Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Obłędny "klasyk"

Podobno: "Trzeba przywrócić wiek emerytalny wszystkim, którzy w momencie płacenia pierwszej składki mieli obiecaną emeryturę w wieku 60/65 lat”, bo rzekomo na tej podstawie, m.in., podejmowano decyzję, czy podjąć pracę, czy też nie. Ten „klasyk” pochodzi z domniemania, że peerelowskie emerytury miały charakter umów ubezpieczenia emerytalnego w sensie liberalnym, tzn. uzgadniamy z ubezpieczalnią, że będziemy wpłacać dane składki i jeśli przeżyjemy, to wygrywamy emerytalne płatności, a jeśli nie przeżyjemy, to wygrywa ubezpieczyciel. Taki sobie emerytalno-ubezpieczeniowy hazardzik.

Obłędny "klasyk"
źródło: internet

Przez cały PRL wwadza ręcznie sterowała sobie zarówno poziomem składek (od kilkunastu do 45%), jak i świadczeniami emerytalnymi. Faktem jest, że wiek emerytalny 60/65 utrzymywała, ale zarówno „input” (składki), jak i „ouput” (świadczenia) były w totalitarnej gestii wwadzy, a stąd domniemanie w tym kontekście, tzn. zapowiadanie danego wieku emerytalnego, jakichś umów emerytalnych w znaczeniu liberalnym, to istne kuriozum?!?!?

Powyższy „klasyk” jest nie tylko absurdalny z w/w powodu, bo gdybyśmy nawet przyjęli, że obywatelki i obywatele dorozumiewali ich istnienie, ponieważ przykładowo "tak było na Zachodzie”, to schodzimy nie tylko na jeszcze wyższy poziom niedorzeczności, ale wprost w otchłań ignorancji.

Na mitycznym Zachodzie umów emerytalnych typu „defined benefits” (gwarantujących ściśle określone świadczenia po ukończeniu danego wieku) było i jest jest jak na lekarstwo. Dlaczego? Bo wtedy potencjalny ubezpieczyciel (zobowiązujący się świadczyć konkretną emeryturę w dość odległej przyszłości) musiałby oszacować a) ile będą warte aktywa zgromadzone z wpłacanych i inwestowanych przez 45 lat składek, b) na ile lat wypłat emerytur będzie musiał on wystarczyć ("żywotność") oraz c) inne parametry makroekonomiczne, np. deflacja/inflacja, co nie jest, wcale takie łatwe, a mówiąc wprost: to wróżenie z fusów. I to dlatego prawie żadne prywatne instytucje emerytalno-ubezpieczeniowe nie podejmują się takiego hazardu, a jeśli nawet, to wtedy, chyba wyłącznie dla formalności, kwotują takie progowe stawki (składki), że nikt nie zawarłby umowy na takich warunkach. No cóż, nie miejmy złudzeń, „pozbycie się” (przeniesienie na firmę ubezpieczeniową) ryzyka w takim wymiarze musi drogo kosztować. Można by zatem odnotować oczywiste spostrzeżenie, że to samo życie zweryfikowało tę nazbyt ryzykowną ideę liberalnych polis emerytalnych gwarantujących ściśle określone wypłaty już „na stracie”.

Niestety zdarzyło się tak, że w czasach prosperity nawet prywatne firmy (ale nie towarzystwa emerytalno-ubezpieczeniowe - one są wszak „starsze i mądrzejsze”) „stymulowane” przeróżnymi rządowymi regulacjami i przywilejami podatkowymi, zdurniały do tego stopnia, że brały na siebie w/w ryzyka i „obiecywały” konkretne emerytury swoim pracownikom. Szybko jednak (po parunastu latach, gdy skończyła się bańka-wstańka) dostrzegły swoją „nonszalancję” w podejmowaniu takich długookresowych zobowiązań, gdy w okresie dekoniunktury musiały znacznie „dopompowywać” swoje fundusze, niektóre z nich do tego stopnia, że musiały, rzecz jasna, zbankrutować pomimo, że jako przedsiębiorstwa były bardzo dobrze zarządzanymi i rentownymi interesami.

Obecnie wszystkie niemalże firmy „wygaszają” swoje systemy emerytalne o ściśle zdefiniowanych świadczeniach emerytalnych (mądry Anglosas po szkodzie?), a nie ustanawiają nowych, bo gdy się pieniądze kończą… I w niezliczonych przypadkach kończą się stosowną redukcją świadczeń emerytalnych, bo niby kto by miał przejąć tę schedę naiwności? Leszcze-podatnicy?

Ponadto każda z tych umów przewidywała ściśle określone świadczenia WYŁĄCZNIE za okres składkowe, które nastąpiły pod jej reżymem, a była wypowiadalna na przyszłe okresy składkowe. Tzn. jeśli dana firma przyjęła, przykładowo składki za 15 lat i postanowiła z tym „skończyć”, to była zobligowana do wypłaty emerytury, po ukończeniu danego wieku emerytalnego, jedynie proporcjonalnie do okresu składkowego (przykładowo: 15/40 części), a nowe składki przyjmowała już na nowych zasadach.

Jeśli chodzi natomiast o uwzględnienie „praw nabytych” sprzed reformy 1999 roku, to zostały one potraktowane WYJĄTKOWO hojnie (i tak jest do chwili obecnej), tzn. wystarczyło „udowodnić”, czy raczej wskazać, przykładowo 10 „najlepszych” lat składkowych, a te zostały grzecznie uwzględnione w wyliczeniu tzw. kapitału początkowego (1999), co oznacza że z „przedreformowymi” „prawami nabytymi” „postąpiono” znacznie korzystniej dla emerytów niż ma to miejsce na wolnym rynku.

Osobiście jestem absolutnym przeciwnikiem liberalnych umów emerytalnych, a nawet za prawnym zakazem ich zawierania, ale o tym to już przy następnej sposobności. Cieszmy się zatem, że w 1999 roku szczęśliwie przeszliśmy na kapitałowy system emerytalny i miejmy nadzieję, że z tej drogi już nie zawrócimy. A emeryci niech sobie przechodzą na emeryturę, kiedy chcą. UWOLNIJMY wiek emerytalny!

Data:
Tagi: #
Komentarze 1 skomentuj »

Przypominam,że nikt w PRLu nie wybierał czy chce iść do pracy czy nie.Bezrobocia oficjalnie nie było.Nie chodzi o to czy ktoś w PRL czy w III RP wybierał czy iść do pracy czy nie.Chodzi o to,że wchodzący na rynek pracy znali próg wieku,w którym będą uprawnieni do przejścia na emeryturę.Znali.Nikt nie informował,że ów próg będzie,a nawet,że w ogóle może być podwyższony.Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyjdzie do głowy,że można ustanowić prawo działające wstecz.Bo o to tu właśnie chodzi,to wprowadzenie zasadniczych zmian,które obejmują wszystkich,zamiast tylko tych,którzy dopiero wejdą na rynek pracy jest nieuczciwe - lex retro non agit.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.