Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Racjonalizm walki o TK (polemika z RAZ-em)

Rafał Ziemkiewicz w swoim, nie przeczę, że świetnie zatytułowanym Subotniku („Sheiss-sturm und drang periode”) pisze tak:

„Jeśli dobrze liczę, to niedawna nominacja Andrzeja Zielonackiego na sędziego Trybunału Konstytucyjnego wyznaczyła ten moment, w którym PiS uzyskałby większość w Trybunale w sposób, że tak to ujmę, naturalny. To znaczy: gdyby u zarania swych rządów zamiast uznać uchwałę poprzedniego Sejmu powołującą pięciu sędziów, w tym dwóch „na zapas”, za nieważną nie w całości, a tylko w części dotyczącej tych dwóch, względnie gdyby prezydent wybił się wtedy na samodzielność i zamiast przyjmować ślubowania po nocy zaczekał na orzeczenie TK, które jak dziś wiemy szło w tym właśnie kierunku – to Trybunał właśnie teraz zostałby ostatecznie przejęty.”

Teza jest tu klarowna – wojna o TK była niepotrzebna, bo sędziowie nominowani „zwykłym” trybem przez PIS stanowiliby już większość. Dalej pisze Rafał Ziemkiewicz, że nie było w ciągu tych dwóch lat ustaw, które ostatecznie nie mogłyby zaczekać na owo „naturalne” przejęcie przez PIS Trybunału, tym bardziej więc trybunałowa awantura wydaje się bezzasadna. Trzecia teza, jaką stawia, mówi o tym, że ta (ostatecznie niepotrzebna) wojna o TK zmusiła prezydenta do nocnego zaprzysiężenia sędziów, przez co okazał „uległość”, która już na starcie „zamknęła drogę do poszerzania elektoratu”.

Wątpliwości w tym rozumowaniu jest kilka, zacznę od najważniejszej. Otóż… PIS nie miałby teraz żadnej „naturalnej” większości w TK. Obecnie mamy 9 sędziów (łącznie z trzema wybranymi po słynnej konwalidacji), wybranych przez PIS. Łatwo policzyć – jeżeli odejmiemy od nich tych trzech, o których toczyła się awantura, mielibyśmy 6 sędziów wybranych przez PIS i 9 przez PO. W dodatku sędzia Andrzej Wróbel (wybrany w 2011 r.) zrzekł się w międzyczasie urzędu, czego przecież Kaczyński nie mógł przewidzieć (a w innych okolicznościach by się nie zrzekł, bo motywacją był tu sprzeciw wobec PIS-u), realnym wariantem byłby zatem wariant 5 : 10 dla opozycji. Nijak nie wychodzi z tego możliwość „naturalnego przejęcia TK”.

Pomijając już nawet kwestię samej liczby sędziów, bez spornej trójki nie byłoby mowy o przeforsowaniu kandydata na prezesa TK, który może tak dobierać składy i ustawiać terminy, że co trzeba i tak byłoby wetowane (nawet przy niekorzystnych dla niego proporcjach). Przecież naprędce montowana nowelizacja ustawy o TK po przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborach właśnie do tego miała doprowadzić, żeby PIS Trybunału nie miał – oni tam sobie wszystko dobrze policzyli.

Druga sprawa, czyli kwestia potencjalnie wetowanych ustaw. Spośród kilku, które byłyby najprawdopodobniej zablokowane, dwie wysuwają się na plan pierwszy: reforma prokuratury i ustawa medialna (przejęcie TVP). Co do prokuratury, skłonny jestem uznać polemikę idącą w tym kierunku, że dałoby się faktycznie tutaj manewrować, jednak zablokowanie przejęcia przez PIS mediów publicznych odegrałoby w pierwszej połowie kadencji rolę olbrzymią. Żylibyśmy po prostu w zupełnie innej rzeczywistości, gdyby rządzący pozbawieni zostali możliwości kontrowania ataków liberalnych mediów, a wszystkie stacje, z TVP na czele, waliłyby w PIS zgodnym chórem. Znamy to przecież aż za dobrze. Przy czym pomijam już fakt, że zawziętość polityczna niektórych sędziów, która się nam w pełnej krasie ujawniła, każe za co najmniej bardzo prawdopodobny uznać scenariusz, że TK, jako ostatni bastion opozycji, wetowałby dokładnie wszystko, z 500+ na czele (powołując się na przykład na troskę o budżet) - bo to już tylko spekulacje (które jednak Jarosław Kaczyński musiał brać pod uwagę).

Trzecia sprawa, czyli stwierdzenie, że „nocne zaprzysięganie” sędziów miało przełomowy wpływ na prezydenta Dudę. Jest to teza niewątpliwie zgrabna i efektowana, ale nie widzę jej umocowania w faktach. Nie wiem, na jakiej podstawie mielibyśmy uznać, że z faktu, iż prezydent „uległ” rządowi w sprawie TK miałoby wynikać na przykład to, że podpisuje kuriozum w stylu „apteki dla aptekarza”. „Nocne zaprzysiężenie” nie miało żadnej deterministycznej mocy, Andrzej Duda mógł (i może) torpedować głupie pomysły swojego obozu politycznego niezależnie od tego, czy był spornych sędziów zaprzysiągł, czy nie, czym mógłby przez całą długą kadencję odbudowywać pozycję wśród utraconego w ferworze walki o TK elektoratu. Chyba że uznamy, że tamta „nocna akcja” jakoś prezydenta złamała charakterologicznie, ale tu już oddalamy się od rzetelnej analizy politycznej i zbliżamy do niefalsyfikowalnego psychologizowania.

Akurat w sporze o TK od początku PIS-u broniłem, konsekwentnie uważając, że był ten spór uzasadniony i racjonalny, a także, że PIS ma w tym sporze po prostu rację, że tak nieładnie powiem, merytoryczną. Rafał Ziemkiewicz twierdzi, że perspektywa czasu pokazuje nam coś odwrotnego – że awantura o Trybunał wywołana została bezrozumnie i bez sensu. Nijak mi się to nie składa, a jeśli już miałbym jakąś podsumowującą tezę na końcu postawić, brzmiałaby ona zupełnie od Ziemkiewiczowskiej odwrotnie – tak mianowicie, że bez tej awantury nie byłoby dobrej zmiany.

Data:
Kategoria: Polska

Tomek Laskus

Tomek Laskus - https://www.mpolska24.pl/blog/tomek-laskus

Student UW
Twitter: https://twitter.com/tomeklaskus
Facebook: https://www.facebook.com/t.laskus

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.