STROFY Z ŻONĄ I MIASTEM W TLE
Opublikowano: 08 kwiecień 2022 | Drukuj | E-mail | Odsłony: 1853
"STROFY Z ŻONĄ I MIASTEM W TLE" - ARTYKUŁ - WYWIAD W "GAZECIE KRAKOWSKIEJ" 12. X. 2003 r.
AUTOR MAGDA HUZARSKA - SZUMIEC "GAZETA KRAKOWSKA" 12. X. 2003 r.
Aleksander Szumański przynajmniej raz w roku przyjeżdża do Lwowa.
Niezależnie jak toczyło się życie Aleksandra Szumańskiego, zawsze, gdy tylko może, wraca do Lwowa - miejsca swojego urodzenia.
Spacer po mieście zaczyna od ulicy Jagiellońskiej, gdzie w kamienicy nr 4 mieszkał z rodzicami. Potem idzie niegdysiejszą ulicą 3 Maja, przy której było kino Muza wyświetlające filmy ze Szczepciem i Tońciem. Przy ul. Jagiellońskiej 4 mieszkała jego niańka Adela, która kiedyś tak zapatrzyła się na jednego ze swoich chłopaków, że zagubiła
3 - letniego Alka.
Do domu odprowadził go policjant, któremu 3 - letni chłopak umiał podać adres. Potem przychodzi czas na spacer do Parku Kościuszki, czy też Ogrodu Jezuickiego, bo takie nazwy ma ów piękny lwowski park.
Jako dziecko zjeżdżał w parku Główną Aleją na sankach i gdzie uciekał przed fryzjerem, który zdołał mu przystrzyc tylko pół głowy.
Byłem histerykiem, wydawało mi się, że zaraz umrę, dlatego uciekłem. Przerażona mama zawiadomiła ojca, który był docentem nauk medycznych na Uniwersytecie Jana Kazimierza, a także praktykującym lekarzem.
Zebrało się konsylium, ale nikt nie wpadł na to co mi może być - wspomina Aleksander Szumański.
Za to wszyscy oprócz niego wiedzieli co się może wydarzyć gdy do Lwowa wkroczyli Rosjanie. Jednak rodzice nie wyrażali swoich obaw przy dziecku, które mogło się z czymś zdradzić w szkole...
Owych bolszewickich żołnierzy nazywaliśmy "frajerskie ułany z cyckami na głowie". Kiedyś nudząc się na lekcji matematyki, zacząłem z elementarza wydłubywać oczy Stalinowi, Marksowi i Engelsowi.
Zobaczył to nauczyciel, ale na szczęście był przyzwoitym człowiekiem i nic mi nie zrobił, tylko pokazał książkę moim rodzicom.
Wtedy pierwszy i ostatni raz w życiu dostałem lanie. Może to ono miało wpływ na fakt, że napisałem wówczas mój debiutancki wiersz, odczytany później w rozgłośni Radia Lwów przez znanego aktora.
Miałem wówczas 10 lat - opowiada poeta. Kiedy w czerwcu 1941 roku Rosjanie opuścili Lwów, do którego właśnie wkraczali Niemcy, wybrałem się na spacer.
Doszedłem do Brygidek na ul. Kazimierzowskiej. Brama więzienia była otwarta; wszedłem na podworzec i zobaczyłem w przerażeniu na murach spływającą świeżą krew i białą pochodzącą z ludzkich mózgów maź.
Wycofujący się Rosjanie pomordowali wszystkich więźniów, ciała już wywieźli - opowiada ze zgrozą w głosie Aleksander Szumański.
Z okropieństwami tego świata spotkał się ponownie, kiedy do jego mieszkania we Lwowie przy ul. Jagiellońskiej 4 weszło Gestapo, pytając się o ojca.
Jednak rodziców nie było w domu. Gestapowcy rozsiedli się w poczekalni Taty i zajęli rozmową. Żaden z nich nie zauważył kiedy udało mi się wymknąć z mieszkania.
Chciałem oczywiście ostrzec rodziców, a na pewno uratowałem swoje życie.
Wiedziałem, że Matka jest u swojego brata, natomiast nie wiedziałem gdzie jest Ojciec. Mamę zdążyłem ostrzec, Ojca nie odnaleźliśmy.
Zamordowali go w gestapowskim więzieniu przy ul. Łąckiego, pomimo, że niemiecki adwokat Schalay wziął od mamy pokaźny majątek za wyciągnięcie go z rąk hitlerowców - mówi poeta.
Z Mamą pojechał wówczas do Przemyśla, gdzie mieszkali jego dziadkowie po kądzieli.
Byli Żydami, co wiązało się z koniecznością przeniesienia całej rodziny do getta. Nic nie pomogło, iż Mama z Tatą mieli ślub kościelny, a ja byłem ochrzczony w Katedrze Lwowskiej.
Jednak moja mądra Mama nie załamała się i załatwiła sobie czerwoną kartę, która pozwalała jej wychodzić na zewnątrz do pracy.
TADEUSZ SZYMANOWSKI - ARMIA KRAJOWA
Spotkała tam pana Tadeusza Szymanowskiego, który nam pomagał. On wiedząc, iż niebawem getto będzie likwidowane kazał jej przyjść do siebie na Winną Górę w Przemyślu..
