Zakończenie letniej ofensywy nie rozwiązało żadnych problemów Putina, a raczej je nasiliło. W sierpniu podjął on decyzję o tym aby ratować projekt Noworosja, nie zadając sobie pytania co dalej. Zmusiły go, moim zdaniem do tej decyzji dwie rzeczy. Pierwsza to nadzieja, że taka zmasowana ofensywa rozbije dokumentnie ukraińską armie i złamie wolę jej oporu, a co za tym idzie wyzwoli prorosyjskie wystąpienia mieszkańców południowo-wschodniej Ukrainy oraz dojdzie do Krymu. Druga to naciski stronnictwa jastrzębi na Kremlu oraz naciski nacjonalistów typu Striełkow, którzy zaczęli go powoli obwiniać o tchórzostwo i nie przysyłanie posiłków, a w razie złamania się projektu Noworosja obwinili by go o zdradę. To mogłoby znacznie podkopać zaufanie społeczeństwa, a przede wszystkim umocniłoby ekstremę rosyjską jako jego wroga. Wiadomo, że ekstremistów najtrudniej się zwalcza. Czy miał inne wyjście? Tak. Wzorem Stalina mógł postąpić tak jak tamten w Hiszpanii. Wysyłać wsparcie w postaci sprzętu i instruktorów ale w takiej ilości, aby owe „republiki” powoli upadały, aż do gorzkiego końca. Zawsze mógłby powiedzieć – pomagałem ale to Wy nie daliście rady. Wybrał rozwiązanie najgorsze z możliwych, wszedł w projekt Noworosja całością sił. Teraz albo go musi kontynuować, aż do skończenia albo się wycofać z twarzą o czym piszę poniżej jako o alternatywie. Pozostawić „Noworosję” w obecnym kształcie nie jest możliwe.
Opanowane przez terrorystów terytorium ma tylko dwie mocne strony. Zajęli oni główne centra administracyjne i gospodarcze regionu i mają szeroki dostęp do rosyjskiej granicy. Jednak nie dało to im kontroli nad całym terytorium Donbasu. Linia frontu jest na tyle powyginana, że większość szlaków komunikacyjnych jest nią poprzecinanych i w znacznym stopniu są one kontrolowane przez siły ukraińskie - ATO. To bardzo utrudnia zarówno przegrupowania wojsk, jak też komunikację cywilną, a co za tym idzie eksploatację zdobytych terytoriów. W wielu regionach po prostu ją uniemożliwia. Powoduje to, że większość zakładów przemysłu ciężkiego, z którego żył Donbas jest zamkniętych. Kolejnym utrudnieniem dla uruchomienia i eksploatacji ukraińskich zakładów jest brak fachowców. Większość z nich wyjechała na zachód Ukrainy, a nie do Rosji. Między innymi do Winnicy został ewakuowany Uniwersytet Doniecki, a jego rektor odmówił współpracy z terrorystami. Wprawdzie zaczęli się pojawiać rosyjscy specjaliści na Donbasie, ale zanim zapoznają się oni z miejscowymi warunkami i specyfiką upłynie dużo czasu. Czasu zarówno terroryści jak i Putin nie mają. Idzie zima, a większość mieszkańców „Noworosji” nie ma od paru miesięcy wypłacanych rent i emerytur lub też nie pracuje i po prostu nie ma z czego żyć. Na rynku zaczyna szaleć drożyzna. Podstawowe artykuły spożywcze w dużych miastach są dwu, trzykrotnie droższe niż w Kijowie. Powoli zaczynają się protesty miejscowej ludności. Pierwsze wystąpienia już miały miejsce w miasteczku Brjanka (Брянка) i Swierdłowsk (Сведловск). W obu wypadkach terroryści musieli użyć broni do rozgonienia protestujących. Tym razem obyło się bez ofiar.
Kolejnym problemem dla terrorystów jest dostarczenie ludziom, szczególnie w dużych miastach prądu i ogrzewania. W licznych przypadkach elektrownie i ciepłownie zostały po stronie ukraińskiej, a kopalnie które dostarczały węgiel po stronie terrorystów. Tak jest w Ługańsku gdzie ciepłownia ogrzewająca miasto znajduje się w miejscowości Sczasie, po drugiej stronie rzeki Siewiernyj Doniec, przez którą biegnie linia frontu.
