W ciągu ostatnich kilku tygodni, na łamach czasopisma Wprost pojawiła się seria artykułów o przekrętach w ochronie zdrowia [1] [2] [3] [4]. Ich treść poza wskazaniem potencjalnych nieprawidłowości nie była potwierdzona rzetelnymi danymi oraz badaniem sprawy przez organy ścigania. Pomimo tego, bazując jedynie na przeprowadzonym przez siebie "śledztwie" autorzy artykułów domagali się zmian personalnych na stanowiskach kierowniczych w kluczowych urzędach państwowych.
Możemy powiedzieć, że artykuły dotyczyły osób publicznych, które muszą liczyć się z tym, że media śledzą ich działania i opisują je z należytą starannością, aby obywatele mogli mieć wiedzę na temat działań podejmowanych przez najwyższych urzędników państwowych. W takim jednak wypadku, należy się zastanowić dlaczego przekazana informacja miała w sobie tyle niedomówień, spekulacji, agresji, a jej ton był sensacyjny?
Nic jeszcze nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że efektem takich działań była szeroka dyskusja publiczna, pewne przesunięcia personalne, a także debata w Sejmie...
Każdy obywatel, gdy podejrzewa popełnienie przestępstwa kieruje się do organów ścigania, a nie do mediów, aby sprawę nagłośnić. Jednak tutaj możnaby powiedzieć, że media zadziałały znacznie szybciej i skuteczniej niż sąd. Szybko zapadł wyrok, a po chwili nastąpiła jego egzekucja. Nikt w między czasie nie zadał natomiast pytania, kto ma interes w takim właśnie rozstrzygnięciu...
Na wskazanym przeze mnie przykładzie warto się jednak zastanowić nad jeszcze jednym aspektem tej sprawy... Mianowicie... Kiedy ktoś z nas stanie się obiektem spekulacji i medialnych manipulacji? Kiedy Ciebie oskarżą i skażą bez sądu? Zanim zdążysz powiedzieć, że jesteś niewinny już nikogo to nie będzie interesowało. Winny - już dawno zapadł wyrok. Wyrok wydany przez czwartą władzę w tym kraju, która ostatnimi czasy uzurpuje sobie prawo do nazywania się pierwszą.
Czy w naszym kraju największą władzę mają media i powinny przed nimi uginać się najważniejsze głowy w naszym kraju?