Bajaderka wyginała ciało do rytmu jakiejś orientalnej, zmysłowej muzyki. Mężczyźni patrzyli jak zahipnotyzowani. Te trzy minuty znalazły się poza czasoprzestrzenią. Gdyby właśnie teraz miał nastąpić koniec świata, mogliby przegapić takie wydarzenie. A byli to faceci, którzy formalnie końca świata nie powinni przegapić, bo przecież dowodzili rosyjską armią. Lew Armanow, szef sztabu sił lądowych był niezbyt jak na Rosjanina pijany, ale alabastrowe ramiona i łono oszołomiły go na tyle, że padł na kolana przed dziewczyną, prosząc by do niego przyszła. Ta przyjrzała mu się krytycznie i powiedziała. Jesteś obleśny i stary, ale obdarzę cię moją łaską, padnij i przyczołgaj się do mnie. Generał wykonał rozkaz, ona postawiła stopę na jego opasłym karku i powiedziała – na kolanach za mną. Odwróciła się i powoli szła w stronę drzwi, pięćdziesięcioletni grubas idący na czworaka był pocieszny, pozostali generałowie rechotali chwilę, potem wrócili do wódki.
Lew Armanow był inteligentny, skończył najlepszą rosyjską akademię, studiował w Anglii i USA, miał talent w dziedzinie wojskowości, ale złośliwi szeptali, że został szefem sztabu, ponieważ był bliskim przyjacielem Aloszy Putina, Dożywotniego Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Mogło jednak być na odwrót. Lew został przyjacielem Aloszy, bo był najlepszy do realizacji jego celów.
Chen nie wiedział o zestrzeleniu balonu, spał i śnił. Mistrz Wong zabronił go budzić, użyczył mu swojej sypialni w wielkim jak wagon kolejowy samochodzie, którym podróżował po świecie. Chen miał spokój i miękkie posłanie, ale głowę przepełnioną rozpaczą.
Siedział na macie, naprzeciw niego siedział Marek. Chen początkowo go nie poznał, z postaci przyjaciela biła dziwna groza, z tyłu tańczyły złowrogie cienie. W pewnej chwili Marek zobaczył jak rakiety wystrzelone z ziemi, strącają podniebnego kolosa. Usłyszał potężną eksplozję i zobaczył rozszalały ogień. W tym momencie Marek spojrzał mu w oczy i powiedział.
To się stało właśnie teraz.
Kto to zrobił?
To nieważne, ważne jest to, co stanie się potem,ale to już nie moja sprawa.
Czy zabijesz człowieka?
Tak. Jutro wieczorem.
Kim on jest?
Nie wiem.
Czy to mężczyzna, czy kobieta?
Nie wiem.
Wiesz, że zrobię wszystko, żeby ci przeszkodzić?
Wiem, ale nie podniosę przeciw tobie ręki.
Wiesz, że ja też zabiłem człowieka.
Marek nie odpowiedział. Patrzyli sobie w oczy, jakby chcieli przebić się przez niewidzialny mur. Spojrzenia miały moc rozbijania atomów, trwali w tym zwarciu godzinę, drugą, trzecią...
Krótko po trzeciej w nocy Chen obudził się zlany potem. Koło jego łóżka na wygodnym fotelu drzemał Peter. Gdy usłyszał, że Chen nie śpi, ocknął się i powiedział.
Nie chcieliśmy cię budzić, ale wczoraj ktoś zestrzelił nasz balon.
Wiem. Odpowiedział Chen. Zaczyna się.
Shemakhinskaya Bayaderka Festival / Yana Kremneva / 2016 - YouTube