Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czy brauniści to mussoliniści?

Grzegorz Braun nazwał kiedyś Roberta Winnickiego mussolinistą i to była krytyka. Dziś sam idzie w ten nurt, który wtedy skrytykował. Robert Winnicki, wchodząc w sojusz z wolnościowcami, zmądrzał, a Grzegorz Braun, wychodząc z tego sojuszu i idąc w narodowy socjalizm, zgłupiał.

Czy brauniści to mussoliniści?
źródło: ChatGPT

  Na zjeździe Grzegorz Brauna obok liberalnych wolnorynkowców takich jak Jacek Wilk i Robert Tamioła panelistą był też mussolinista Piotr Heszen. Moim zdaniem oni reprezentują skrajności nie do pogodzenia. 

  Gdy Heszen mówi: "precz z liberalizmem" to jest to czystej wody głupota — taki korwinizm. To hasło być może zachęci szury lgnące go Brauna, ale zniechęci większość elektoratu. Jednak nawet jeśli Braun na haśle "precz z liberalizmem" wejdzie do Sejmu z 10% i 50-cioma posłami, to nie zwalczy socjalizmu, ale go rozbuduje tak jak PiS, niezależnie od własnych chęci — bo gdy zrobi cokolwiek liberalnego, wolnorynkowego, prokapitalistycznego, to go jego posłowie i elektorat zjedzą.

  Skracam myśl Heszena: swobodę gospodarczą można dać co najwyżej małym i średnim przedsiębiorcom, ale wielkie firmy król musi trzymać za mordę i kontrolować. To jest dokładnie to samo, co robił Mussolini i Hitler, a dziś Chiny, a co bardzo precyzyjnie i naukowo skrytykował Mises i Hayek. Heszenowi wydaje się, że król będzie dobry i mądry i spacyfikuje złych biznesmenów. Jednak praktyka w setkach przykładów przeczy takim infantylnym mniemaniom — władca zawsze wchodzi w symbiozę z oligarchami i wspólnie robią wszystko to, co jest złe w nieuczciwym biznesie.

  Heszen (a szerzej: nurt monarchistyczno-etatystyczny, który pojawił się wokół Brauna) powtarza w nowym języku dokładnie te same założenia, które głosili Mussolini, Salazar, Franco i niemieccy narodowi socjaliści: że istnieje jakaś trzecia droga między liberalizmem a komunizmem — „porządek korporacyjny”, gdzie państwo (czy król) „harmonizuje interesy klas”, ograniczając samowolę wielkich kapitalistów, ale nie znosząc własności prywatnej.

  W teorii brzmi to „rozsądnie i patriotycznie”, w praktyce prowadzi zawsze do tego samego: centralizacji władzy, przywilejów dla „swoich” firm, zniewolenia gospodarki przez sieć zależności politycznych.

  Mises widział to już w latach 30: „System, w którym państwo wydaje polecenia prywatnym przedsiębiorcom, określając, co, jak i dla kogo mają produkować, nie różni się od socjalizmu — poza tym, że formalnie zachowuje tytuły własności”. I ostrzegał: „Władca, który chce kontrolować rynek, staje się wspólnikiem najgorszych monopoli”.

  Heszenowi wydaje się, że „król-mędrzec” rozróżni uczciwego przedsiębiorcę od złego, że władza może naprawić rynek moralnie. Jednak to logicznie niemożliwe — bo skoro władza ma rozdzielać dobra i przywileje, to zawsze będzie kupowana przez tych, których ma kontrolować. Tak rodzi się symbioza tronu i koncernu – istota korporacjonizmu.

  Mises i Hayek zwracali uwagę na tę niewidzialną przemianę liberalizmu w etatyzm moralny: każdy, kto mówi „rynek jest dobry, ale trzeba go nadzorować przez mądrych ludzi”, w istocie powtarza dogmat interwencjonizmu – czyli, że jednostka ma być środkiem do celu społecznego ustalanego przez władzę. To już nie wolny rynek, tylko państwowy paternalizm, różniący się od komunizmu jedynie formą własności, nie istotą.

  Warto zauważyć, że dzisiejsze Chiny to dokładnie to: „kapitalizm strategiczny pod kontrolą partii”. Zachód to z kolei jego łagodniejsza wersja – „kapitalizm regulowany” (czyli faszyzm administracyjny w białych rękawiczkach). Gdy Heszen mówi, że „król ma trzymać za mordę wielki biznes”, to mówi w istocie: „chcemy faszyzmu narodowego, tylko z koroną, orłem i berłem zamiast swastyki”.

  Mises, Röpke i Hayek byliby przerażeni tym powrotem myślenia w duchu „państwowego ojcostwa”. Bo ich głównym przesłaniem było: nie ma dobrego władcy, który potrafi mądrze kontrolować zły rynek. Zawsze jest tylko zła władza, która psuje rynek, i rynek, który się przed nią broni.

  Sam Grzegorz Braun jest jak narodowcy z Ruchu Narodowego - ordoliberałem. Jednak swoją taktyką polityczną, retoryką marketingową, przyciąga szury, które uważają, że liberalizm, czyli wolnorynkowy kapitalizm, to dziecko Żydów, a więc szatana. Przyciąga do siebie mussolinistów — najgorszy sort zamordystów.

  Oni są gorsi niż pisowcy i kaowcy, którzy są tylko cynicznymi złodziejami, a te szury Brauna szczerze wierzą w zamordyzm, to gorliwi wyznawcy statolatrii. KOPiS da się przekupić, szurów Brauna nie — oni życie oddadzą za państwowy terror.

Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #gps65 #Braun

Grzegorz Świderski

Pupilla Libertatis - https://www.mpolska24.pl/blog/gps111

Sarmatolibertarianin, bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, dyskutuję, filozofuję, politykuję, uzasadniam, prowokuję.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.