Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Dziś i jutro Polski

Odpowiadając Radkowi Pyfflowi, dlaczego jesteśmy słabi, dlaczego możemy swoje wygrać, dlaczego nie możemy przegrać? trzciej wojny światowej nie będzie..

Dziś i jutro Polski
źródło: https://www.google.pl/maps/@53.1977688,16.4068899,3808143m/data=!3m1!1e3

Radek Pyffel zadał kilka ważkich pytań w swoim wpisie na facebooku https://www.facebook.com/radek.pyffel/posts/10154436627435841

Postaram się na te pytania odpowiedzieć z mojej marudnej perspektywy, miłego czytania

  1. Czy obecna koniunktura międzynarodowa jest dla Polski zła, czy może wręcz przeciwnie jest bardzo dobra?
  2. Czy ostatnie 27 lat było (w perspektywie kilkuset lat) bardzo dobre, czy tez niewiele zmieniło lub być może dopiero najbliższe lata zdecydują o tym jak ten okres zapisze się w historii Polski ( i czy przeważa zalety ( jeśli jakieś były to jakie?) lub wady (jeśli jakieś były to
  3. Czy Polska dobrze wykorzystała dobra (jeśli była dobra?) koniunkturę międzynarodową ostatnich 27 lat? Co można było zrobić lepiej, inaczej?
  4. Czy związki Polski z zachodnia częścią kontynentu przetrwają epokę 1989-2016 czy rozluźnia się lub w ogóle okażą się epizodem? ( w istocie to pytanie o EU i jej przyszłość)
  5. Jakie będą trzy największe wyzwania przed jakimi stanie RP w najbliższych kilkudziesięciu latach? Czy już pojawiły się na horyzoncie?

Uwagi uogólniające: Badając możliwości i otoczenie, powinniśmy być w stanie wyciągać wnioski tyczące się naszych uwarunkowań i potrzeb w przyszłości, czy potrafimy zdobyć się na czysto merytoryczny osąd historii, bez „niezbędnych i emocjonalnych” wartościowań? Jak wyciągać wnioski nie będąc racjonalnym?

Wydaje mi się, że koniunktura międzynarodowa, to coś na co specjalnie narzekać (mimo naszych błędów punktowo osłabiających pozycję) nie możemy. Wprawdzie podmiotowość mamy mocno ograniczoną, z drugiej strony, czy ktoś realistycznie myślący mógł uważać, że będziemy w stanie przebić się na pierwsze miejsce ze swoją ofertą ponad to co ma do zaoferowania na przykład Kanclerz Niemiec?  Zdając sobie sprawę z ograniczeń, musimy mieć świadomość, że poszukiwanie samodzielnych ścieżek, musi powodować automatyczną reakcję tych, którzy uważają Polskę za sferę swoich wpływów (jest takich podmiotów kilka).

Moim zdaniem najważniejsze jest pytanie, o to jak wykorzystujemy dostępne możliwości, tutaj: koniunkturę międzynarodową, względną słabość Rosji, zagubienie elit europejskich, ekspansywność Chin, grę z hegemonem, w postaci USA. Jak się wydaje występuje, jakże częste w Polsce zaprzepaszczenie szans, a kilka z nich było niemal prezentami od losu…

W gospodarce, w skali mikro postępuje ekstensyfikacja naszej myśli technologicznej, chociaż w ograniczonym zakresie, intensyfikację trudno dostrzec, co jest już poważną barierą rozwojową.

Na położenie geograficzne wpływu nie mamy, politykę powinniśmy kreować w taki sposób, aby wykorzystywać nasze atuty, minimalizując nasze mankamenty. Doskonałym przykładem są olbrzymie środki skierowane na innowacyjność, które spowodowały spadek wskaźników innowacyjności w naszym kraju… Rządzi fikcja i źle rozumiana statystyka (niestety), co gorsza, jak się wydaje władze nie są w stanie zmierzyć się z problemem.

O ile dosyć sprawnie wykorzystujemy fundusze europejskie na inwestycje w infrastrukturę, to najważniejsze moim zdaniem jest jednak umożliwienie naszym rodzimym przedsiębiorcom maksymalnie miękkie lądowanie, a jest z tym poważny problem, gdyż opresyjność administracji względem drobnego biznesu wzrasta (nie ma wpływu na to zjawisko zmiana rządzących). A to ci drobni usługodawcy, mikroproducenci i sklepikarze, to esencja bytu materialnego Polski i polskich rodzin. To ci drobni przedsiębiorcy oraz większy zastrzyk środków (UE lub Chiny) to jedyne środki ucieczki od okrzyczanej „pułapki średniego rozwoju”. Nie widać na dzień dzisiejszy, aby ktoś realnie miał wizję aby tę pułapkę zlikwidować. Jeżeli uda nam się zbudować tożsamość i siłę ekonomiczną, inne, pozageograficzne czynniki istotności będą się wzmacniać niejako automatycznie.

Nasze perspektywy związków z organizacjami międzynarodowymi, które mają kluczowe znaczenie: UE i NATO na dzień dzisiejszy pozornie wyglądają nie najlepiej. Niezależnie od różnych, magicznych zaklęć medialnych, geografia jednoznacznie nas trwale umiejscawia w obydwu blokach, jako istotne, wschodnie zworniki. Tak jak nikt nas z UE czy NATO nie usunie, tak też niekoniecznie musimy być tam nielubianym i kłopotliwym partnerem. W tym miejscu jest olbrzymia i niepodważalna rola naszej dyplomacji, która „od zawsze” jest albo mizerna, albo przerażająco słaba, pozostaje marzyć, o zwykłej średniej…, myślmy pozytywnie, w końcu zdarzy się cud…

Musimy zdawać sobie sprawę, że UE jest w bardzo poważnym kryzysie i to z przyczyn, „nie widzialnych” dla mainstreamu, ten odpycha od siebie niewygodną rzeczywistość, starając się znaleźć sobie wroga i go okładać medialnie, jak wcześniej Orbana, a teraz Kaczyńskiego czy PIS, a przecież to są ludzi oddani wspólnotowości Europy, chociaż, nie potrafią się podporządkować idei wspólnego państwa, a tej brak przecież w aktach ustanawiających EWG, czy UE. W dniu dzisiejszym z punktu widzenia elit, UE jest projektem politycznym, natomiast z punktu widzenia Berlina o tyle politycznym, o ile to jest wygodne, a przede wszystkim ekonomicznym. Znowu NATO jest projektem polityczno-militarnym USA, z przewagą tego pierwszego (niewielu zdaje sobie z tego sprawę, jak poważne zmiany zaszły).

Nie da się ustawą zadekretować mądrości polityków, tak jak bogactwa i rozsądku rodaków, niestety, życie było by tak proste. Niestety wielu politykom wydaje się, że jest to możliwe, co pokazuje, jak wielki dystans dzieli nas, od tych, których pozycja na świecie (politycznie i ekonomicznie) szybko wzrasta. Elementarzem powinna być prosta, wręcz banalna analiza SWOT, czy jest ktoś zdolny do takiego przedsięwzięcia, poza niezależnymi „świrami”, jak wyżej podpisany? O ile podobnych analiz wyprodukowanych w gabinetach czy przez „ekspertów” można trochę znaleźć, to razi ich ukierunkowanie, czy wręcz pisanie „pod tezę”.

