Pisałem o strategii, o konsekwencjach złej polityki na Bliskim Wschodzie oraz o tym, że ani mury ani FRONTEX nie pomogą w kształtowaniu bezpieczeństwa w Europie, jeśli nie zmieni się polityka Zachodu: "Półtora miesiąca po masakrze w Paryżu i… przed kolejnymi zamachami”
Ze smutkiem konstatowałem, że zamachów będzie więcej, ponieważ napięcia i zniszczenia – śmierci jest więcej na Bliskim Wschodzie. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że owe napięcia, zniszczenia i śmierć, są wynikiem walki pomiędzy mocarstwami i lokalnymi aktorami na Bliskim Wschodzie o wpływy i surowce – zapewne w takiej kolejności ponieważ jedno wynika z drugiego. Tę walkę prowadzi się za pomocą grup, które tym samym się radykalizują (o czym piszą psychologowie społeczni, a czego nie chcą lub nie są wstanie zrozumieć politycy). Te grupy – radykalizując się i w miarę wzrostu swoich możliwości operacyjnych - są w stanie atakować przeciwnika nie tylko w rejonie konfliktu, ale też przenosić działania na tereny państw–mocodawców przeciwnych grup walczących w regionie. Do tego wskutek poziomu skomplikowania gry w regionie grupy te często są skłonne atakować także swoich mocodawców. Oczywiście czynią to za pomocą aktów terroru czy to w Stambule, Ankarze, Moskwie, Paryżu, Brukseli, ale też w Mosulu, Bagdadzie, Kairze, na Synaju czy w Bejrucie. Fala terroru jest więc pochodną wielkich możliwości walki o wpływy w regionie Bliskiego Wschodu. Te możliwości powstają wtedy, gdy słabnie władza w poszczególnych państwach i społeczeństwa popadają w kryzys ekonomiczny a jednocześnie siły zewnętrzne wykorzystują grupy lokalne do walk wewnętrznych w swoim imieniu: Relacje na Bliskim Wschodzie w 2003 i 2016 roku .
Z drugiej strony, nawoływania do negocjacji, uśmierzania konfliktów zamiast eskalowania pozostają bez odzewu: Zarys strategii bezpieczeństwa UE w kontekście kryzysu imigracyjnego
Wielu polityków i dziennikarzy wprost (choć nieoficjalnie) mówi, że aby zmienić politykę musi chyba wydarzyć się “coś strasznego”…. a więc dlatego pytam – ile jeszcze ofiar potrzeba politykom-decydentom, by zrozumieć że naturalne reakcje ludzkie (wyjaśniające mechanizmy radykalizacji grup społecznych) są oczywiste i zachodnie czy rosyjskie “wojny tabloidowe” niczego nie zmienią w tej kwestii. Potrzeba STRATEGII nastawionej na wynik Win-Win zarówno dla Zachodu jak i graczy bliskowschodnich.
Jeśli chodzi o możliwość czy jej brak w kwestii negocjacji turecko-kurdyjskich, izraelsko-palestyńskich czy irańsko-saudyjskich warto przypomnieć porozumienia z Camp David, czy w ramach polityki “0 problemów z sąsiadami” porozumienie Erdogana z Ocalanem lub też bardzo interesujący program dla pokoju na BW Arabii Sadyjskiej sprzed kilku lat… Zarówno więc potencjał Zachodu tak finansowy, jak intelektualny jest olbrzymi, a i możliwości organizacyjne też spore, to, czego brak, to jednak wola polityczna. Występują tu w mojej opinii dwa czynniki – czasem wspólnie, czasem pojedynczo: 1. Przekonanie o braku rozwiązań (wynikające z małej wiedzy), 2. Cyniczna gra na uzyskiwanie wpływów i wiara w mechanizmy kolonialne, a więc zwalczanie przeciwników i wpieranie sojuszników z bezwzględną wiarę w rozwiązania militarne.
Mój komentarz do zamachów w Polskie Radio 24: