Kiedyś oglądałem oskarowe filmy, bo uważałem, że tak powinien postępować człowiek kulturalny. Odszedłem od tego dogmatu, gdy „Titanic” dostał grad statuetek. Moim zdaniem ten film to zwyczajny gniot, niewnoszący nic do sztuki, ot zrealizowana z rozmachem brazylijska telenowela.
Ostatnio dostałem kolejny argument, żeby mieć Oskary w … , dokładnie tam. Otóż Murzyni oburzyli się, że są pomijani w nominacjach przez Akademię Filmową. Trudno się z tym nie zgodzić, mało tego, równie dyskryminowani są Aborygeni, Maorysi, Hindusi, Indianie i Eskimosi. Jak widać Oskary to strasznie rasistowska nagroda. Po takich „akcjach” murzyńskich aktywistów oraz po tym, gdy przedstawiciel tej rasy oburzył się na białego Jezusa Chrystusa z obrazu Sebastiana Ricci (1659-1734) i pozwał New York Metropolitan Museum of Art za obrazę i dyskryminację, człowiek zaczyna wierzyć, że panowie Charles Murray i Richard J. Herrnstein, którzy dowodzili naukowo w książce “The Bell Curve”, że Murzyni są obiektywnie głupsi od białych, mieli rację.
Apel do Murzynów
Moi kochani Murzyni – zawsze byłem jednym z Was, ale nie możecie mi utrudniać zadania. Pewnych spraw nie da się obronić, szczególnie tych, które urągają elementarnej inteligencji. Dlatego zamiast wystosowywać kretyńskie postulaty o braku nominacji oskarowych i przemalowywać Jezusika, weźcie się do roboty, zagrajcie w jakimś dobrym filmie, a ja na pewno na niego pójdę do kina z powodu mojego umiłowania do sztuki filmowej, a nie ze względu na kolor skóry aktora.