Nie musimy wymyślać prochu, wystarczy obserwować i wyciągać wnioski, ale aby były one miarodajne, konieczne jest pozbycie się prekonfiguracji polityczno-emocjonalnej, jaką jesteśmy szczepieni z każdej strony. To wspomniana prekonfiguracja wymusza automatyzm skojarzeniowy: PIS – sekta, PO – złodzieje, PSL – pazerne chłopy , itd. Itd.  Bez uporania się z własnym podwórkiem nie jest możliwe wypracowanie jakiegokolwiek konsensusu i jesteśmy zdani, na zabiegi dyplomatyczno-polityczne możnych tego świata… Wiem jest to głos „wołającego na puszczy”, ale zadaj sobie sam czytelniku pytanie, czy nie ma w tobie wspomnianej przeze mnie prekonfiguracji? (niekoniecznie idealnie takiej samej treści jaką wskazałem, pisząc szybko i zapewne niezbyt składnie). Przemyśl to i zastanów się, czy to sądzisz na temat danego ugrupowania jest twoim własnym, osobistym osądem czy tym co ci wskazano?

Bazując na wykonanej analizie naszych możliwości i słabości możemy mniej lub bardziej udolnie bawić się predykcję możliwych zjawisk i próbować odpowiedzieć sobie na pytanie jaka jest przyszłość przed UE, Europą, Rosją, NATO, Chinami, niedocenianymi Indiami, czy pogardzaną Persją, itd. Itd. Musimy mieć świadomość, że nawet racjonalna analiza i wyciągnięte z niej logiczne wnioski w dużej mierze rozminą się z tym, co się wydarzy, gdyż najmniej pewny: czynnik ludzki, nam uniemożliwi wysoką trafność prognozy. Co nie powinno nas zniechęcać, gdyż użyteczność racjonalnych analiz i tak wystąpi.

W tym miejscu pozwolę sobie na kontrowersyjny wątek, lecz mający kardynalne znaczenie dla zrozumienia zjawisk, oraz prognozowania naszego bezpieczeństwa i przyszłości. Rosja, nie rozstała się z imperializmem, ten jedynie czasowo stępił swe zęby. Jednak zachowania elit rosyjskich, ich decyzje i prowadzone akcje militarne w imieniu lub za zgodą Kremla pozwalają na pewną formę uogólnień i wniosków.

Rosja nie prowadziła, od czasu Afganistanu, a później Czeczenii żadnej akcji militarnej o większej skali (nie możemy za taką uważać kilkudniowej „wojenki” z maleńką Gruzją, podobnie konflikt w Doniecku, nie angażuje bezpośrednio wojsk Rosji w żadnej skali. Musimy w tym miejscu zastanowić się, co powoduje, iż agresywna Rosja, uczestniczy w konfliktach w tak ograniczonym zakresie? Zadajmy sobie również kolejne pytanie dlaczego skala zaangażowania w Doniecku (Ługańsku i pochodnych) jest tak niewielka, po czym zadajmy sobie pytanie czy Rosja jest zainteresowana zdobyczami terytorialnymi kosztem Ukrainy.

O ile nikogo nie dziwi zalew informacji o marnej kondycji gospodarki rosyjskiej, to większość osób nie potrafi, łączyć tego zjawiska z prowadzonymi akcjami militarnymi. Tu posłużę się kluczowym terminem umożliwiającym zrozumienie przyczyn zachowań Kremla, jest nim: niskokosztowość, czyli prowadzenie konfliktów ograniczonymi środkami. W Doniecku walczą ochotnicy, renegaci, oraz miejscowi, brak tam jednostek linowych Armii, czy ich obecność by coś zmieniła w ocenie zjawiska? W niewielkim stopniu, przecież każdy widzi w sytuacji terytoriów separatystycznych rękę Kremla, więc obecność Armii by jedynie podkreśliła, to co każdy jest w stanie zauważyć. Lecz mało kto dostrzega aspekt obok wizerunkowego finansowy, obecna wojna w Dobnasie „nic nie kosztuje”, te „nic” to są miliony, ale nie miliardy, które pojawiły by się w przypadku regularnej Armii. Istotnym i również „niewidzialnym” aspektem jest swoiste, kontrolowane „pompowanie” nacjonalizmu rosyjskiego przez Kreml, niezmiernie łatwe dzięki rosyjskojęzycznych mieszkańcach Donbasu.

