Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czy Polsce grożą wyłączenia prądu? Analitycznie, ale z humorem

Co roku, gdy temperatury spadają, w polskich domach pojawiają się trzy myśli: czy będzie śnieg na święta, czy ceny prądu znowu wzrosną i wreszcie ta najważniejsza — czy w tym roku wyłączą nam światło akurat w momencie, gdy oglądamy „Kevina”?. Nic więc dziwnego, że pytanie o zimowe blackouty wraca jak kolędy grane od listopada.

Czy Polsce grożą wyłączenia prądu? Analitycznie, ale z humorem
źródło: pixaby

Zacznijmy jednak poważnie: czy Polsce faktycznie grożą wyłączenia prądu?

Krótka odpowiedź brzmi: mało prawdopodobne, a długa — jak zwykle — wymaga kilku akapitów i odrobiny zdrowego dystansu. Po pierwsze, polska energetyka wciąż opiera się na miksie, którego nie powstydziłby się konserwatywny szef kuchni: dużo węgla, trochę gazu, odrobina OZE i szczypta importu. To oznacza, że system nie jest idealny, ale za to stosunkowo stabilny. Elektrownie węglowe są jak te stare, poczciwe piece kaflowe — niewygodne, kosztowne, ale trudne do zaskoczenia.

Po drugie, Polskie Sieci Elektroenergetyczne mają obsesję na punkcie stabilności. Monitorują zużycie energii z dokładnością do minuty, a na biurkach mają więcej wykresów niż przeciętny doktorant. Jeśli gdzieś pojawi się problem, system zwykle reaguje szybciej niż kierowca, który zobaczy żółte światło i postanawia „jeszcze zdążę”.

Po trzecie — od paru lat w Polsce rośnie udział odnawialnych źródeł energii. I choć wiatr w grudniu potrafi mieć kaprysy, a fotowoltaika zimą udaje śpiącego niedźwiedzia, to jednak OZE są ważnym balansem dla systemu. Czasem wręcz produkują tak dużo, że trzeba redukować wytwarzanie… co może brzmieć absurdalnie, ale świadczy o tym, że wcale nie balansujemy na granicy ciemności.

To gdzie pojawia się zagrożenie?

Największe ryzyko to nie „brak prądu”, tylko szczytowe obciążenia — mroźny wieczór, kiedy wszyscy włączą ogrzewanie, pralkę, piekarnik, lampki choinkowe, a do tego ładują samochód elektryczny sąsiada, bo „przecież przyszedł na barszcz”. W takich momentach system musi być w świetnej formie — i zwykle jest. Ale to właśnie wtedy padają rekordy zapotrzebowania, które powodują, że na biurku dyspozytora robi się naprawdę gorąco.

Czy zatem wyłączenia są możliwe? Teoretycznie tak. Praktycznie byłyby to kontrolowane ograniczenia, nie spektakularny blackout, w którym nagle pół Polski świeci świeczkami jak w epoce romantyzmu. To raczej lokalne, chwilowe działania techniczne — nudne, mało widowiskowe i niegodne katastroficznych nagłówków.

A co z głośną zimową narracją, że „wszyscy zamarzną bez prądu”?

Tu warto dodać: od kilkunastu lat nie było w Polsce sytuacji, która choćby zbliżyła się do utraty kontroli nad systemem. Owszem, zdarzają się awarie linii, wichury, oblodzenia czy zapomniany kabel przekopany przez koparkę — ale to incydenty, nie systemowy kryzys.

Czy Polsce grożą wyłączenia prądu? Raczej nie. A jeśli już, to prędzej z własnej woli, kiedy ktoś uzna, że świąteczne lampki migają jak dyskoteka z 1998 i lepiej je wyłączyć. System energetyczny ma swoje problemy, wymaga modernizacji i inwestycji, ale na razie trzyma się stabilnie. Wracamy do Kevina samego w domu.

Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.