Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Transparentność, modne to ostatnimi czasy słowo.

Statystyczny Kowalski oczekuje „małżeństwa przejrzystości i uczciwości”? Prawo czy Przepisy? Sprawność czy sprawiedliwość? Pozytywizm? A może to już było?

Transparentność, modne to ostatnimi czasy słowo.

Cóż ono realnie ma oznaczać i czym ma skutkować realne zastosowanie? W teorii ma zapewniać przejrzystość, jasność reguł i ich zastosowania. Zastanówmy się, gdzie „statystyczny Kowalski” tejże transparentności oczekuje. Zadałem sobie trud poszukiwań i okazało się, że żadna z sondażowni nie przeprowadziła takich badań (mnie przynajmniej takowych nie udało się znaleźć). Bazować więc będę na ułomnej empirii rozmów ze „statystycznymi”.

Generalizując, ludzie oczekują tejże przejrzystości na 2 płaszczyznach, pierwszą jest sprawowanie władzy, a drugą finanse.

Mówiąc prosto, ludzie oczekują, że gdy ktoś rządzi (mniej istotne czy w Pałacu Prezydenckim, Kancelarii Premiera, czy Urzędzie Gminy w Bobkach Górnych) ma czynić to w taki sposób, aby „statystyczni” nie mieli wątpliwości co do intencji i sposobów realizacji zadań w sposób jasny i uczciwy. Tak, uczciwy, bo transparentność według tego, jak ludzie ją rozumieją, nieodłącznie związana jest z uczciwością. Ludzi nie interesują specjalnie jakieś piętrowe konstrukcje prawne, które mają realnie bądź jedynie deklaratywnie zapewniać funkcjonowanie „małżeństwa przejrzystości i uczciwości”.

Skoro ci „statystyczni” w przeciwieństwie do kreujących tony przepisów i procedur (nierzadko wzajemnie sprzecznych) pojmują rzeczy prosto, być może jest to punkt wyjścia dla naszych „kreatorów biurokracji” (tutaj pewnym memento jest odwołanie byłego pełnomocnika MON ds. procedur antykorupcyjnych z zarzutami korupcyjnymi).

Nie jest też tajemnicą, że „całkiem przypadkowo” niezmiernie często postępowania o zamówienia publiczne wygrywają „znajomi królika”, mimo kilku już ton przepisów i orzecznictwa w zakresie prawa zamówień publicznych. Tu może warto przypomnieć, że uchwalona w 1994 r. ustawa o zamówieniach publicznych nowelizowana była wprost absurdalną liczbę razy (zdarzało się i kilka razy w roku), podobnie rzecz się miała z Ustawą Prawo zamówień publicznych z 2004 r.

W czym tkwi problem? Aby to wyjaśnić, musimy sięgnąć nieco w historię i przywołać pozytywizm prawniczy oraz dynamizm normatywistyczny i ich konsekwencje. Zdaniem twórców tego prądu (duże zróżnicowanie) normy prawne nie muszą mieć żadnych związków z normami moralnymi, a sama ocena prawa (moralna) nie ma wpływu na jego obowiązywanie. Ten koncept, dzisiaj powszechnie akceptowalny, stał się jedną z przyczyn haniebnych zbrodni XX wieku.

Pozornie jest logicznym, iż jakieś przepisy instrukcyjne regulujące np. zachowania urzędników nie muszą mieć żadnych związków z moralnością (np. sposoby archiwizowania akt), niestety poczynienie wyłomu w naturalnej dla każdego człowieka zasadzie powoduje rozziew między tonami produkowanych przepisów i tym, co ludzie rozumieją jako prawo. Finalnie prowadzi to do systematycznego upadku szacunku dla systemu prawa…

Postawić w tym miejscu można by pytanie o to, czy można zadekretować jakimś przepisem transparentność i uczciwość? Można i to się dzieje, a czy urzędnicy poddają się tym przepisom i postępują w sposób transparentny i uczciwy? W tym miejscu łatwo o spór między optymistami i pesymistami. Każda ze stron ewentualnego sporu będzie miała wcale niemały zasób argumentów. Lecz sięgając głębiej, pytając „statystycznego”, po co jest prawo, możemy przekonać się, że w zdecydowanej większości przypadków odpowiedzi oscylować będą wokół pojęć sprawiedliwość i jasność, prostota. Hm. Jak to się ma do pozytywizmu prawniczego? Rozmijają się…

Tu celowym wydaje się przytoczenie wyjątków z języka angielskiego, które mym zdaniem świetnie oddają, w czym rzecz (a co w języku polskim jest nieostre): What is a law? Jest pytaniem o treść przepisu. What is the law? Jest pytaniem o to, co stanowi prawo. Natomiast What is law? Pyta o to, czym jest prawo… Zapewne dla osób dobrze znających język angielski intrygujące to nie jest, ale mam nadzieję wzbudzi chwilę zastanowienia u pozostałych (na co w tym miejscu liczę).

Jeżeli połączymy oderwanie norm prawnych od norm moralnych, a jednocześnie nieuchronnie i konsekwentnie przyjmiemy dynamizm normatywistyczny, musimy uznać, że zadekretować możemy wszystko, a co więcej to, co wczoraj dekretowaliśmy jako prawo, jutro prawem może przestać być, gdyż właśnie zmieniliśmy postrzeganie potrzeb tegoż prawa i konwencjonalność norm umożliwia nam właśnie w tej chwili doskonale odwrotny stosunek do danej materii.

Sięgając fundamentów i wracając do transparentności (po nieco - być może - przydługiej dygresji) możemy dostrzec, że skoro prawo ma służyć ludziom, a nie sobie i aparatowi władzy, musi posiadać jasne podglebie, akceptowane przez ludzi. Abstrakcyjność bytów prawnych czy też, modnie to nazywając, ich wirtualność w żaden sposób nie służy poczuciu sprawiedliwości „statystycznych”, a - jak się wydaje - prawo ma służyć właśnie społeczeństwu…

Jeżeli przyjmiemy, że ludzie muszą czuć, że system prawa jest sprawiedliwy, a może być taki tylko przy realnie podjętej próbie wdrożenia „małżeństwa przejrzystości i uczciwości”, co więcej, aby to zapewnić, przepisy muszą być jasne, proste i możliwe do przeczytania i zrozumienia przez osobę zainteresowaną.

Podsumowując, jeżeli transparentność w sprawowaniu władzy (mniej istotne czy wykonawczej, ustawodawczej czy sądowniczej) ma być kiedyś osiągnięta, a nie pozostawać abstrakcyjnym pustosłowiem, trzeba podstawę tegoż, czyli przepisy, zbliżyć do prawa (prawa w rozumieniu „statystycznego Kowalskiego”). Czy jest ktoś gotów na taką kontrrewolucję?

 

O przejrzystości w finansach innym razem



Data:

JuliuszKrzysztoforski

Myśli spisane na kolanie - https://www.mpolska24.pl/blog/mysli-spisane-na-kolanie1

Niecodzienik pisany o jutrze, czasami o wczoraj, bez najmniejszego zainteresowania dzisiaj

Motto:
Kto nie myśli o jutrze, będzie miał kłopoty, zanim dziś się skończy (przysłowie chińskie)

Komentarze 2 skomentuj »

Pozwoliłem sobie udostępnić na mojej stronie fb "Socjologia Złodziejstwa"
Pozdrawiam.

Cieszę się, że tekst okazał się być użyteczny, znajdę chwilę, to pojawią się kolejne.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.