Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

O mentalności urzędnika. Będzie kłopot...

Często mówi się o zmniejszeniu ilości urzędników administracji publicznej. Jednak zmniejszenie etatów urzędniczych nie może być celem samym w sobie. Ci, którzy rzucają liczbami, o jakie powinno być mniej urzędników, nie mają pojęcia o czym mówią. W pierwszej kolejności trzeba uprościć prawo, ominąć kompetencjami urzędy. Dopiero wtedy okaże się, ilu w Polsce potrzebnych jest funkcjonariuszy administracji publicznej.

O mentalności urzędnika. Będzie kłopot...

Ostatnio rozmawiałem ze znajomym urzędnikiem.

Jest to osoba mająca około 25-30 lat doświadczenia w pracy jako inspektor budowlany. Rozmawialiśmy na temat absurdu prawa, które zabrania wycięcia drzewa po osiągnięciu określonych rozmiarów - nawet jeżeli jest ono własnoręcznie zasadzone.

Zadałem pytanie.

Dlaczego nie mogę ściąć drzewa, które sam, na własnej ziemi zasadziłem?

Dlaczego jeżeli nie spytam o zgodę urzędnika to otrzymam karę?

Dlaczego zabiera mi się prawo do mojej własności?

Odpowiedź była taka:

To po co w ogóle sadzić, jak chce się później ściąć?

Było to jedno zdanie (wypowiedziane na serio), jednak dało mi dużo do myślenia.

Nie spodziewałem się, że można w taki sposób podchodzić do zagadnienia.

Jest szereg powodów dla których mogę pozbyć się zasadzonego przeze mnie drzewa np.

- mogła mi się zmienić mi koncepcja zagospodarowania terenu,

- mogło się to drzewo najzwyczajniej w świecie znudzić,

- mogę nie mieć co robić i z nudów je wyciąć z nudów,

- mogę potrzebować drzewa na opał

- mogę cierpieć na syndrom niespełnionego drwala, i jeżeli nie zetnę jednego drzewa w tygodniu nie potrafię funkcjonować.

Z pewnością każdy z Was, mógłby znaleźć jeszcze wiele powodów do wycinki i każda odpowiedź byłaby właściwa. Oczywiście obowiązuje tutaj zasada “wolność twojej pięści kończy się tam gdzie zaczyna mój nos”, czyli kładąc drzewo nie robimy tego na samochód sąsiada lub na niego samego.

Jakiś czas temu dowiedziałem się ze nie ma kłopotów, tylko wyzwania smile

Na podstawie odpowiedzi mojego rozmówcy uzmysłowiłem sobie przed jakim wyzwaniem staną ci, którzy będą chcieli rozkruszyć administracyjny beton.

Będą musieli wykazać się w działaniu żelazną konsekwencją na pograniczu z brakiem litości. Zabieranie kompetencji urzędnikom będzie przypominało wyrywanie hienom padliny. Cześć osób (bo oczywiście nie wszyscy) przez lata pracy wykształciło u siebie sposób myślenia stojący w sprzeczności z myśleniem wolnościowca, za jakiego się uważam.

Załatwiając szereg formalności w urzędach zauważyłem dwa typy ludzi:

Jedni prawdziwie wierzą w potrzebę każdego druczku, każdej formalności. Czerpią radość z decydowania za nas o naszych sprawach.

Drudzy dostrzegają absurdy prawa i czasem nawet czują się niezręcznie, usprawiedliwiają się przed nami wymagając od nas kolejnych świstków, co przecież jest ich obowiązkiem.

Często mówi się o zmniejszeniu ilości urzędników administracji publicznej. Jednak zmniejszenie etatów urzędniczych nie może być celem samym w sobie. Ci, którzy rzucają liczbami, o jakie powinno być mniej urzędników, nie mają pojęcia o czym mówią. W pierwszej kolejności trzeba uprościć prawo, ominąć kompetencjami urzędy. Dopiero wtedy okaże się, ilu w Polsce potrzebnych jest funkcjonariuszy administracji publicznej.

Według badań przeprowadzonych przez prof. Rybińskiego administracja publiczna jest największym lobby mającym wpływ na tworzenie prawa w Polsce. To oznacza, że podczas wprowadzania zmian będzie wielki opór głównych zainteresowanych. Reforma prawa, a co za tym idzie ograniczenie ilości urzędników nie przejdzie gładko z szeregu powodów:

1) Strach przed utratą pracy.

