POZNAŃSKI HISTORYCZNY CZERWIEC 1956
ZAPOMNIANI - WIELCY BOHATEROWIE POZNAŃSKIEGO CZERWCA FAKTY I FAŁSZERSTWA
Poznański historyczny czerwiec 1956 roku. To zwyczajowe określenie pierwszego w PRL- u strajku generalnego niezaprzeczalnie przeszło do historii polski jako bunt przeciwko narzuconemu systemowi.
Demonstracje i zamieszki rozpoczęły się w Poznaniu 28 czerwca 1956 roku, pacyfikacja uczestników przeciągnęła się do następnego dnia. W efekcie tych wydarzeń zginęło około 70 osób, wielu zostało rannych, około 700 demonstrantów aresztowano. Nie ulega jednak wątpliwości, że wydarzenia które wstrząsnęły wtedy Poznaniem i Polską, przyczyniły się do rozbudzenia w społeczeństwie uczuć patriotycznych i niepodległościowych.
Nie sposób przecież nie uwzględnić w obiektywnej ocenie dni poprzedzających 28 czerwca, jak również tego, co działo się po zakończeniu Powstania. Nie przejdą tutaj bez echa również uczestnicy poznańskich demonstracji, zarówno ci, których nazwiska prawdopodobnie są wielu znane, jak i tych, o których słuch zaginął. Z podobnego przecież powodu powstało poznańskie Muzeum Powstania Czerwcowego 1956, aby nie pozwolić młodym pokoleniom zapomnieć o trudnych i często bolesnych czasach, kiedy Polska była zależna od władz komunistycznych.
Jednakże historia Polski walczącej o dziejową sprawiedliwość i szacunek dla narodu, to nie tylko wydarzenia poznańskie. Fakt, miasto to posiada piękną historię, o czym świadczą chociażby tutejsze zabytki, jednakże równie istotnymi jak zamieszki z Czerwca 1956 są także inne historyczne demonstracje skierowane przeciwko komunistycznym władcom Polski.
Przypominanie rocznicowe owych Powstań Narodowych służy nie tylko edukacji narodowej, ale ma na celu docenianie narodowo – wyzwoleńczych walk o niepodległą i suwerenną Rzeczpospolitą.
BOHATERSKA ŚMIERĆ ROMKA STRZAŁKOWSKIEGO
Śmierć Romka Strzałkowskiego urosła do rangi symbolu Poznańskiego Czerwca 1956. Owiana jest legendą, którą trudno oddzielić od rzeczywistości. Roman Strzałkowski (ur. 20 marca 1943 r. w Warszawie, zm. 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu) – absolwent Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Karola Kurpińskiego w Poznaniu, uczeń VII klasy Szkoły Podstawowej nr 40 w Poznaniu, który zginął w wieku 13 lat od kuli w czasie szturmu robotników na gmach Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego podczas Poznańskiego Czerwca.
Według zeznań części świadków, podczas demonstracji (ostrzeliwanej w tym czasie przez UB) chłopiec przejął flagę od rannej tramwajarki, Heleny Przybyłek, która w jednej z relacji powiedziała (co potwierdziła druga tramwajarka, Stanisława Sobańska):
"O godzinie 9 zatrzymano tramwaje i wszystkich idących w pochodzie. I my w tym pochodzie żeśmy szły. (...) Przechodziłyśmy ulicami Dąbrowskiego i Kochanowskiego. Na ul. Kochanowskiego jakiś mężczyzna doszedł do nas i dał nam sztandar . I w chwili, gdy ten sztandar wzięłam i idę, zostałam ranna w obie nogi. Upadłam. Podleciał chłopiec i podniósł sztandar. Wtedy nie wiedziałam, że to był Romek."
Według innych relacji Romek miał nieść transparent z napisem: „Chcemy religii w szkole" (być może miało to miejsce przed przejęciem flagi). Następnie, według zeznań różnych świadków, został zabity strzałem w klatkę piersiową, który padł z gmachu UB, lub zginął w późniejszym czasie w jednym z garaży na terenie bazy transportowej UB.
FAŁSZERSTWA SB DOKONANEJ ZBRODNI
Według najnowszych badań, zgodnych z zeznaniami innych świadków, najbardziej prawdopodobna jest druga wersja, według której Strzałkowski został zastrzelony 28 czerwca 1956 o godz. 12:15 na terenie dyspozytorni UB, gdzie znaleziono jego ciało, przez funkcjonariuszkę UB, Teofilę Kowal (jak się później okazało, był to pseudonim nadany jej przez milicję i sąd w czasie procesu sądowego w październiku 1956, w obawie przed linczem).
