jednak Państwo, że to jest pewnego rodzaju regres? Takie rzeczy się zwykle nie zdarzają. Prezydent Polski nigdy nie wracał do Sejmu, żeby zostać posłem, a Donald Tusk chce być premierem i tylko to go interesuje. Żadne inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę.
Chce wrócić by odebrać władzę PiS-owi? Chce ratować „swoje dziecko” Platformę, którą porzucił dla bycia "Królem Europy" wcześniej kastrując z wartościowych następców? Co nim kieruje?
Postawię tezę: otóż ma on w sobie gen władzy, który powoduje nieokiełznaną żądzę zasiadania, piastowania. Ta żądza musi być znowu nakarmiona, a to najbardziej prymitywna forma jej zaspokojenia.
Trochę to przypomina jakże bliską sercu Donalda Tuska, per analogiam, sytuację w drużynie piłkarskiej. On sam: człowiek, który gra w piłkę, gra w ataku, strzela bramki. Będąc świetnym zawodnikiem, po osiągnięciu pewnego słusznego wieku nie jest w stanie zostać trenerem reprezentacji - opozycji.
Nie potrafi cofnąć się, jak Jarosław Kaczyński, na trenerską ławkę, schować dumę do kieszeni, przyjrzeć się w lustrze zmarszczkom i powiedzieć: „Dobrze, zostanę tym trenerem, strategiem, szachistą i będę rozstawiał na boisku napastników, pomocników, defensorów i bramkarzy”. Nie, on tego nie potrafi zrobić. On dalej chce biegać w ataku, w krótkich spodenkach.
Jego uczeń i wychowanek: Rafał Trzaskowski jest dokładnie taki sam. Nie potrafi zagrać dla drużyny i zrozumieć, że jeżeli trener chce go posadzić na ławce to nie dlatego, że ma takie widzimisię tylko dlatego, że to jest korzystne dla drużyny i służy jednemu celowi -zwycięstwu. Mało tego, ten zawodnik ma fiksację na punkcie zostania Prezydentem Polski i wydaje mu się, że jemu się to należy ze względu, na to że jest taki ładniusi, mądrusi, bez wysiłku, bez treningu, bez pracy. Jemu się to po prostu należy (gdzieś już to od kogoś też słyszałem) … a inni, bardziej pracowici, którzy mają lepsze osiągnięcia, mimo to powinni grzać ławę. On też chce tylko zasiadać i piastować. Nie jest gotów na to zapracować.
Podobnie jak cała Platforma, która wpatrzona w tych dwóch zawodników kompletnie nie gra, stoi w miejscu na boisku, przy trenerskiej ławce, z rozdziawionymi gębami i głośno wyraża zachwyty nad ich maestrią panowania nad piłką, kiedy w międzyczasie PiS wali im kolejne bramki. Wynik się nie liczy, dla nich liczy się kunszt i gracja.
Nie ma tam nikogo, kto by powiedział głośno: „Zaraz, zaraz jak tak dalej będzie to wyglądało to znowu dostaniemy baty stulecia”. Tam już chyba nikt nie rozumie podstawowych rzeczy, nikt niczego nie analizuje. Choćby takich oczywistości, że pomysł na to, że kandydat o lewicowych poglądach na premiera, jakim jest Trzaskowski, w momencie kiedy PO traci wyborców liberalnych i młodych na rzecz Konfederacji nie będzie remedium na ten stan rzeczy. To myślenie życzeniowe, podobnie jak to, że dotychczasowe wolty Donalda Tuska i jego naparzanka z Rafałem Trzaskowskim obu liderów zużyły w sposób absolutny.
Dla Platformy Obywatelskiej sytuacja wygląda dramatycznie.
Donald Tusk nie jest w stanie symbolicznie zamienić Alei Ujazdowskich i udać się na „swoją Nowogrodzką”. On tego dla siebie nie chce i już, choć być może byłoby to rozwiązanie najlepsze dla opozycji i dla Platformy. Zamiast zostać szachistą, zostać trenerem jest tylko i wyłącznie ciągle graczem. Nie wiem czy w krótkich czy w długich spodenkach ale jest tylko graczem, a z pola karnego ciężko mieć obraz całego boiska.
To jest taka pewna mądrość etapu, jaką miał Jarosław Kaczyński, a jakiej brakuje chyba Donaldowi Tuskowi, który nie potrafi wyjść ze swojej strefy komfortu i przyzwyczajeń. Proszę zwrócić uwagę, że kiedyś jak Jarosław Kaczyński stwierdził, że Antonii Macierewicz mu się zgrał to … Macierewicza nie ma. Donald Tusk wciąż stawia na te same osoby, na te same twarze, zamiast korzystać z ludzi jak z narzędzi. On stawia tylko na tych ze wspólnie przebytą z nim drogą, których darzy sympatią i czuje braterstwo broni. Ostatecznej krzywdy kolegom nie zrobi, bo to: „Dobry chłop... no tego Zdzicha to nie przesunę do głębokich rezerw”. Jest ciągły powrót do starych zgranych już pomysłów, jak choćby ten marsz 4 czerwca, który jest oznaką hiper słabości i braku pomysłu. A tu wybory coraz bliżej - najwyższy czas na zmiany.
Paradoks polega na tym, że te zmiany może wprowadzić tylko Donald Tusk. Jeżeli sam nie zmieni postrzegania swojej roli, nie zmieni siebie, nie siądzie na ławce, nie zacznie wybierać zawodników podług potrzeb drużyny, a nie sympatii czy antypatii. To on i tylko on będzie odpowiedzialny za kolejną klęskę wyborczą opozycji.
Drużyny z grającymi trenerami nie zostają mistrzami kraju.
Ale kogo ja chcę uczyć gry … w piłkę.
Do napisania tego tekstu skłonił mnie sondaż dotyczący polityków prawicy… ale kto wie czy nie powinien powstać jeszcze jeden:
https://twitter.com/MariuszGierej/status/1647166940253913095