Oczywiście nie przestaną one pełnić dzisiejszej funkcji partyjno-rządowej tuby propagandowej. Gwarantem tego jest sposób powoływania Rady Mediów Publicznych, których członków ma mianować Sejm (czyli większość sejmowa podporządkowana prezesowi Kaczyńskiemu), Senat (czyli tak jak w przypadku Sejmu – decydować będzie prezes Kaczyński) i prezydent (niech mi prezydent Duda wybaczy – ale dotychczasowa praktyka pokazała, że to też oznacza decyzję prezesa Kaczyńskiego). Czyli będzie tak jak teraz, tylko jeszcze bardziej.
Ciekawe jest jednak, jak należy rozumieć przymiotnik „narodowy” w odniesieniu do d. mediów publicznych. Słowo „naród” można przecież rozumieć w sposób otwarty, wspólnotowy, tak jak w naszej Konstytucji („My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”) lub w sposób wykluczający, wiążący pojęcie narodu z pochodzeniem etnicznym, wyznaniem czy „jedynie słusznymi” „narodowymi” poglądami politycznymi.
To, o jakie rozumienie narodu w odniesieniu do b. mediów publicznych chodzi, w sposób przekonujący zobrazował nam w swoim programie „Warto rozmawiać” Jan Pospieszalski, zapraszając do studia członków faszyzującego Obozu Narodowo-Radykalnego – organizacji, która głoszoną ideologią, hasłami, sposobem działania wprost nawiązuje do niesławnej tradycji przedwojennego ONR-u.
Obawiam się, że to ani przypadek, ani też „wypadek przy pracy”. Nowym mediom narodowym pod władzą PiS-u bliżej będzie do koncepcji narodu w wydaniu ONR niż tej, która zawarta jest w naszej Konstytucji. Bo według dzisiaj rządzących prawdziwy naród to nie „wszyscy obywatele”, lecz jedynie ci, którzy działania rządzących popierają. Do tak rozumianego narodu oczywiście znacznie bardziej przynależą członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego niż praktycznie z niego wykluczeni aktywiści Komitetu Obrony Demokracji. Że tak właśnie jest – będą nas o tym przekonywać, dzień po dniu, narodowe (choć nadal partyjno-rządowe) media.
Pocieszające jest tylko to, że to propagandowo-narodowe przesłanie trafia i trafiać będzie do coraz mniejszej liczby widzów. Bo oglądalność telewizji pod rządami PiS-u i Jacka Kurskiego nieustająco spada. Większość Polaków już nie trawi tej mieszaniny rządowej propagandy, smoleńskich fantasmagorii, rydzykowego katolicyzmu i narodowej tromtadracji. A to z kolei daje nadzieję, iż potwierdzi się stale obecna w Polsce zależność, że ten, kto ma w rękach telewizję, ten przegrywa wybory.
Co tam w kasynie, panie Piskorski? Ruletka czy Black Jack? :D