Teofila Kowal pracowała wówczas w poznańskich zakładach „Stomil". Jej narzeczony był także funkcjonariuszem UB. 28 czerwca została zatrzymana przez milicję na terenie dyspozytorni UB – w jej torebce znaleziono pistolet. Z niewyjaśnionych powodów prokuratura nie wykonała ekspertyzy balistycznej i nie sprawdzono, czy z tej broni padł strzał.
Kobieta nie potrafiła też wytłumaczyć, dlaczego znalazła się na terenie dyspozytorni i co tam przez kilka godzin robiła. Po wznowieniu śledztwa w sprawie Strzałkowskiego przez poznański IPN, nie udało się przesłuchać Teofili Kowal, gdyż zmarła w 2005 r. W zeznaniach z 1957 r. Teofila Kowal kilkukrotnie je zmieniała w sprawie śmierci Strzałkowskiego.
Najpierw stwierdziła, iż zginął, gdy przebywał na otwartej przestrzeni pomiędzy garażami UB. Następnie powiedziała, iż miało to miejsce w samych garażach, w budynku dyspozytorni UB. W jej relacjach Strzałkowski zginął od kuli z zewnątrz, od pocisku wystrzelonego przez demonstrantów z pobliskiego budynku Ubezpieczalni Społecznej.
Po śmierci miała umieścić zwłoki chłopca w pozycji siedzącej na krześle.
Również i ta część zeznań Teofili Kowal okazała się niezgodna z faktycznym stanem rzeczy.
Jeden ze świadków, Marian Kubicki, stwierdził, iż o godzinie 15 (prawie 3 godziny po śmierci Strzałkowskiego) nie widział ciała na krześle w garażu. Potwierdziły to również późniejsze informacje WUBP – ciało Romana Strzałkowskiego zostało przeniesione do budynku UB, nakryte pościelą i po odcieknięciu krwi i zakrzepnięciu ran postrzałowych usadowione w garażu na krześle.
W późniejszych oględzinach biegłych potwierdzono wersję WUBP, stwierdzając, iż krew nie ściekała w dół, gdyż ślady były tylko na koszulce chłopca, a więc nie mógł on siedzieć na krześle przez dłuższy czas po śmierci.
Wersji Teofili Kowal zaprzeczyli również biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu, stwierdzając, iż strzał oddany był od dołu ku górze z niskiego poziomu (rana wylotowa znajdowała się wyżej od wlotowej, a kanał postrzałowy, którym przeszła kula, skierowany był ukośnie od lewej strony klatki piersiowej ku górze). Niemożliwe jest zatem, iż strzał został oddany spoza budynku dyspozytorni, gdyż rana wlotowa musiałaby być wyżej od rany wylotowej, a kanał postrzałowy przebiegać ukośnie w dół. W ekspertyzie końcowej zespół biegłych stwierdził m.in:
"(...) strzał powodujący zranienie mógł być oddany jedynie w dyspozytorni garażowej, w której znajdował się denat w chwili zranienia".
Ustalenia te uczyniły zeznania Teofili Kowal całkowicie niewiarygodnymi i sugerowały, iż złożyła ona zeznania na podstawie wskazówek, udzielanych jej przez funkcjonariuszy WUBP.
Ojciec Romana, Jan Strzałkowski, na podstawie dalszych ustaleń Zakładu Medycyny Sądowej, stwierdzających, iż tor pocisku przebiegał pod takim kątem, nachyleniem i z niskiego poziomu, tak że w normalnych warunkach musiałby uderzyć w rękę chłopca lub w rękaw koszulki, przypuszczał, wobec braku takich śladów, iż syn musiał mieć podniesione ręce w czasie poprzedzającym śmierć.
W związku z tym podejrzewał, iż śmierć Strzałkowskiego mogła być egzekucją, jednakże brak jednoznacznych dowodów nie pozwala na postawienie takiego wniosku. Śmierć mogła nastąpić np. w czasie szarpaniny (Roman, według relacji niektórych członków bliskiej rodziny Strzałkowskich, był chłopcem dość impulsywnym).
Uznano, iż Teofila Kowal dopuściła się przestępstwa świadomie, składając nieprawdziwe informacje i z inicjatywy rodziców Strzałkowskiego, rozpoczęto w Prokuraturze Wojewódzkiej w Poznaniu przeciwko niej śledztwo, zakończone sformułowaniem aktu oskarżenia (dopuszczenie się przestępstwa z art. 140 par. 1 k.k.
Nieoczekiwanie jednak postępowanie zostało umorzone bez podania istotnych przyczyn. Jan Strzałkowski napisał wtedy zażalenie do Prokuratury Generalnej w Warszawie z prośbą o podanie przyczyn i prawnego uzasadnienia umorzenia śledztwa, jednak nigdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
Z kolei matka chłopca, Anna Strzałkowska, próbowała dostać się do Władysława Gomułki, nie wpuszczono jej jednak do budynku, w którym przebywał. Prokuratura odmówiła także zwrotu zakrwawionej koszulki ze śladami kul, będącej jednym z głównych dowodów w sprawie śmierci Strzałkowskiego (m.in. zaprzeczającej wersji wydarzeń, podawanej przez Teofilę Kowal).
