Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Politycy siedzą i zawijają Euro w sreberka

Ostatnie miesiące dostarczyły nam wyjątkowej dawki wrażeń na arenie międzynarodowej, a wydaje się, że nasi politycy nie powiedzieli w tej sprawie ostatniego słowa. Polityka zagraniczna i gospodarcza jest w wykonaniu naszej klasy politycznej coraz bardziej rozczarowująca. Można rozbierać to co się wydarzyło w ostatnim czasie na czynniki pierwsze tylko po co? W obliczu tego, że tracimy właśnie w tej chwili być może historyczną szansę by zrobić kolejny krok milowy jaki być może wzmocniłby nas gospodarczo i na arenie międzynarodowej. Tracimy szansę związaną z przyjęciem Euro.

Politycy siedzą i zawijają Euro w sreberka
źródło: mPolska24.pl

Muszę przyznać, że nigdy nie byłem wielkim entuzjastą przyjęcia Euro w Polsce, z wielu różnych względów. Głównie z powodu kosztów jakie poniesiemy wchodząc w węże walutowe i inne „atrakcje”. Ale też nie mogę być ślepy na to, że jeżeli jako Polacy uznamy, że to jest korzystny ruch to właśnie tracimy unikalne okienko transferowe by przyjąć je bez narzucania nam jakichkolwiek kosztów. A my nawet nie prowadzimy uczciwej debaty w tej sprawie, a w obliczu rozsypki naszej polityki zagranicznej, która padła ofiarą polityki wewnętrznej to mogłaby być szansa wyjścia z impasu jaki sami sobie zafundowaliśmy. Zamiast deklarowanej od początku kadencji gry na wielu fortepianach, została nam do dyspozycji ustna harmonijka.

Przypomnę, zaczynaliśmy z wysokiego C o wstawaniu z kolan. Poszliśmy na wielowojnę z Unią Europejską, potem z Niemcami o reparacje, a od których Donald Tusk dzięki umizgom do Angeli Merkel wycyganił wagon Euro z którego PiS teraz korzysta. Graliśmy na werbelkach współpracy z Chinami, z którymi mieliśmy budować nowy jedwabny „szlag” go trafił i największy port lotniczy współczesnej Europy jak nie świata, by następnie dumnie wznieść trąby jerychońskie w sprawie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, a wszystko spuentować fałszywą nutą z Izraelem. Założenia grania na kilku fortepianach były słuszne. Tylko w tej chwili nie mamy żadnego. Gdybyśmy zachowali sobie, którykolwiek z wymienionych w przyzwoitym stanie, dziś byłoby nam łatwiej w tej rozgrywce.

Robienie polityki zagranicznej w Polsce wymaga wielkich wyzwań i wielkich idei. Inaczej nam to nie wychodzi.

Taką ideą, wyzwaniem mogłoby być przyjęcie EURO, ale jak się okazuje ono w Polsce jest sierotą.

Tej szansy, nie dostrzega premier Morawiecki, który pojechał na zaproszenie Angeli Merkel do Niemiec. O takich wizytach mówi się: bez historii. W sumie ja nie wiem po co nasz premier tam pojechał. A Państwo wiecie? I to tuż po tym, jak pojawił się w mediach zapis z niemieckiej umowy koalicyjnej, w której zostały zapisane(!) szczególne i przyjazne stosunki z Polską. Przypadkiem?! Nie. Angela Merkel dała znać, że potrzebuje Polski do swojej polityki wewnętrznej i europejskiej, a za takie przysługi wystawia się słone rachunki. Polska by go mogła wystawić.

Po wyjściu z Unii Wielkiej Brytanii, sytuacja Niemiec w UE bardzo się skomplikowała. Niemcy poniekąd stały się politycznym zakładnikiem Francji, która balansuje między krajami południa z którymi ma wspólne interesy, a Niemcami. Na dodatek okazuje się, że młody prezydent Francji kryjąc to gładkimi słówkami o solidarności europejskiej myśli li tylko o interesie własnego kraju kosztem każdego innego. Do tej pory Niemcy mogły rozgrywać Francją i Wielką Brytanią, sami stając się arbitrem elegancji i stabilności. Ten model przestał być aktualny. Teraz szukają zamiennika dla Brytyjczyków. Wzrok mimo wszystko skierowali na wschód. Na Polskę. Dlaczego? Jesteśmy dużym krajem, nie z południa i mamy stosunki z Francją na ostrzu widelca.  Czy możemy wchodząc w taki układ z Niemcami na tym stracić?! No nie, możemy tylko zyskać i oczekiwać bardzo wiele.

Choćby tego, że jeżeli zdecydujemy się przyjąć Euro to bez żadnych węży walutowych, ograniczeń, warunków i waruneczków. Dajecie nam to Euro i już! Mało tego, jak będziemy chcieli wyjść, bo nam się krzywda będzie działa to bez warunków, wychodzimy i już! (puszczamy oko do eurosceptyków) Czy Angela Merkel by to wzięła. Z uśmiechem od ucha, do ucha. Czy Bruksela by zmieniła piosenkę? W sekundę po, bylibyśmy wzorcową demokracją. Unia i Niemcy potrzebują sukcesu i PR-owego odświeżenia, pokazania że idea Unii się nie wypaliła, a przystąpienie Polski do strefy Euro mogliby ogłosić jako nowy przełom … a pamiętajmy, że mamy w perspektywie nowy wagon Euro, który moglibyśmy przy okazji prosić o załadowanie po sam dach.

