Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Co zostało po arabskiej wiośnie ludów

Arabska wiosna ludów budziła wielkie nadzieje. Życzyliśmy wtedy jak najlepiej egipskim czy tunezyjskim środowiskom demokratycznym. Ale nadziejom towarzyszyły też obawy – czy aby zło, jakim były i są dyktatorskie reżimy Mubaraków, Asadów czy Kadafich, nie zostaną zastąpione jeszcze większym złem, jakie niesie chaos i islamistyczna przemoc.

W listopadzie 2011 roku komentowałem w „NaTemat” sytuację w Egipcie. Powszechne było wtedy oczekiwanie wycofania się armii egipskiej do koszar i oddania władzy cywilom. Pisałem wtedy, że z uwagi na olbrzymie szanse na wyborcze zwycięstwo islamistów, może się okazać, że tylko armia będzie w stanie zapewnić poszanowanie praw innych niż radykalni muzułmanie grup społecznych – takich np. jak zwolennicy świeckiego państwa lub chrześcijanie należący do kościoła koptyjskiego. Wystarczyło pół roku rządów demokratycznie wybranego Muhameda Mursiego z Bractwa Muzułmańskiego, by przekonać się, że islamiści mają za nic demokratyczne standardy, a zwłaszcza ten, który nakazuje, by rządząca większość szanowała prawa mniejszości.

Potępiany przez demokratyczny świat i oskarżany o mordowanie bronią chemiczną własnych obywateli, reżim Asada w Syrii okazuje się być złem nieporównywanie mniejszym, niż bestialskie rządy islamistów na terenie tzw. państwa islamskiego utworzonego na części terytorium Iraku i Syrii. To w ramach „jurysdykcji” tego państwa ścinano głowy tym, którzy przybyli na te obszary z pomocą humanitarną lub palono żywcem złapanych jeńców. Enklawa tego „państwa” na terenie Libii była miejscem jednej z najokrutniejszej zbrodni, jakim było ścięcie kilkudziesięciu Koptów z Egiptu – tylko dlatego, że byli chrześcijanami.

Ostatnie lata burzliwych przemian na Bliskim Wschodzie i na północy Afryki to – za wyjątkiem może Tunezji – bolesna lekcja dla Zachodu. Wielu w Europie łudziło się, że skoro w Czechach, Polsce, czy Bułgarii obalenie komunistycznych reżimów umożliwiło rozwój normalnej liberalnej demokracji, to tak powinno być wszędzie, bo naturalnym dążeniem człowieka jest życie w wolności. Okazało się, że wielu muzułmanom żyjących w Syrii, Iraku czy Libii bliżej jest do religijnego, mordującego innowierców i narzucającemu wszystkim jeden model życia średniowiecznego kalifatu niż do liberalnych wartości, którymi próbujemy się kierować w XXI wieku.

W dzisiejszym Egipcie czy Syrii wciąż aktywne są środowiska  gotowe angażować się w demokratyczne przemiany. Niestety na razie przegrywają one wobec zasadniczej alternatywy, która zdaje się dominować teraźniejszość i dająca się przewidzieć przyszłość państw i społeczeństw Bliskiego Wschodu i północnej Afryki – albo stabilność wojskowej, niekiedy krwawej dyktatury  albo chaos i zbrodnie średniowiecznego kalifatu.

Data:
Kategoria: Świat
Tagi: #

Paweł Piskorski

Paweł Piskorski - https://www.mpolska24.pl/blog/pawel-piskorski

Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego. Historyk. Poseł do Parlamentu Europejskiego (2004-2009), Wiceprzewodniczący (2001-2003) i Sekretarz Generalny (2003-2004) Platformy Obywatelskiej, Poseł na Sejm RP (1991-1993 i 1997-2004), Prezydent m.st. Warszawy (1999-2001), od 1987 roku działacz a w latach 1990-1991 Przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów.

Komentarze 1 skomentuj »

Specjalista nie tylko od warszawskich mostów i zamówień dla metra, ale też od polityki bliskowschodniej. Alfa i omega :P

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.