To co napisałem pozwala na kolejne uogólnienie i wnioski. Skoro Rosja prowadzi konflikty niskokosztowe, to możemy uważać, za nierealistyczny konflikt o charakterze militarno-okupacyjnym z państwem polskim, co prowadzi nas do kolejnego wniosku, że to co może zagrażać Polsce to szybkie akcje militarne, a jakie są możliwe w tych uwarunkowaniach jakie mamy? Punktowy atak rakiet manewrujących, przed którymi system Patriot nas obronić nie może, oraz rajd czołgów z rejonu kaliningradzkiego (przestarzałe dzisiaj t-72 oraz transportery opancerzone) lub szybki desant morski w wykonaniu 71 brygady. Każda z tych możliwości, nie miała by żadnej kontrakcji ze strony naszych sojuszników NATO, szybciej by się skończyły, niż ktokolwiek zdecydowałby się na otwarty konflikt z Rosją.

Ten rosyjsko-militarny wtręt pozwoliłem sobie dodać, po to, aby uzmysłowić olbrzymi dystans między narracją medialną, a faktycznymi zagrożeniami i możliwą reakcją (mamy na tym odcinku kilka batalionów czołgów t-72 i „twardych”).

Co może czekać UE? Uzależnione jest to od uwarunkowań szerszych (rola USA) i wola Niemiec, oraz wpływu Rosji, nas nikt o zdanie w tej sprawie nie będzie pytał o zdanie. Mimo wszystko uważam, że będą podejmowane cykliczne próby federalizacyjne, których intensywność zacznie wygasać, w części pod wpływem wymiany elit, w części z powodu braku na to zgody zainteresowanych. Moim zdaniem UE będzie w tej fazie utrzymywał się jako projekt już nie polityczno-państwotwórczy, ale polityczno-ekonomiczny (co będzie na rękę Niemcom). W trakcie procesu „luzowania smyczy” będą wzrastać wzajemne interakcje niemiecko-rosyjskie i interesy tej pary zaczną dominować nad interesami USA oraz państw UE, powodować to będzie wypieranie USA z Europy (będziemy tu mogli pełnić rolę języczka u wagi, wytargowując profity dla Polski), spodziewam się natomiast kłopotów Rosji w Środkowej Azji – jej miękkim podbrzuszu, tutaj będzie moim zdaniem coraz silniej widać wpływ Turcji poprzez ideologię panturkizmu, warto wiedzieć, że ludy tureckiej grupy językowej to lojalni dzisiaj wobec Kremla Tatarzy, Baszkirzy, Turcy ałtajscy, Tuwińcy, ale i Jakuci, wspierani dzisiaj bardzo nieśmiało przez Istanbuł, ale to się może w każdej chwili zmienić, w miarę dojrzewania Turcji, do roli współdecydenta o losach Azji. Wydaje się, że Chiny wybierają inny kierunek niż widzieli to stratedzy waszyngtońscy, nie będą parli do otwartego konfliktu, raczej zadowalając się wpływami polityczno-ekonomicznymi, do czasu, aż poczują, że są w stanie powiedzieć twarde: Bu (nie). Do tego czasu będą starały się co jakiś czas sprawdzać hegemona, sprawdzając sprawność, uciekając od konfrontacji.

Przykro mi jeżeli zmartwiłem kogoś, kto spodziewał się prognozy jakiegoś wielkiego konfliktu militarnego w Europie lub Azji, moim zdaniem raczej do niego nie dojdzie, zbyt wielu szachuje się wzajemnie, aby do niego doszło…

Data:
Kategoria: Świat

JuliuszKrzysztoforski

Myśli spisane na kolanie - https://www.mpolska24.pl/blog/mysli-spisane-na-kolanie1

Niecodzienik pisany o jutrze, czasami o wczoraj, bez najmniejszego zainteresowania dzisiaj

Motto:
Kto nie myśli o jutrze, będzie miał kłopoty, zanim dziś się skończy (przysłowie chińskie)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.