Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Rosyjscy agenci, zamach stanu i... „ Mazurek Dąbrowskiego”

Właśnie wróciłem z Czarnogóry. Najmłodszego członka rodziny NATO. Podhorica jest w Pakcie Północnoatlantyckim raptem cztery miesiące – ale jest. „Daremne żale, próżny trud” rosyjski trud i rosyjskie żale, bo Kreml robił wszystko, aby zablokować wejście kolejnego bałkańskiego kraju do międzynarodowej struktury, którą, nie bez kozery, uważa za trampolinę dla złowrogich, bo amerykańskich wpływów. W rozmowie ze mną przewodniczący tamtejszego jednoizbowego parlamentu (jedna izba poselska wystarcza na kraj liczący nieco ponad 600 tysięcy ludzi) Ivan Brajovic podkreśla że , że Montenegro jest dopiero drugim krajem w historii Paktu, który został przyjęty samodzielnie. No, tak, ma rację, pierwszym była Hiszpania -reszta wchodziła grupami. Rosjanie mieli stać za próbą zamachu stanu w Czarnogórze, który umożliwiłby dojście do władzy prorosyjskiej opozycji i zablokowanie akcesu tego kraju do NATO. Według brytyjskich gazet publikujących zdjęcia wykonane techniką operacyjną, a więc raczej na pewno przez ludzi brytyjskiego wywiadu, a nie ludzi kamery czy aparatu, jednym z mózgów operacji był Edward Szyszmakow. Nazwisko to niewiele powie polskiej opinii publicznej – do czasu publikacji tego felietonu – ale wiele powie polskim służbom specjalnym. Ten rosyjski agent pracujący w … Warszawie w rosyjskiej ambasadzie jako zastępca attache wojskowego FR został z hukiem wywalony z naszego kraju jesienią 2014 roku. No to go centrala w Moskwie przerzuciła na Bałkany.

Skądinąd to region, który od wieków był terenem fascynującej gry wywiadów. Kiedyś w środku nocy siedziałem sobie, po sąsiedzku od Czarnogóry, w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, od której zaczęła się, jak wiadomo, I wojna światowa. Serbski zamachowiec Gawriło Princip zastrzelił austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga oraz jego małżonkę Zofię a potem już poszło. Siedziałem wiec z brytyjskim kolegą nad szklanką czegoś, co na pewno nie było wodą mineralną. Było to z 10 lat temu. Geoffrey się otworzył i wspominał jak to buszował po Bałkanach jako James Bond 2.0. Ciekawe czy wtedy bardziej się obawiał o swoje życie, czy może wcześniej w latach 1980., gdy był szefem placówki brytyjskiego wywiadu wojskowego w Berlinie Zachodnim. Zostawmy Goeffrey'a, bo przecież ja z założenia nie interesuję się służbami specjalnymi, z nadzieją na wzajemność...

Agentowi Szyszmakowowi wspieranemu przez innego rosyjskiego agenta Władimira Popowa zamach stanu w Czarnogórze nie wyszedł, mimo że byli wspierani przez, podobno, agentów serbskich z Aleksandrem Sindzieliciem na czele. Belgrad oczywiście, niczym Poncjusz Piłat umył ręce, jak to zwykle w takich sytuacjach, mówiąc, że nie ma z tym nic wspólnego, a Sindzielić to były agent, a nie agent. Wszyscy przyjęli to za dobrą monetę, bo trudno Serbii rzucać kłody pod nogi na jej wyboistej drodze do Unii Europejskiej, w której powinna być, byleby nie była w rosyjskiej strefie wpływów. Zawsze pojawia się w takim kontekście pytanie czy istnieje coś takiego jak „były agent”? I czy ze służb można wyjść, jak „wychodzi się” z zawodu strażaka czy innego mundurowego? „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem”, jak mówi jeden z bohaterów „Bruneta wieczorową porą”.

Z Czarnogóry udałem się do Pragi. I przypominałem sobie stare polskie przysłowie: „wstąpił do piekieł, po drodze mu było”. Bo żeby ze słowiańskiej Czarnogóry przemieścić się do nie tak odległych przecież w linii prostej słowiańskich Czech, to z Podgoricy leci się najpierw do... Rzymu, a potem dopiero do Pragi. W czeskich liniach lotniczych są miłe stewardesy, ale trzeba uważać, bo podobieństwo naszych słowiańskich języków może być zawodne: dakujem, prosim, jedna minuta, pan poslanec, ale już nie szukać, bo to niewinne słowo ma w mowie naszych południowych sąsiadów bardzo seksualny i dość wulgarny kontekst. Z Pragi pędzę do słynnych Pardubic, które miłośnikom koni kojarzą się z Wielką Pardubicką, a miłośnikom koni mechanicznych ze Zlatą Prilbą czyli wyjątkowymi zawodami żużlowymi. Wyjątkowymi, bo trwają przeszło 5 godzin, startuje 6 zawodników, a nie 4 i jeździ się 6 okrążeń, a nie 4. Ci, którzy mają słabszą kondycję wymiękają, bo trzeba mieć naprawdę siłę w rękach, żeby utrzymać motocykl przez tyle okrążeń (w dodatku, jak wiadomo, nie ma on hamulca...). Zlata Prilba to po czesku „Złoty Kask”. Mi Pardubice będą na pewno kojarzyć się ze złotem, bo tam właśnie wręczałem puchar za tytuł Mistrza Świata Juniorów na żużlu naszemu rodakowi Maksymowi Drabikowi. Czy jest piękniejsza melodia niż „Mazurek Dąbrowskiego”? Nie, nie ma.

*pełna wersja tekstu, który ukazał się w tygodniku „Wprost” (09.10.2017)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.