Nitka w oku
W XXI wieku mamy coraz więcej zaawansowanej techniki, ale coraz mniej dociekliwych profesjonalistów.
Nie raz i nie dwa możemy to odczuć na własnej skórze.
W moim osobistym odczuciu na mojej skórze ostatnia sprawa dotyczyła oka.
Od miesięcy udawałem się do kilku okulistów, ponieważ miałem problem z kondycją lewego oka.
Ropiało. Po tych wizytach otrzymywałem krople do oczu, które niestety pomagały tylko... teoretycznie.
Po kilku miesiącach i po czwartej wizycie u specjalisty (w tym wypadku czcigodnego okulisty) okazało się, że w oku była:
długa i czarna nitka!
Dlaczego wcześniej żaden z fachowców nie dostrzegł nitki w oku?
Paradoksalnie można to wytłumaczyć wysoką techniką obecnej okulistyki.
Bardzo zaawansowane technologicznie przyrządy nie zastąpią jednego –
odwiecznego myślenia za pomocą tradycyjnej metody rozumowej.
Panie
okulistki polegały na swoich cudownych przyrządach medycznych do tego
stopnia, że nie włączyły myślenia osobistego procesora z szarych komórek
ludzkiego mózgu.
Paradoks bicia rykoszetem od coraz większej automatyzacji wszystkich funkcji człowieka dotyczy wielu aspektów życia ludzi.
Obserwujemy
właśnie, że im więcej techniki tym mniej ruchu (w tym ruchu szarych
komórek ) oraz przy okazji coraz gorsza kondycja organizmów ludzkich.
Z powodu komfortu życia współczesny homo sapiens po prostu głupieje.
Tylko wąska grupa kadry inżynierskiej oraz naukowej myślenie włącza na co dzień –
jakby to wypadało robić każdemu specjaliście.
Jak szybki jest to proces ukazuje opisany powyżej przypadek pomroczności jasnej okulistów.
To,
że akurat medycyna w Polsce jest dziedziną, która najszybciej podlega
temu zjawisku degradacji rozumu ludzkiego jest potęgowane fatalną
organizacją systemu opieki medycznej w naszym kraju.
Zresztą sam system również można określić jako teoretyczny.
Niestety, ale w Polsce opieka medyczna nie jest proporcjonalna do wzrostu poziomu wyposażenia technicznego gabinetów lekarskich.
Wynika to z dramatycznie złego systemu organizacji tzw. służby zdrowia.
Pacjent jest traktowany jak intruz, a nie jak chory potrzebujący pomocy.
Dotyczy to również wielu innych aspektów polskiego życia publicznego.
Urzędy
dla przykładu... – pełne są intruzów czyli petentów nachodzących
urzędników na ich salonach. Jednak w medycynie jest to najbardziej
odczuwalne.
Tak, że mimo ogromu nakładu środków finansowych w wielu instytucjach państwowych notujemy rekordy ignorancji.
Wynikającej z niechlujstwa i lenistwa umysłowego i fizycznego.
Najwyższy czas zmienić ten układ systemów bez sensu.
Jeżeli
nie dokonamy zmian organizacyjnych w instytucjach państwowych to
będziemy świadkami: kolejnych tysięcy bubli wynikających z niechlujnej
pracy pracowników tych instytucji.
Konsekwencją będzie dalsze marnotrawienie potencjału tkwiącego w rozwoju techniki.Potencjału, na który idą ogromne środki finansowe.
A nitka w oku jak była tak będzie....