Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Prawo (i Sprawiedliwość) nie działa wstecz

Przedstawiona ostatnio przez PiS propozycja zmian w samorządowej ordynacji wyborczej wywołała lawinę reakcji. Konsultacje społecznościowe (to takie "konsultacje społeczne" poprzez "media społecznościowe") skupiają się na najbardziej kontrowersyjnym punkcie reformy, jakim jest ograniczenie do dwóch liczby kadencji, które mogliby sprawować wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Opozycja zmian nie odrzuca, ale sprzeciwia się wliczaniu dotychczasowych kadencji na poczet nowych rozwiązań. Uzasadnieniem ma być rzymska zasada, że „prawo nie działa wstecz”.

Prawo (i Sprawiedliwość) nie działa wstecz
Andrzej Duda
źródło: flickr.com

Przeszłość

Zacznę od tego, że wprowadzenie nowych przepisów i uniemożliwienie startu w wyborach kandydatom, którzy już dwie kadencje byli wójtami, burmistrzami czy prezydentami miast nie jest działaniem prawa wstecz. Mielibyśmy z nim do czynienia, gdyby w momencie przyjęcia ustawy stanowiska stracili wszyscy samorządowcy, którzy pełnią trzecią lub kolejną kadencję i na ich miejsce powołano by zarządy komisaryczne. W momencie poprzednich wyborów samorządowych nie było ograniczenia liczby kadencji, więc nie można by lokalnych polityków rozliczać z prawa, które wtedy nie obowiązywało. Jeśli nowe przepisy zaczną obowiązywać już w trakcie kolejnych wyborów, zasada „lex retro non agit” nie zostanie złamana.

Kiedy przyjmowano II poprawkę do konstytucji (brzmi amerykańsko, ale chodzi o nowelizację Konstytucji RP w roku 2009), do art. 99 dotyczącego biernego prawa wyborczego do Sejmu i Senatu dodano ust. 3: „Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”. W ten sposób ograniczono nie tylko możliwość kandydowania do parlamentu, ale również ubiegania się o urząd prezydenta (art. 127 ust.3). Zmianę poparło 404 spośród 413 głosujących posłanek i posłów, nikt nie był przeciw temu rozwiązaniu. Nowe prawo zaczęło obowiązywać od następnych wyborów, nikt nie usuwał z parlamentu osób, które nie spełniały nowego warunku w poprzednich wyborach – sytuacja analogiczna do zmiany w ordynacji samorządowej. Nowe przepisy objęły wszystkie osoby „skazane prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”, a nie tylko te, które zostały skazane po wejściu w życie nowelizacji. Nikt wtedy nie krzyczał, że to „działanie prawa wstecz”, a poprawkę do konstytucji zgodnie poparły kluby parlamentarne PO, PSL, PiS i Lewicy, a także wszystkie koła poselskie i większość posłów niezależnych. Co się w takim razie zmieniło przez te kilka lat? W którym miejscu rzymska zasada zmieniła swój sens? I nie ma tu znaczenia, że pozbycie się z parlamentu osób skazanych to co innego niż pozbycie się z samorządów lokalnych liderów. Zasada to zasada: albo się jej przestrzega i realizuje w prawie, albo się ją ignoruje nawet w konstytucji i nie ma wtedy konieczności uwzględniania jej w aktach prawnych niższej kategorii.

Ustalenie czy faktycznie proponowane rozwiązania łamią zasadę „lex retro non agit”, czy też nie, jest sprawą fundamentalną, ponieważ będzie stosowane do całości przepisów, a nie tylko w przypadku wyborów na urząd organu wykonawczego w gminie. Jeżeli uznamy, że dwie kadencje trzeba by liczyć dopiero od wyborów odbywających się po wejściu w życie nowych przepisów, to nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby kolejnym prezydentem Polski został Aleksander Kwaśniewski. Co prawda konstytucja dopuszcza tylko jedną reelekcję (art. 127 ust.2), ale na mocy obowiązywania konstytucji z 1997 r. Kwaśniewski prezydentem został wybrany tylko raz, w 2000 r. Dlatego też miałby możliwość ubiegania się o jeszcze jedną kadencję. A Lech Wałęsa to nawet o dwie. Czy naprawdę chcemy iść tą drogą? 

Przyszłość

Oczywiście Prawo i Sprawiedliwość nie forsuje nowych przepisów po to, żeby Aleksander Kwaśniewski mógł przez kolejnych 5 lat być prezydentem. Nie można jednak wykluczyć, że w ten sposób tymczasowo Przewodnia Siła Narodu będzie chciała ugrać coś dla Andrzeja Dudy. Przyjęcie postulowanej przez opozycję interpretacji zasady „prawo nie działa wstecz” spowoduje, że w przypadku, gdy PiS przyjmie nową konstytucję z ograniczeniem liczby kadencji prezydenta, np. 2x5 lat czy 1x7 lat, to Andrzej Duda będzie mógł ponownie ubiegać się o prezydenturę, nie uwzględniając kadencji, na którą został wybrany w 2015 roku.

Jeżeli projekt PiS-u trafi do Trybunału Konstytucyjnego, a trafi, to będą możliwe dwie opcje: TK uzna zgodność z konstytucją reformy i nie dopatrzy się złamania zasady o niedziałaniu prawa wstecz. Spotka się to z krytyką opozycji, która oskarży Trybunał o upolitycznienie, a Prawu i Sprawiedliwości pozwoli rozsiąść się na samorządowych stołkach. Jeżeli jednak TK uzna, że kadencje trzeba liczyć dopiero od następnych wyborów, to opozycja z radością przyklaśnie takiej sytuacji. PiS-owi odsunie to w czasie przejmowanie samorządu, ale otworzy drzwi do innych zmian, z prezydenturą Dudy na czele.

Jeżeli rzeczywiście partii rządzącej chodzi właśnie o taki obrót sprawy, to opozycja działa dokładnie po myśli PiS-u, który widzi i planuje dużo dalej niż opozycja jest w stanie sobie wyobrazić, a co dopiero zobaczyć. Taka krótkowzroczność może doprowadzić do tego, że po krótkiej choć głośnej radości, przyjdzie moment przejrzenia na oczy i dostrzeżenia, że opozycji pozostał już tylko płacz i zgrzytanie zębów (niewierzącym – plucie sobie w brodę).

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.