Wszystkie te problemy powodują, że miejscowa ludność coraz bardziej sceptycznie (jeśli nie wrogo) odnosi się do terrorystów i rosyjskich oddziałów. Dochodzi do tego, że to od miejscowej ludności ukraińskie siły ATO dowiadują się ile ciał terrorystów przewieziono do kostnicy, czy też gdzie znajdują się stanowiska artylerii lub magazyny terrorystów. Stąd celny ogień ukraińskiej artylerii i ostatnia silna eksplozja w Doniecku. Inny przykład. Żołnierze broniący lotniska bardzo często przez telefon dostają ostrzeżenia o ruchach terrorystów, od miejscowych dowiadują się często kiedy rozpocznie się atak.
Alternatywą dla Putina jest albo sponsorowanie terytoriów zajętych przez terrorystów, co pochłonie ogromne wydatki i nie jest łatwe do zaakceptowania przy rosnących sankcjach wobec Rosji oraz korupcji miejscowych watażków. Można też prowadzić dalsze rozszerzanie „ogniem i mieczem” projektu „Noworosji” o kolejne terytoria i „udrożnienie” w ten sposób szlaków komunikacyjnych oraz pokazanie miejscowej ludności, że innej alternatywy nie ma.
Wydaje się, że Putin wybrał ten drugi wariant. W dużej mierze zaciążyło nad tym fatum Krymu. Okazuje się, że zajęcie Krymu jest rzeczą łatwiejszą niż jego utrzymanie. Położenie geograficzne tego półwyspu i jego warunki geologiczne powodują, że nie jest on samowystarczalny nie tylko w energię elektryczną, ale także w wodę i żywność. 85% wody, 80% energii i 75% żywności było, przed okupacją sprowadzane z Ukrainy na Krym. W ostatnim okresie pojawiły się wiarygodne informacje, że zapasy wody dla Krymu starczą na jakieś półtorej miesiąca (woda na Krymie występuje niejednolicie, najgorsza sytuacja jest na półwyspie Kerczeńskim, najlepsza w górach w okolicach Jałty). Przypomnijmy, że gdy latem Ukraińcy zasypali u siebie kanał łączący Krym z Dnieprem to na północnym i północno-zachodnim Krymie uprawy zaczęły usychać, a woda zasalać. Wojsko było zmuszone pospiesznie odkrywać postsowieckie studnie artezyjskie i budować wodociągi do niektórych miast. Podobne problemy wystąpiły z elektrycznością. Pośpiesznie przerzucono agregaty z Rosji, co tymczasowo uratowało sytuację. Gorzej przedstawia się sytuacja z żywnością. Właśnie rozpoczęły się jesienne sztormy i nastąpią przerwy w żegludze przez cieśninę Kerczeńską. Gdy ogłoszono pierwszą taką przerwę w kolejce stało ponad 1000 samochodów. Sprawa zaopatrzenia Krymu może przesądzić o tym, że Putin zdecydował się na kontynuację projektu „Noworosja”, gdyż wystarczy rok słabych opadów aby był on zmuszony do negocjacji z Ukraina z pozycji petenta. A tego by nie zniósł.
Jest jeszcze jedna rzecz, która może zadecydować o rozpoczęciu działań wojennych przez Rosjan i terrorystów na Ukrainie, są to spodziewane wynik wyborów. Dotąd Rosja mogła zawsze liczyć na silną reprezentację prorosyjską w ukraińskim parlamencie. Tym razem może jej nie być (wybory w najbardziej prorosyjskich okręgach się nie odbędą) lub będzie mocno szczątkowa i ukryta, a to spowoduje dalsze kierowanie się Ukrainy w stronę UE i NATO. A tego Putin, też by nie zniósł.