Pogrzeb Romka Strzałkowskiego odbył się 2 lipca 1956 r. na Cmentarzu Junikowo w Poznaniu o godzinie 17.00. Oficjalnie jednak informacje te zostały zmodyfikowane. 1 lipca ukazał się „Głos Wielkopolski”, w którym zmieniono godzinę pochówku na 8.00, pomijając fakt, iż zmarły był uczniem Szkoły Podstawowej nr 40 w Poznaniu.
Dodatkowo zniekształcono cyfry określające wiek. Liczbę 3 można było odczytać jako 8 (Romek zmarł w wieku trzynastu lat). Fakt ten tłumaczono jako nieumyślny błąd w korekcie.
Na podstawie protokołów z przesłuchań w sprawie śmierci Romana Strzałkowskiego jest możliwość ustalenia, w jaki sposób doszło do podania fałszywych informacji w prasie. Józef Konecki, redaktor „Głosu Wielkopolskiego" zeznaje:
„podjąłem decyzję zniekształcenia wieku chłopca w nekrologu i usunięcia słów „uczeń szkoły podstawowej", przeciwstawiając się usunięciu z numeru całego nekrologu, jak proponował red. Flejsierowicz".
Dokonane zmiany uzasadnia tym, że oficjalny komunikator PAP-u informuje o braku ofiar wśród kobiet i dzieci w wypadkach poznańskich i dodaje, że nie miał udziału w modyfikacji innych informacji. Treść nekrologu ułożył Mieczysław Pucki, sąsiad państwa Strzałkowskich i przewodniczący Komitetu Rodzicielskiego SP nr 40, który oświadcza, że do redakcji gazety złożył kompletne i prawdziwe informacje. Henryk Kamza, redaktor techniczny „Głosu Wielkopolskiego", zeznaje, że otrzymał polecenie od redaktora Mariana Flejsierowicza, by pominąć informację o szkole i zniekształcić wiek.
Kto faktycznie z SB zlecił zamordowanie chłopca i dokonania zmian w nekrologu nie ujawniono.
Rodzice Romka Strzałkowskiego zostali poddani przez funkcjonariuszy WUBP inwigilacji – śledzono ich i fotografowano. Matkę Romana usiłowano siłą wciągnąć do samochodu, a do jego ojca strzelano podczas jednej z wizyt na cmentarzu przy grobie syna.
28 czerwca 1981 w Poznaniu odsłonięto pamiątkową tablicę pamięci Romana Strzałkowskiego, zaś część ulicy Mylnej nazwano jego imieniem. Przy ulicy Młyńskiej w Poznaniu znajduje się pomnik Dzieci Czerwca 1956 upamiętniający m.in. Romka Strzałkowskiego. Na narożniku ulic J.H. Dąbrowskiego i Romka Strzałkowskiego widnieje tablica upamiętniająca wydarzenia.
Tablica upamiętniająca Romana Strzałkowskiego znajduje się na kościele św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach.
POZNAŃSKI IPN NADAL PROWADZI ŚLEDZTWO W TEJ SPRAWIE
Prowadzący od kilku lat śledztwo w tej sprawie prokurator Mirosław Sławeta z poznańskiego IPN nie był dotychczas w stanie ustalić z całą pewnością, czy Romek Strzałkowski zginął na podwórzu garażu UB, w dyspozytorni UB, czy też w bramie prowadzącej do garaży UB. Dokładną godzinę śmierci podali rodzinie Strzałkowskich funkcjonariusze WUBP.
Demonstranci niszczyli tam m.in. nadajniki stacji zagłuszającej audycje Radio Wolna Europa.
JAK ZGINĄŁ ROMEK STRZAŁKOWSKI – KULA W SERCE
28 czerwca 1956 r.. w godzinach popołudniowych pracownik szpitala im. Raszei wpisał
pod numerem 2216 do karty głównej szpitala nazwisko zabitego: Strzałkowski Roman, urodzony 20.3.1943, zamieszkały w Poznaniu ul. Kościuszki 104 m. 4, uczeń.
W rubryce rozpoznanie lekarskie odnotował: Rana postrzałowa klatki piersiowej.
Następnego dnia rano dyżurny w szpitalnej portierni nie chciał pokazać ojcu zwłok dziecka. Sprawdził listę ofiar i powiedział, że Romek zginął i jego nazwisko figuruje pod numerem 10. Jakiś sanitariusz pokazał jednak Janowi Strzałkowskiemu ciało syna. Romek leżał w garażu, zmienionym w prowizoryczną kostnicę. Ojciec zauważył na ciele plamę krwi. Ślad po kuli był mały, ale wyraźny, z lewej strony koszulki. Legitymacja szkolna leżała na piersiach dziecka.
