Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Putin beneficjentem kryzysu imigracyjnego w Europie

Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Zamach terrorystyczny w Sztokholmie, eksplozje w Dortmundzie, wszystko to w przeciągu zaledwie kilku dni… Bezradność europejskich polityków wobec islamu zaczyna już wzbudzać śmiech, tymczasem za każdym razem giną niewinni ludzie, zaś europejscy politycy reagują płaczem lub marszami milczenia, inni znów naciskają na pozostałe kraje w kwestii przyjmowania imigrantów. Skąd bierze się ta bezradność europejskich polityków i urzędników?

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego: Myślę, że ta bezradność wynika nie tylko z braku stanowiska Europy w kwestii zagrożenia ze strony islamu, ale również z próby zatuszowania swoich poważnych błędów. Warto bowiem zauważyć, że dużą część przywódców krajów członkowskich Unii stanowią ludzie, którzy jeszcze niedawno zapraszali islamskich imigrantów do swoich krajów oraz tłumili słowa realistycznej, pragmatycznej krytyki ze strony tych, którzy obawiali się społecznych, kulturowych, cywilizacyjnych oraz ekonomicznych efektów istotnego zwiększenia obecności muzułmańskiej w chrześcijańskiej Europie. Ci przedstawiciele europejskiego establishmentu nie chcą dziś przyznać się do błędów, gdyż doskonale zdają sobie sprawę, że byłby to koniec ich kariery. Uderzenie się w pierś, przyznanie: „Nie mieliśmy racji, mieli ją ci, których oskarżaliśmy o skrajnie prawicowe tendencje i populizm”, byłoby dla nich katastrofą polityczną. W ostatnich dwunastu latach ci ludzie pełnili rolę „strażników politycznej poprawności”, która właściwie nie dopuszczała do tego, by mówić o jakichkolwiek problemach z islamskimi imigrantami. Jeżeli już, to ta muzułmańska fala była malowana wyłącznie w pozytywnych, różowych barwach, bez żadnych światłocieni, bez odrobiny krytycznej refleksji. Jeżeli więc mówimy dziś, że klasa polityczna UE ośmiesza się brakiem wizji, jest to jak najbardziej uzasadnione. A geneza takiego postępowania wynika wyłącznie ze strachu tych ludzi o własne stanowiska, ponieważ przyznanie się przez nich do poważnych błędów w polityce imigracyjnej ich krajów oraz całej Unii mogłoby pogrzebać ich eksponowane miejsca w polityce.

Wydaje się, że nie byłoby dziś problemu z imigrantami, gdyby nie konflikt w Syrii. Wielu komentatorów określa sytuację w Syrii jako „jeden wielki kocioł”. Oprócz reżimu al-Asada i sił opozycyjnych, w Syrii „ścierają się też Rosja i USA. Kiedy w ubiegłym tygodniu Stany Zjednoczone zaatakowały bazę lotniczą wojsk Asada w odpowiedzi na użycie przez reżim broni chemicznej wobec cywilów, rzecznik Kremla powiedział w imieniu Władimira Putina, że USA zaatakowały suwerenne państwo. Z kolei wielu komentatorów uważa, że konflikt w Syrii eskaluje właśnie Rosja, zaś uchodźców czy imigrantów przybywających do Europy „produkuje” w istocie Putin do spółki z Asadem

Wszystko to należy rozpatrywać w znacznie głębszym i szerszym kontekście. Problemy z ofensywnym islamem, który wdziera się w rzeczywistość polityczno-społeczno-kulturową zaczęły się bowiem znacznie przed tą wielusettysięczną falą uchodźców. Już wcześniej poszczególne kraje członkowskie UE prowadziły politykę „otwartych drzwi”, w praktyce zachęcając – czy to zasiłkami społecznymi, czy to obfitymi programami pomocowymi – muzułmańskich imigrantów do przyjazdu do ich państw, a także ściągania rodzin. To było już dekady temu, ale pogłębiło się od wojny w Iraku, od Arabskiej Wiosny, a obecna sytuacja to tylko zwiększenie tego exodusu. Nie da się natomiast zaprzeczyć, że politycznym beneficjentem kryzysu migracyjnego w Europie jest Putin. Ten kryzys osłabia Europę i dzieli ją na tych, którzy- kierując się pragmatyzmem, podchodząc do sprawy realistycznie, nie chcą migrantów, wiedząc, jaki może to być w przyszłości „ból głowy”; i tych, którzy migrantów już przyjęli, a dziś rozpaczliwie szukają formuły, by podzielić się kłopotem, zwłaszcza z krajami „nowej Unii”. A Putin z kolei gra na tych nastrojach. Skłóca, dzieli i destabilizuje.

