W wywiadzie udzielonym dziś "CBS News" tuż przed spotkaniem z przywódcą Rosji prezydent Trump powiedział: "Myślę, że Unia Europejska to wróg. Co oni nam robią w kwestii handlu? Nie pomyślelibyście tego o Unii Europejskiej, ale jest ona naszym wrogiem." I dodał "także Rosja w pewnych aspektach jest wrogiem USA. A Chiny niewątpliwie są wrogiem gospodarczym. To nie znaczy, że są źli. To nie. Znaczy to, że są konkurencyjni. Szanuję przywódców tych krajów. Ale w sensie handlowym naprawdę nas wykorzystali, a wiele z tych krajów jest w NATO i nie płaciło swoich rachunków".
Powiedział i czeka na przemyslenia w tym zakresie, zarówno Putina jak i pozostałych krajów do których się odniósł. Reakcja będzie bezcenna i będzie warunkować dalsze kroki.
Niewątpliwie te słowa szokuja establishment polityczny, przywykły do współczesnej pseudo poprawności politycznej, nowowmy waszyngtońsko-brukselskiej i dyplomatycznego "ą-ę". Nie szkokuje teksańczyków. Nie szkouje twardych ludzi biznesu, ktorzy na codzień tak rozmawiają i nie raz szokują swoich interlokutorów bezpośredniością do jakiej ci nie przywykli. Wywołując zarazem reakcje o jakich nawet byśmy ich nie podejrzewali.
No bo szokiem jest, że raptem ktoś mówi szczerze jak jest i to co widać gołym okiem. Nie udaje że tego nie widzi tylko mówi, że go oczy i zmysły nie zawodzą. I z tym elity polityczne mają problem. Na ogół mówią, że Trump jest nieprzewidywalny. Ale czy aby na pewno?
No bo co - handlowo rzecz ujmując - Rosja może zaproponować USA? Według danych Banku Światowego procentowy udział w światowej gospodarce Rosji to 1,8% (to nawet nieco mniej niż Korea Południowa!). Dla porównania USA to blisko 25% - podobniej jak Unia Europejska, a Chin 15%. Rozmowa z nuklearnym potentatem i rozdrażnionym w swych ambicjach ex-imperim nieco przypomina (skala trochę inna - choć jeśli chodzi o własne "ego" to już nie konicznie) rozmowy Trumpa z Kim Dzong Unem.
Za kilka godzin okaże sie na jak wiele słów zdecydują się helsińscy rozmówcy, a jak wiele z nich znajdzie swoje odzwierciedlenie w ustaleniach w przyszłości. Zarówno Putin jak i Trump wiedzą dobrze, że słowa niewiele kosztuja w porownaniu do tego, co można przy ich pomocy osiągnąć. Bez słów już bowiem spotkanie opóźnia sie bo nikogo w wyznaczonym miejscu o czasie nie ma. Przypadek? Zapewne warunki pogodowe :)