Gdyby taką kartą zagrał Mateusz Morawiecki w Berlinie … to WOW! Miałby nowe otwarcie, swój sztandar, błyskawiczną rozpoznawalność międzynarodową i prestiż, bo o coś mu chodzi, mąż stanu, lepszą pozycję do boju z artykułem 7, fortepian do gry z Izraelem i Waszyngtonem … a tak jesteśmy w pewnym miejscu o mało szlachetnej nazwie.

Na swoje sztandary Euro postanowiła za to wziąć opozycja. Grzegorz Schetyna i Platforma Obywatelska. Ale czy aby na pewno? Są Państwo tego pewni? Bo moim zdaniem jest wręcz odwrotnie. W nosie mają Euro i interes Polski.

Bowiem gdyby Grzegorzowi Schetynie i Platformie naprawdę zależało na przyjęciu EURO to trzymaliby gębę na kłódkę. Milczeliby na ten temat lub jednostronnie ogłosiliby "Panie Premierze poprzemy Pana każdą aktywność w temacie EURO. Każdą! Bezwarunkowo, bo to jest strategiczny cel dla Polski" i to powinien być koniec przekazu PO i Grzegorza Schetyny.

Dlaczego tak się nie stało?!

Wiadomo, bowiem że za tym działaniem nie stoi chęć wprowadzenia EURO, tylko gra polityczna o wyższe sondaże, o dokopanie przeciwnikom. Skąd taki wniosek?!

Jak na dłoni po prostu widać stary sprawdzony mechanizm. Chcesz utrzymać np. ministra Jurgiela, który jest szkodnikiem i niszczy polskie rolnictwo, ale świetnie nadaje się do bicia w bęben, albo ministra Szyszko, albo ministra Macierewicza ... zgłoś wotum nieufności. Żaden rząd go nie odwoła na zawołanie opozycji. Kupisz sobie w ten sposób trzy do sześciu miesięcy nawalania się z Twoim ulubionym ministrem i w ten sposób zyskasz drabinę do nieba sondaży.

Gdybyście chcieli rzeczywiście Euro w Polsce drodzy platformersi to powiedzielibyście krótko (powtórzę): „Panie Premierze bezwarunkowo popieramy każdą inicjatywę Pana w tym kierunku, bo Polska może na tym zyskać. Nie sformułujemy nawet tego co i jak Pan powinien robić, żeby nie wprowadzać Pana w mechanizm pod tytułem: chodzi na pasku Platformy”. To jest szczerość intencji. Tak, zależy nam. Tak, to jest strategicznie ważne. Nie, nie chcemy na tym zyskać, Polska ma na tym zyskać. Premierze prowadź. A tu nie ma takiego myślenia, jest mechanizm opisany akapit wyżej.

Kiedyś była umowa między Aleksandrem Kwaśniewskim, a Geremkiem. Dwa wielkie bloki Unii Wolności i postkomuniści powiedziały, że kwestia polityki zagranicznej jest niedyskutowalna i nie podlega publicznej walce politycznej. Jest dyskutowana tylko w gabinetach. To ma być wspólne działanie. Dało efekt?

Jesteśmy w NATO? Jesteśmy w UE?

Cała konwencja Platformy była poświęcona temu jak prowadzić politykę zagraniczną. Skądinąd było tam sporo słusznych spostrzeżeń, bo to co teraz mamy to nie wiem czy można nazwać dyplomacją. Potrzebujemy zgody w zakresie polityki zagranicznej. Może Euro mogłoby być tym mechanizmem, ale „NIE” pomyślała Platforma, na cholerę nam Euro, my przecież szukamy kolejnego szańca w wojnie z PiS, a który teraz po 3 minutach został już dziś w obliczu notatek i tym podobnych zabawek zapomniany. Panowie i Panie z Platformy. Okazanie klasy, którą okazał facet nie z mojej bajki - Aleksander Kwaśniewski, zwycięzca Unii Wolności przegranym, to pokazuje kto jest kim w polityce. Biorąc sobie Geremka na szefa komisji spraw zagranicznych, co w środku jego obozu politycznego wywołało totalną histerię i naraziło go na ataki, pokazał, że rozumiał coś więcej z polityki niż prostackie tu i teraz. Rozumiał, że taka jest polska racja stanu. Mało tego Unię i NATO robili Kwaśniewski Miller czy Oleksy wbrew nawet własnemu aktywowi partyjnemu, naginając rzeczywistość, że o cudach Oleksego nad partyjnymi urnami nie wspomnę kiedy przyszło do głosowania wewnątrz ich formacji czy chcą Unii i NATO. Mimo swojej przeszłości.

