Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ja wiem, że on będzie!- o innowacjach w Polsce

Polacy przeznaczają za mało środków na naukę i innowacje. Banki i fundusze emerytalne odcięły się od finansowania nowoczesnych rozwiązań. Brakuje funduszy ryzyka.Większość środków finansujących innowacje pochodzi z programów UE.

Ja wiem, że on będzie!- o innowacjach w Polsce

Każdy zdaje sobie sprawę z wagi  nowych przedsięwzięć, które pozwalają na postęp, akumulacje bogactwa, budowę całych nowych sektorów gospodarczych . Innowacyjność jest ostatnio trendi, słyszymy o niej na każdym kroku.  Liczne rankingi i realne osiągnięcia pokazują, że  o czymś zapomnieliśmy.

Z pewnością o tym, że bez wspierania wyróżniających się jednostek i nowych rozwiazań Polska pozostanie krajem peryferyjnym. Nieefektywność systemu i niski kapitał społeczny jest dopełnieniem marnowania ogromnego potencjału, jakim są innowacyjne rozwiązania i technologie.  One się u nas rodzą, niektóre z nich są bardzo obiecujące, jednak niezbyt korzystne rozwiązanie prawne wraz z zapóźnieniem gospodarczym  i zmianą systemową, doprowadziły  do zaniku  współpracy nauki i i biznesu.  

 W latach 90 Polska gospodarka  została skolonizowana przez międzynarodowe koncerny, które nie  tylko zdobyły decydującą rolę w sektorze mediów i finansowania.  Stanowią większość średnich i dużych przedsiębiorstw w naszym kraju .Globalnie to  międzynarodowe koncerny są głównym dawcą kapitału dla innowacji. Rozwijają swoje zaawansowane produkty. Patentują taśmowo każde drobne rozwiązanie, co z pewnością często prowadzi do braku wdrożenia, jednak w ilości znajdują się często prawdziwe perły, te które są kołem zamachowym gospodarki. Duże projekty, w których rodzą się technologie są często finansowane przez  państwo. Polska administracja, nijak chce się przyłożyć do pewnych oczywistych posunięć w dziedzinach, których właśnie zajmujemy pozycje lidera.  Grafen finansowany jest w nikłym stopniu. Dla przykładu na Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych - głowę projektu - przeznaczono  15 mln Euro. Na 110 firm, które będą poszukiwały zastosowań grafenu w swoich branżach 150 mln Euro. To może wydawać wysoką sumą, jednak oznacza to, że firmy te dostaną po około  1  mln Euro. Rozdrobnienie programów Innowacyjnej Gospodarki jest ich  cechą wspólna, która prowadzi do zatrzymania większości projektów w  fazie wzrostu, finansowania wielu nieudanych projektów. Narodowe Centrum Badań  i  Rozwoju zorganizowało konkurs o środki na grafen. W składzie pięciu anonimowych ekspertów, z możliwościa  veta, dwóch z zagranicy, przy czym na Świecie trwa wyścig o produkty oparte na grafenie.

 Liczne międzynarodowe rankingi innowacyjności ukazały  spadek naszego kraju  w implementowaniu nowych rozwiązań. Umieściły nasz kraj między Rumunią i Bułgarią.  Pomimo licznych programów z UE  liczba patentów spada z roku na rok. Przed II wojną Światową zajmowaliśmy 5 miejsce w Europie, mieliśmy wielu wybitnych wynalazców, co ważne, często ludzi, którzy nie byli związani z Uniwersytetami.  Dzisiaj wynalazca, to bardziej dziwak, nieudzacznik, tak przynajmniej wynika z sondażu, w którym Polki umieściły ich prawie, że na ostatnim miejscu pod względem chęci poślubienia. Czy to banalność i głupota kobiet czy może przezorne rozpoznanie sytuacji. My nie finansujemy postępu. W krajach tworzących innowacyje panie w tym samym badaniu umieszczały wynalzców często bardzo wysoko.