Jan Strzałkowski nigdy nie poznał okoliczności, w jakich zginął jego syn Romek. Ubecy wmawiali mu, że chłopiec zginął postrzelony kulą manifestantów.
Nie uwierzył. Razem z żoną Anną do końca żyli w przekonaniu, że ich syna zabiła bezpieka. Romek miał zginąć, bo podniósł biało-czerwony sztandar, który upuściły ranne tramwajarki.
W bohaterstwo najmłodszej ofiary Poznańskiego Czerwca 1956 wierzy również Anna Majerowska, najbliższa kuzynka Romka. – Matka wpoiła mu, że flaga narodowa i godło nie mogą leżeć na ziemi – opowiada Majerowska, 50 lat po śmierci kuzyna.
Według rodziny i niektórych świadków, Romka zabrało z ulicy Kochanowskiego do gmachu UB dwóch mężczyzn w cywilu. Trzynastolatek miał zginąć, stojąc z podniesionymi rękami w jednym z garaży budynku Urzędu Bezpieczeństwa.
Wokół śmierci Romka Strzałkowskiego narosło przez pół wieku wiele mitów, których nie da się zweryfikować na podstawie dokumentów. Wiemy jednak, jak zaczął się dla Romka „czarny czwartek“ i co przeżywała rodzina w pierwszych dniach po śmierci dziecka.
Manifestację słychać było od wczesnego ranka. Od strony ulicy Armii Czerwonej, gdzie swoją siedzibę w Zamku miały władze Poznania, dobiegały krzyki i nawoływania. Anna Strzałkowska zezna później prokuratorowi, że słyszała wyraźnie skandowanie „my chcemy chleba“.
Romek wybierał się do sklepu. – Miał taki zwyczaj, że codziennie rano szedł przed szkołą po dwa plasterki szynki na śniadanie – wspomina Anna Majerowska. 28 czerwca uczeń szkoły muzycznej miał już wakacje. Matka pozwoliła Romkowi pójść pod Zamek, ale zabroniła przyłączać się do protestujących.
– Jaka to manifestacja? – dopytywał Romek. Matka powiedziała, że ludzie domagają się obniżki cen i poprawy bytu. Kwadrans po godzinie dziewiątej chłopak wyszedł na zakupy. Do domu już nigdy nie wrócił.
Nie wiadomo, co potem działo się z Romkiem. Relacje świadków są sprzeczne i nie udało się na ich podstawie odtworzyć dokładnie ostatnich godzin życia chłopca. Z całą pewnością Romek znalazł się w okolicach Zamku i placu Stalina. Nie wiemy, jak dotarł pod gmach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Po drodze spotkał szkolnego kolegę o nazwisku Czapski. Kolega miał więcej szczęścia niż Romek i Poznański Czerwiec 1956 zakończy się dla niego ranami postrzałowymi ręki.
Według najpopularniejszej wersji zdarzeń Romek znalazł się na ulicy Kochanowskiego w chwili, gdy bezpieka z okien otworzyła ogień do tłumu.
Kule dosięgły dwóch tramwajarek, niosących biało-czerwony sztandar. Flaga upadła i splamiła ją krew rannych kobiet. Romek, który był akurat w pobliżu, doskoczył, chwycił sztandar i uniósł do góry. Wtedy podeszło dwóch mężczyzn i zabrało Romka do UB.
Zginął w jednym z garaży zabity strzałem w serce. – Wiemy, że Romek Strzałkowski był w okolicach ulicy Kochanowskiego – wyjaśnia dr Łukasz Jastrząb, historyk UAM. –
Władzom nie zależało na wyjaśnieniu okoliczności śmierci Romka Strzałkowskiego. Nie przeprowadzono sekcji zwłok zabitego trzynastolatka ani analizy balistycznej. Zbadano jedynie zakrwawioną koszulkę, którą Romek miał na sobie w chwili śmierci.
Strzałkowscy nie mogli pogodzić się ze śmiercią jedynaka. – Wiele lat po jego śmierci ciocia codziennie wspominała Romka – opowiada Anna Majerowska. – To był ich długo wyczekiwany syn. Anna Strzałkowska miała 41 lat, gdy urodził się Romek.
Strzałkowscy nie przypuszczali, że w Poznaniu pochowają jedyne dziecko. Gdyby o tym wiedzieli, być może nie przeprowadziliby się z Siedlec do Poznania. Miasta, które kochali, a które odebrało im Romka.
Nie zapomnimy o bohaterskim chłopcu Romku Strzałkowskim.
Dokumenty, cytaty, źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Roman_Strza%C5%82kowski
http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/jak-zginal-romek-strzalkowski-kula-w-serce,186577,t,id.html