Pytanie jest takie. Czy mieli wtedy rację? Chyba mieli. 

Mamy NATO, mamy Europę. To była tamta decyzja i tamto działanie.

Wielkość w polityce się liczy. Wielkość ludzi i zapisanie się w historii jest pochodną wielkości idei, które są prawdziwie inspirowane chęcią zmiany dla narodu, a nie dla siebie.

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 4 skomentuj »

Jestem bardzo rozczarowany po przeczytaniu tego artykułu.
Po kimś kto studiował na SGH (nie znalazłem dokładniejszych informacji) spodziewałem się merytorycznych argumentów za i przeciw przyjmowaniu Euro.
Autor pisze o prowadzeniu debaty w sprawie Euro, jednak ten artykuł nic do niej nie wnosi, jest to kolejna niemerytoryczna papka na ten temat na zasadzie: Euro jest świetne, lecimy jak ćmy do świecy.
Z tego artykułu można wyciągnąć wniosek, że powinniśmy na hura rzucić się i przyjmować Euro bez rozważania plusów i minusów.

A minusów jest dużo więcej niż plusów, niektóre z nich:
- w jaki sposób polska gospodarka będzie utrzymywała konkurencyjność w stosunku do gosp. niemieckiej, która ma większą wydajność pracy niż polska. Dotyczy to szczególnie okresów kryzysu
- czy będzie korzystne dla polskiego podatnika, że będzie się dokładał (w ramach strefy Euro) do permanentnego ratowania Grecji
- czy niewątpliwa aprecjacja Złotego przed przystąpieniem do Euro i z tym związany kurs będzie korzystny dla naszej konkurencyjności

- do zastanowienia sytuacja ekonomiczna/wzrost gosp.: Grecji, czy Finlandii, w przeciwieństwie do Szwecji, która nie ma Euro

Polecam świetną książkę: Paradoks Euro
Polecam też wykład Prof. Gwiazdowskiego na temat zalet i wad Euro
Polecam wypowiedzi Hansa Wernera Sinna, byłego prezesa Ifo Institut na temat błędnego pozostawania Grecji w strefie Euro

Wcale nie napisałem, że należy na hura przyjmować Euro. Raczej widzę tu u Pana reakcję alergiczną na Euro i Unię. Piszę o mechanizmach w polityce i o tym, że obecny moment jest jednym z najlepszych momentów na przyjęcie go, bo możemy wytargować co nam się żywnie podoba. I odnoszę się do braku debaty w tej kwestii, bo jeżeli jednak warto je przyjąć to prześpimy ten ważny moment.
A Pan podał same minusy ... a gdzie plusy? Pozdrawiam serdecznie.

Nie za bardzo potrafię wywnioskować, z którego fragmentu mojego tekstu wywiódł Pan alergiczną reakcję na Unię.
Od razu wyjaśniam: jestem jak najbardziej zwolennikiem otwartego rynku, wolnej i sprawiedliwej konkrecji w ramach EU.
Najlepiej z ograniczeniem do minimum środków redystrybuowanych przez EU (obyśmy nad tym nie rozpoczęli dyskusji)
Wolny rynek nie musi oznaczać, że wszystkie podmioty biorące w nim udział posługują się jedną walutą.
Kiedyś też należałem do entuzjastów waluty Euro, ale na przestrzeni czasu, wysłuchując argumentów i obserwując sytuację ekonomiczną krajów południa Europy zmieniłem zdanie.

Plusy Euro:
- brak konieczności posługiwania się kilkoma walutami przy wyjazdach / ja mogę żyć bez tego, poza tym teraz to proste, bo można mieć z jedną kartą bankową skojarzone kilka kont walutowych, a bank pobiera środki z konta odpowiedniego walucie, którą płacimy
- zniesienie ryzyka walutowego przy wymianie biznesowej / ale jak mówi "mistrz" Prof. Gwiazdowski chcesz jechać szybciej musisz ponosić większe ryzyko

Z zaciekawieniem oczekuję od Pana podania kolejnych plusów w wymiarze ekonomicznym, o ile jakieś jeszcze są.
Proszę nie pisać o wymiarze politycznym Euro, bo przecież to ma być instrument ekonomiczny.

Co do targowania, to widzę to tak:
chce pan wskoczyć do wody z kamieniem u szyi i mówi Pan, że to dobry moment na wytargowanie czegoś za to.
Nie ma dobrego momentu na zrobienie bardzo złej i trudno odwracalnej decyzji ekonomicznej.
Czy na prawdę nie widzi Pan jak się Grecja, Włochy i Finlandia duszą w gorsecie Euro?
Czy nie możemy uczyć się na cudzych błędach ?
Właściwie z własnych błędów też możemy wyciągać wnioski, mianowicie z błędnej polityki walutowej 20-lecia międzywojennego, ale o tym mówi "Paradoks Euro"

Proszę podać ile wynosi stopa wzrostu PKB dla grupy krajów EU, które mają Euro i tych bez Euro

dziękuję za polemikę, czekam na nieco więcej rzeczowych argumentów. Również pozdrawiam serdecznie

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.