Ja od niego dostałem sygnał, że mam natychmiast uciekać z getta.
Znalazłem się przed otwartą furtką, przy której stał granatowy policjant i zacząłem biec.
Nie strzelił za mną, krzyczał tylko "stój" - opowiada Aleksander Szumański.
Kiedy wraz z Mamą musieli opuścić Winną Górę wsiedli do pociągu jadącego do Warszawy.
Tadeusz Szymanowski zadbał o opiekę i wyznaczył do naszej podróży pana Winogrodzkiego.
Przejeżdżając przez Kraków, Aleksander intuicyjnie poczuł, że właśnie tu powinni wysiąść. I wysiedli w Krakowie.
Miał rację, bo pewnie nie dojechali by do stolicy, tym bardziej, że nie mieli żadnych dokumentów.
Włóczyli się więc po Krakowie, nocowali w noclegowniach, a dnie spędzali w kościołach, kryjąc się przed szmalcownikami, którzy już zdążyli ściągnąć z pani Franciszki futro.
- I wtedy Mama dowiedziała się, że komendantem granatowej policji na District Gakizien jest nasz przyjaciel ze Lwowa, major Franciszek Marian Erchard.
To był niezwykły człowiek, który równocześnie był szefem siatki AK w Krakowie.
Poszliśmy do niego do domu przy ul. św. Gertrudy 2 w Krakowie. Jak dziś pamiętam, że służąca powiedziała do nas "proszę dalej", a ja nie zrozumiałem, bo we Lwowie mówiło się "proszę bliżej"- wspomina pan Aleksander.
Major Franciszek Erchard umieścił ich gmachu PKO, w mieszkaniu przy ul. Zyblikiewicza 5 (IV klatka schodowa) gospodarze pp. Dziadzicowie.
Tam szczęśliwie dotrwali do końca wojny, po której pani Franciszka wyszła za mąż za historyka dr Tadeusza Nowaka, mojego ojczyma.
Ja ukończyłem studia na Politechnice Krakowskiej z dyplomem inżyniera budownictwa lądowego i zostałem ekspertem budowlanym i mykologicznym.
Dlatego jeszcze większy ból sprawiają mi wizyty we Lwowie. Widzę jak to miasto umiera. Zżerają je grzyby i owady techniczne szkodniki drewna.
Stan techniczny budynków mieszkalnych, użyteczności publicznej i licznych sakralnych jest bardzo zły. Niektóre budynki zagrażają bezpieczeństwu publicznemu ze względu na ich stan techniczny. Niby te w centrum są odnowione, pomalowane, ale to tylko pozorna renowacja.
Tak naprawdę to one wyglądają jak stara panna, która nałożyła na siebie dużą ilość makijażu - twierdzi Aleksander Szumański piszący całe życie wiersze o swoim ukochanym Lwowie.
Odkąd jednak poznał żonę Alinę de Croncos Borkowską - Szumańską stała się ona drugą obok miasta Lwowa jego muzą. - Podszedłem do niej na ulicy i powiedziałem, że mi się bardzo podoba. Zaczęła się śmiać i oczywiście nie umówiła się na randkę.
Ale znalazłem jej adres w książce telefonicznej i codziennie wysyłałem do niej jeden wiersz. Gdy kiedyś tego nie zrobiłem, sama do mnie zatelefonowała i zapytała - co się dzieje?
Odtąd jesteśmy już razem - wyznaje pan Aleksander, który swoją poezję miłosną czytuje więźniom osadzonym w areszcie śledczym na Montelupich.
- Może moje słowa o miłości uratują tych ludzi, dadzą im choć trochę nadziei.
PASJE ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO
Aleksandra Szumańskiego interesują różne formy sztuk pięknych, astronomia i motoryzacja. Ta ostatnia pasja przejawia się miłością do dobrych samochodów., szczególnie nabytego niedawno BMW.
KARTOTEKA
Urodził się 12 listopada 1931 roku we Lwowie. W 1952 roku ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Politechnice Krakowskiej zostając inżynierem budownictwa lądowego i ekspertem budowlanym i mykologicznym.
Napisał 4 tysiące utworów poetyckich, których część ukazała się w tomach "Odlatujące ptaki", "Fotografie polskie". "Wiersze i ballady miłosne" oraz "Amerykańsko - lwowskie wyznania miłosne oraz inne niespełnienia".
W 2001 roku odbył tournee po Ameryce. Jego wiersze tłumaczone były m.in. na angielski i japoński.
POSŁOWIE - ADAM MACEDOŃSKI - ARTYSTA MALARZ
-REFERENCJE
"Twórczość Aleksandra Szumańskiego cenię za szczerość i wręcz młodzieńczą naiwność, która w tym wieku rzadko się zdarza.
Nie wstydzi się on korzystać z klasycznych wzorców polskiej poezji romantycznej, co jest cenne, gdyż ludzie mają już dość eksperymentów".
Magda Huzarska - Szumiec ; "Gazeta Krakowska" 12. X. 2003
STROFY Z ŻONĄ I MIASTEM W TLE
GAZETA KRAKOWSKA
Aleksander Szumański
Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111
Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".