Jestem w stanie to zrozumieć. Po zoptymalizowania prawa przybędą dziesiątki a może nawet setki tysięcy bezrobotnych. Państwo, które doprowadziło do tak chorego wzrostu liczby urzędników musi pomóc im się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nie można tak po prostu wręczyć im wypowiedzeń. Ci ludzie są ofiarami chorego systemu, który obecnie panuje. Mają rodziny na utrzymaniu, nie można ich zostawić samymi sobie.

2) Część z urzędników wyjdzie z założenia:

tak jak jest teraz jest dobrze – trzeba kontrolować.

Pewnie, kontrolować trzeba, ale tam gdzie jest to naprawdę niezbędne. Nie można Polaków traktować jak pensjonariuszy szpitala dla psychicznie chorych, za których się decyduje, których się pilnuje na każdym kroku, aby nie zrobili sobie krzywdy.

3) NIE BO NIE.

Tu będzie próba charakterów, kto kogo. Niestety będą osoby, które nie będą chciały podjąć żadnego dialogu. Wtedy trudno, ze ścianą się nie rozmawia, bo jeszcze ktoś pomyśli, że rozmówca ma problemy z głową. Coś mi się zdaje, że mój znajomy podchodzi pod trzecia grupę…

W przypadku tej grupy będzie można liczyć na strajki, groźby paraliżu państwa, różnego rodzaju szantaże itp. Natomiast reformatorzy zostaną okrzyknięci anarchistami, którzy uderzają w fundamenty dobrze funkcjonującego państwa.

Reasumując, żeby Polska zaczęła oddychać, trzeba odetkać jej nos i przestać ją przyduszać. Uwolnienie zasobów Polaków musi dać bardzo pozytywne efekty. W końcu para pójdzie w tłoki, bo póki co to większość niej idzie w gwizdek. Kto się za to w końcu weźmie? Jeżeli chodzi o kierunek działania naszej sejmowej ekipy widzę ciemność.

Na koniec dwa pytania zaczepno-badawcze.

1) Czy powinno być obowiązkowe zapinanie pasów bezpieczeństwa w samochodach?

2) Czy powinno być obowiązkowe włączania w czasie dnia świateł mijania?


Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 7 skomentuj »

1. Ciąć kompetencje - więcej wolności.
2. Ciąć etaty we władzach i administracji - mniej marnotrawstwa.
3. Ciąć wydatki na władze i administracje - oszczędności trzeba zacząć od państwa, a nie obywateli.

1) Czy powinno być obowiązkowe zapinanie pasów bezpieczeństwa w samochodach? NIE

2) Czy powinno być obowiązkowe włączania w czasie dnia świateł mijania? TAK

hm... lubię to :)

Oczywiście że powinno , bo wskazują na to statystyki wypadków. Po drugie kto będzie płacił za obrażenia które można było uniknąć? Ano my wszyscy - czyli Państwo. Podobnie jak powinno się zamykać drzwi pociągu w trakcie jady lub posiadać licencję pilota, jeśli ktoś lata. No chyba że wolnościowiec znaczy "róbta co chceta" ale wtedy to się anarchią nazywa. Słowem nie mieszajmy przepisów bezpieczeństwa z bzdurami typu wycięcie drzewa na własnej posesji lub zgoda 3-4 instytucji na jedną czynność (ja przy wycince drzew na własnej działce musiałem mieć zgodę i zawiadomić aż 4 instytucje)

Piotr Śmielak To było pytanie zaczepne i widzę że się udało :)
" Słowem nie mieszajmy przepisów bezpieczeństwa z bzdurami typu wycięcie drzewa na własnej posesji" Wbrew pozorom te sprawy mają coś wspólnego. Chodzi o filozofię tworzenia prawa. Obecnie prawo w Polsce ma charakter opresyjny. Pytanie, jak daleko prawo może iść w kierunku wolności...

Pasy TAK, światła w letni dzień NIE. Chyba że diodowe LED do jazdy dziennej.
Przede wszystkim trzeba wyciąć przydrożne drzewa, o które roztrzaskują się kierowcy. Nieważne czy pijani czy tylko nadmiernie lubiący prędkość, to nie są przestępstwa karane śmiercią!
A ekolodzy doprowadzili do tego że nikt rozsądny już nie sadzi drzew na swoim terenie, bo tym samym zrzeka się prawa do dysponowania nim wg. swojego uznania. Ponadto legalne ścięcie dużego drzewa jest bardzo kosztowne.

Słusznie prawicie.
1) Nie, nie powinno być.
2) Właściciel drogi decyduje.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.