Taki nieoczekiwany zwrot w kontekście statusu terytoriów okupowanych przez Rosję i pilnego przeprowadzenia referendów można wytłumaczyć zamiarem Kremla do ustalenia tych terytoriów jako rosyjskich, co automatycznie zamienia "operację specjalną" w wojnę obronną, która będzie przedstawiana dla przeciętnego obywatela Rosji jako "wojna ojczyźniana". Prawnie sformalizowana de facto aneksja terytoriów ukraińskich jest pośrednim rezultatem "operacji specjalnej", która powinna zadowolić "szowinistów" i partię wojny na Kremlu. Jeśli Putin nie zamrozi w ten sposób działań wojennych, wspomniana wojna obronna stanie się logicznym i prawnym warunkiem powszechnej mobilizacji w Federacji Rosyjskiej, która jest niezwykle niepopularna wśród rosyjskiej młodzieży, a także pozwoli na stosowanie prawdziwie stalinowskich represji za uchylanie się od frontu.
Przy tym decyzja o takich referendach została wymyślona na Kremlu i przekazana jego marionetkom na okupowanych terytoriach Ukrainy do realizacji. To wymowne świadectwo słabości Rosji i rozpaczliwej sytuacji Putina. Dyktator Kremla zaczyna zdawać sobie sprawę z beznadziejności swojej pozycji i statusu pariasa, który został przypisany Rosji na dziesięciolecia. Dlatego szczególnie ważne dla niego jest zarejestrowanie przynajmniej jakiegoś wyniku "operacji specjalnej", a jeśli poprawniej powiedzieć to bezsensownej i krwawej masakry, która pochłonęła życie dziesiątek tysięcy młodych Rosjan w celu zapobiegania wewnętrznemu buntowi i utrzymania władzy. Decyzja o referendach ostatecznie odizoluje Rosję na arenie międzynarodowej i stworzy warunek do kontynuacji wojny w jej nieokreślonych scenariuszach.