Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Master. 41

Zapraszam do obejrzenia filmu "Oczy Diabła" Patryka Vegi. Jeśli dziś zareagujemy na to, co się dzieje, moja powieść będzie tylko SF. Jeśli im uda się przekonać nas, że nie warto się tym zajmować, moja powieść przedstawi prawdziwy świat za kilkadziesiąt lat.

Geherd był okrutny i bardzo bogaty. Swój biznes prowadził w prosty sposób, wchodził w spółki a potem likwidował partnerów przejmując cały dobytek. Kiedy wieść o tym się rozeszła, zmienił taktykę. Upatrzonemu biznesmenowi składał wizytę w domu, grożąc zabiciem żony i dzieci, albo rodziców przekonywał do wejścia w spółkę. Kiedy partner podpisał dokumenty, przez kilka dni wspólnie z Geherem pokazywali się publicznie i składali oświadczenia na temat dysponowania środkami. Po tygodniu partner ginął w wypadku samochodowym, jego rodzina znikała. Wpływały wprawdzie anonimowe zawiadomienia do rozmaitych prokuratur, ale prokuratorzy to poważni ludzie a anonimy to relikt stalinowskiej epoki. Był wprawdzie kiedyś prokurator, który chciał podjąć śledztwo, ale zmarł. Zmarł niepotrzebnie, bo gdyby nawet przeprowadził postępowanie, niezawisłe sądy nie pozwoliłyby skrzywdzić uczciwego biznesmena. Geherd nie należał wprawdzie do 666 oświeconych, znał jednak sześciu najwyższych, miał doskonałe kontakty z Gi, Billem i Victorem. Wykonywał dla nich najtrudniejsze zadania, dzięki czemu jego majątek powiększał się coraz bardziej. Mówiono, że był jednym z najbogatszych ludzi świata, ale nie widniał w żadnym zestawieniu. Krążyła legenda, że ma jaskinię wypełnioną kosztownościami. W rzeczywistości nie była to jaskinia, ale wykuty w skale bunkier, w którym odprawiał prywatne nabożeństwo dla Lucyfera. Kości dziewcząt i noworodków spoczywały na dnie głębokiej studni. Geherd szedł dumnie wśród ćwiczących zawodników, czekających na swój pokaz. Ponieważ impreza miała charakter sportowy, ubrał się odpowiednio. Miał na sobie jaskrawo kolorowy dres Adidasa, buty Nike i kilka grubych, złotych łańcuchów na szyi. Za nim szło dwudziestu potężnych ochroniarzy, każda dwójka dźwigała skrzynkę. Na końcu szedł prawdziwy olbrzym, prawie trzymetrowy kolos nabity mięśniami. Kiedy doszedł blisko centrum, gdzie trwały pokazy Wushu, stanął i skinął ręką. Ochroniarze położyli dziesięć skrzynek na ulicy, podnosząc wieko każdej z nich. Wypełnione były kosztownościami. Geherd stał oczekując na efekt. Ku jego zaskoczeniu nikt nie zwrócił uwagi na manifestację bogactwa. Zawodnicy, którzy skończyli pokazy kłaniali się i schodzili z pola, na ich miejsce wchodzili nowi. Nikt nie zwracał uwagi ani na Geherda, ani na ochroniarzy, ani na skrzynki skarbów. Jedyne, co przyciągało zaciekawiony wzrok to wielki chłop, ogromny jak góra i potężnie umięśniony. Pierwszy raz od bardzo dawna Geherd poczuł, że zrobił z siebie błazna. Zalała go fala wściekłości i zaczął krzyczeć. Gdy furia wrzasku opadła, zobaczył przed sobą Chena, który ukłonił się i spytał, w czym może pomóc? Furia przerodziła się w osłupienie, słyszał o Chenie od Victora, ale spodziewał się kogoś większego. Chcemy z Wami walczyć! Jeśli ktoś z Was pokona mojego zawodnika, dostanie