Czas działa na korzyść Poroszenki gdyż żadne determinanty nie zmuszają go do działań poza jednym - wyborami. Te właśnie się odbywają, a to zbyt mało aby błysnął on jakąś udaną akcją militarną. Może co najwyżej ją rozpocząć z niewiadomym zakończeniem co jest obarczone zbyt wielkim ryzykiem. Zresztą nie musi tego robić, bo już może pochwalić się małymi sukcesami takimi jak utrzymanie lotniska w Doniecku, czy odparcie wszystkich szturmów na Sczasie. Sondaże wskazują, że jego partia może wygrać wybory choć samodzielnie nie będzie rządzić. Stąd nawet i ten determinant wydaje się mało prawdopodobny. Poroszenko posiada w Kijowie znaczną grupę amerykańskich i europejskich doradców wojskowych, którzy chyba jasno mu określili jakie ryzyko niesie dla ukraińskiej armii rozpoczęcie ofensywy gdy ona jeszcze się nie zreorganizowała i nie uzupełniła w pełni braków sprzętowych. A chyba po gruzińskiej lekcji nie jest on na tyle nierozważny aby pierwszy rozpoczynał działania zaczepne wobec rosyjskiej armii. Nie musi tego robić. Ma poparcie wolnego świata, Unia obiecała miliardową pomoc, władze na Ukrainie ma stabilną, a po wyborach będzie miał swoją sytuację jeszcze bardziej stabilną, a ludność Donbasu czy nawet Krymu jest coraz bardziej niezadowolona z projektu „Noworosja”.
ALTERNATYWA
Jest pewna alternatywa, która nie jest rozpatrywana przez media, ale może przez polityków jest już rozpracowywana. To tajne porozumienie Poroszenko - Putin. Podłożem jego może być zasada europejskiej polityki, że „Rosja zawsze musi wyjść z twarzą”. I temu może służyć to porozumienie. Jego podstawowa zasada może być prosta – Poroszenko godzi się z utratą Krymu, spowalnia proces przyjęcia do UE i sukcesywnie rezygnuje z członkostwa w NATO oraz uruchamia pod jakimś tam pretekstem (np. rozliczenia gazu) dostawy energii, wody, żywności na Krym. W zamian Putin w wypadku ofensywy ATO nie wysyła wojsk rosyjskich na Ukrainę, w takiej ilości aby ją powstrzymać i likwiduje projekt „Noworosja” o czym pisałem też na wstępie. Wtedy swoim wewnętrznym oponentom zawsze może powiedzieć – dostarczyłem sprzęt, wysłałem żołnierzy, a wy to wszystko przetraciliście. Unia i USA zawieszą sankcje, a w Rosji odtrąbi się sukces polityki Putina. I wszyscy politycy będą zadowoleni, choć może Ukraińcy niekoniecznie. Za parę lat rozpocznie się trzeci Majdan. Scenariusz mało prawdopodobny, ale jak najbardziej możliwy. Przemawia za nim masowe wywożenie przez Rosjan wszystkiego co się da wywieźć oraz ewakuacja części „cywilnej” terrorystów. A tego się nie robi jak się planuje zostać na dłużej. Także oficjalne i gorączkowe szykowanie się terrorystów do obrony oraz gorące odezwy Girkina vel „Striełkowa” o obronę „Noworosji” (który być może wie lub podejrzewa taką Alternatywę) – wskazywać może na wariant likwidacji „Noworosji”. Ale równie dobrze może to być rosyjska gra, w którą Rosjanie uwielbiają grać przed swoją „wielką uwerturą”. Tak było przed II Wojną Światową gdzie Rosjanie odgrywali „obrońców pokoju”, a w rzeczywistości szykowali się do podboju Świata. Tak może być i w tym wypadku.Cykl 5 artykułów:
- Dlaczego to przerwa operacyjna, a nie rozejm - co wskazuje, że to chwilowa przerwa strategiczna
- Dlaczego Putin musi kontynuować działania wojenne - co wymusza na Putinie dalsze kontynuowanie działań zbrojnych
- Znaki na niebie i ziemi - co wskazuje na taki scenariusz
- Powróżmy - jak Rosjanie uderzą na Ukrainę.
- Geopolityka - czy geopolityka wymusi na Putinie ograniczenie skali agresji