Co jednak z tymi, którzy uważają, że Putin nie jest problemem, a jego rozwiązaniem, że USA powinny „dogadać się” z Rosją i wspólnie walczyć z reżimem al-Asada? Dlaczego takie rozumowanie jest niebezpieczne?

Rosja, zwiększając swoją aktywność w Syrii, w relacjach z Iranem, czy też szerzej – na Bliskim Wschodzie i w Zatoce Perskiej – tak naprawdę lewaruje swoją pozycję w innych regionach. To takie „mruganie okiem” do Amerykanów i Zachodu: „Ok, wycofamy się z Syrii, oddamy Assada, trudno. Ale wówczas Wy, Zachodzie, na zasadzie coś za coś, ustąpicie np. w kwestii Europy Wschodniej”…

Donald Trump od trzech miesięcy jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Czy relacje między Rosją i USA to jeszcze wzajemne sprawdzanie, „testowanie” przez Putina nowego prezydenta bez doświadczenia politycznego, czy też wchodzą na nowy poziom?

Donald Trump, kompletnie wbrew oszczerstwom establishmentu amerykańskiego i europejskiego, robiącego z niego „agenta Kremla”, przyjął twardy kurs wobec Moskwy. A wyjątkowa propaganda psuedoelit politycznych zarówno w USA, jak i w Europie, poniosła kompletne fiasko. Rosja natomiast jest krajem przyzwyczajonym do bezkarności, niespodziewana dla wielu twarda postawa Trumpa musiała być pewnym zaskoczeniem. Okazuje się, że Trump to nie Obama, który w relacjach z Federacją Rosyjską postępował jak struś chowający głowę w piasek, zwłaszcza podczas swojej pierwszej kadencji. Rosjanie weszli do Syrii, ponieważ wiedzieli, że Barack Obama tylko mówi o nieprzekraczalnej czerwonej linii, po czym i tak wybiera rozwiązania pacyfistyczne i krótkowzroczne. Amerykański odwet w Syrii jest na tyle dobrym rozwiązaniem, że bądź będzie wiązał Rosji ręce w tym regionie, bądź zmusi ją do odwrotu. Zresztą oba są dla nas korzystne, ponieważ drugie oznacza spektakularną porażkę Moskwy w wymiarze propagandowym, a pierwsze – prawdopodobnie zwiększenie sił i środków przeznaczonych dla rosyjskiej ekspansji w Syrii.

Konflikt w Syrii nie rozwiąże się tak szybko i tak łatwo, póki co Europa wciąż ma i zapewne będzie mieć problemy z kolejnymi falami imigrantów. Jak w Pana ocenie ułoży się przyszłość naszego kontynentu, jak Europa upora się z tym kryzysem, jak długo jeszcze będzie trwała ta bezradność? Zwykli obywatele malują kredą na chodnikach serduszka i pacyfistyczne hasła, bo nic więcej nie mogą zrobić; ci, którzy mogliby cokolwiek zrobić, czyli wysocy rangą urzędnicy i politycy płaczą po kolejnych zamachach, media informują o tym, że znów „ciężarówka” zabiła kilka osób lub roztrząsają czy zamachowiec nie był przypadkiem chory psychicznie, a tymczasem giną niewinni ludzie

Są dwa głosy Europy: głos quasi-elit i sterroryzowanej „polityczną poprawnością” części europejskiego społeczeństwa i ten bardziej ostrożny, głos narodów Europy, domagających się realnej walki z radykalizmem islamskim, jak również postawienia szlabanu dla swoistej muzułmańskiej inwazji na nasz kontynent. Myślę, że ten pierwszy głos będzie teraz się nasilał, ponieważ wiem, że Unia Europejska przez najbliższe dwa lata – czyli do czasu następnych wyborów do europarlamentu – będzie miała nie tylko ostatni moment, aby przykręcić tę „śrubę” proimigracyjną. Potem w Parlamencie Europejskim przybędzie znacznie więcej eurosceptyków i eurorealistów, w porównaniu ze stanem obecnym, zatem tego rodzaju działania mogą być już niemożliwe. Obecnie jednak spodziewam się spektakli, których celem będzie przekonanie opinii publicznej, że imigranci są jednak „w porządku”, że nie powinniśmy w ogóle określać ich mianem muzułmanów, tylko np. „Azjatów”, a przede wszystkim – żeby w dalszym ciągu obowiązywał ten pacyfistyczno-liberalny bełkot. Natomiast w dłuższej perspektywie jestem pewien zwycięstwa na Starym Kontynencie tych środowisk politycznych, które myślą o muzułmańskich imigrantach w sposób realny, licząc się z wszelkimi kosztami, które poniesiemy w związku z ich przyjmowaniem nie tylko w wymiarze ekonomicznym, ale również w społecznym, kulturowym i religijnym.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

*Fronda (16.04.2017)


Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.