te wszystkie błyskotki. To jest warte miliony euro. Mówił napuszony dumą. Przykro mi. Nie posiadacie nic, co mogłoby nas zainteresować. To pokaz Wushu, jeśli ktoś z Was chce pokazać ciekawą formę, zapraszamy do kolejki. Jeśli nie, możecie obserwować. Głupi ćwoku! Jestem najbogatszy na świecie, mogę kupić tę ulicę razem z wami wszystkimi! Boicie się walczyć z moim zawodnikiem! Tchórze! Przykro mi, że jest Pan wzburzony, ale nie będziemy Was bić. Proszę o spokój. Nasi zawodnicy teraz mają swoje pokazy. U nas przeszkadzanie komuś jest traktowane jako brak kultury. Geherd dostał szału. Krzyczał, wyzywał, przeklinał i miotał się. Osiągnął tym zachowaniem to, czego chciał na początku. Stał się centrum zainteresowania, choć akurat nie takie wrażenie spodziewał się osiągnąć. Zawodnicy przerwali swoje pokazy i patrzyli z rozbawieniem. Chen przestał się uśmiechać. Spojrzał twardo w oczy Geherda i powiedział. Pan zakłóca spokój, proszę zabrać swoje rzeczy i opuścić teren imprezy masowej. Bo co? Bo będziemy musieli wezwać policję. Geherd osłupiał po raz kolejny. Zaczął wymyślać Chenowi od tchórzy, pedałów i konfidentów. Chińczyk stał spokojnie i czekał aż furiat się uspokoi. Kiedy to nastąpiło powiedział kolejny raz, spokojnie, ale twardo – proszę opuścić teren. Geherd krzyknął, Awaz pokaż im, co umiesz. Potężny mężczyzna ruszył do przodu i chciał wejść na miejsce, gdzie zawodnicy prezentowali formy, był to duży prostokąt oznaczony liniami pisanymi kredą. Nie dotarł do linii. Leżał na asfalcie a dwaj chłopcy założyli mu dźwignie na łokcie, unieruchamiając kolosa, który ze wściekłości zaczął bić nogami. Te jednak zostały szybko unieruchomione przez dwóch kolejnych zawodników. Leżał teraz bez ruchu, wściekły i zdumiony. Nigdy wcześniej nie został tak upokorzony. Chen tymczasem złamał Gehardowi nos, złapał go za kark i powiedział. Tam, na końcu ulicy będzie na ciebie czekała policja. Módl się, żeby tam dotrzeć żywy. Mogę dokonać terminacji Twojego życia, jeśli będziesz się stawiał. Każ swoim ludziom pozabierać pakunki i wynoście się! Geherd pierwszy raz w życiu bał się tak bardzo. Wydał polecenia. Olbrzym szedł przodem, za nim ochroniarze ze skrzynkami. Chen powiedział do gościa, skoro już się zabierasz, weź jeszcze jedną rzecz ze sobą. Podszedł do Lamborghini, zapalił silnik i powoli jechał na końcu pochodu. Na końcu uliczki czekali policjanci, a także ekipa jakiejś niezależnej telewizji o słabym zasięgu. Chen wysiadł z samochodu i wręczył Geherdowi kluczyki. Kiedy wrócił z kilkoma zawodnikami, pokazy trwały nadal. Powoli zapadał zmierzch.
Data:

LeszekSmyrski

Spółdzielczość drugiej generacji - https://www.mpolska24.pl/blog/spoldzielczosc-drugiej-generacji11

Od siedmiu lat zajmuję się spółdzielczością, zwłaszcza socjalną w praktyce i w teorii. Wiem dlaczego środki pomocowe są marnotrawione i chcę się z Wami podzielić tą wiedzą. Chcę Was również przekonać do innego patrzenia na świat. Wierzę że wiele można zmienić, o ile wie się że zmiany są możliwe i potrzebne, i jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym.
Pozdrawiam i życzę szczęścia.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.