Zapomniane dziedzictwo

Warszawa jest  jedyną stolicą w Unii Europejskiej bez parku naukowo-technologicznego. Powołany w 2005 roku Projekt TECHNOPORTU, mający być głową nauki w stolicy i miejscem komercjalizowania technologii został w niezbyt przekonywujących okolicznościach zablokowany.W zamian stolica otrzymała Centrum Naukowe im. m. Kopernika, w których trudno znaleźć nazwiska takich wynalazców jak Jan Szczepanik- twórca telewizora, kolorowej fotografii, kamizelki kuloodpornej, Braci Prószyńskich, którzy opracowali między innymi technologię przesyłu obrazu na odległość, Adama Ostaszewskiego- konstruktora helikoptera, Jana Czochralskiego - tech. wytwarzania kryształów, Jacka Karpińskiego- twórce komputera K-202, który w porównaniu  do komputerów IBM i Macintosh działających na kilobajtowych pamięciach, operował na megabajtach.  Nie znamy ich historii, nie opowiadamy jej dzieciom, nie pokazujemy wielu pozytywnych wzorców. To nasze korzenie .  Czy wiedzieliście, że Jana Czochralski, który jest najczęściej cytowanym polskim naukowcem na Świecie, sfinansował dworek w Żelazowej Woli i wykopaliska w Biskupinie, będąc  jednocześnie poetą? W roku 2013 był rokiem Czochralskiego.

Mamy ogromne dziedzictwo wzorców i postaw, których nie przekazujemy młodym ludziom. Jednocześnie zapaść w finansowaniu innowacji.

-Ten system nie tworzy światowych graczy w produktach wysokomarżowych. Aby tak było, musiałby skutecznie wspierać wszystkie etapy ich powstawania. W szczególności etapy dalsze, wymagające dostępu do dużego finansowania. Sytuacja na tym polu stopniowo się poprawia, kwoty grantów rosną, ale wciąż ograniczeniem jest „wkład własny” firmy, niewielki w przypadku firm innowacyjnych, tworzonych zazwyczaj przez młodych naukowców. stwierdza Robert Dwiliński - prezes AMMONO S.A.- produkującej najczystsze na świecie kryształy  azotku galu stosowane m.in. w zielonym laserze. Branża laserów RedGreenBlue, zwana doliną azotkową, też właśni e stoi przed ogromną szansą, a jednocześnie zmaga się z brakiem kapitału. Czy w Polsce moglibyśmy produkować pikoprojektory(Projektory wielkości długopisu)? Moglibyśmy, gdybyś byli sprawni i dostrzegi w tym szanse dla całej gospodarki. My jednak wolimy wydać 500 mld by pożyczyć kolejne 500 mld.

Klany vs innowacje

Klanowość polskiego społeczeństwa, liczne przypadki  nepotyzmu  stoją w jawnym konflikcie z promowaniem najlepszych jednostek, wyławianiem pomysłów i ich rozwijaniem. Taka konstrukcja społeczna nie pozwala wykorzystać potencjału osób pomysłowych. Wpływ polskiej kultury na innowacje jest zasadniczy- podobnie jak podejście instytucji finansowych.

Nie lubimy dużego ryzyka, które związane jest z wyższymi stopami zwrotu  z inwestycji. Szkoda.  Prywatni inwestorzy wolą inwestować pieniądze w bardziej tradycyjne sektory.  Tymczasem na międzynarodowych targach polskie wynalazki zdobywają liczne medale a polska młodzież wygrywa konkursy informatyczne. -Mamy bardzo dużo ciekawych wynalazków. Jeżdżę dużo po międzynarodowych targach i polskie rozwiązania są bardzo innowacyjne. Problem jest sprzedaż i urynkowienie- mówi Marcin Nabiałek ze Stowarzyszenia Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów. Nie korzystamy z możliwości, jaką jest know-how tworzony w Polsce .

-Pomiędzy wynalazcą a inwestorem jest przedsiębiorca. W trójkę można coś osiągnąć- stwierdza Kuberacki - twórca innowacyjnego samochodu SPINCAR- obracającego się wokół własnej osi.

- To jest kluczowa informacja dla wynalazców. Trzeba mieć dobrego partnera, bo rzadko ktoś kto ma talenty by coś stworzyć, ma zdolności by coś sprzedać czy zorganizować produkcje- dodaje.

Co tam Panie w nauce?

Według  EUROSTATu - Finlandia i Szwajcaria wydają na badania i rozwój 1000 EURO rocznie na obywatela.   Polska 20 EURO. Dla porównania Czesi wydają 6 razy więcej.

Nikłe finansowanie wraz z czterostopniowym  "feudalnym" systemem  polskiego szkolnictwa wyższego,obniżają efektywność   wielu instytucji zajmujących się nauką i innowacjami. Dość wspomnieć, ze  90% uczestników studiów doktoranckich nie kończy go obrona pracy naukowej.  Powód jest prozaiczny i powszechnie znany. Nie możność połączenia przymusowego zarobkowania z marnym stypendium lub jego brakiem. Za mało stworzonych prywatnych wyższych szkół technicznych, medycznych, bio- chemicznych istotnie wpływa na liczbę innowacji w Polsce. Pomimo wieszania psów na młodych ludziach, to podaż kierunków społecznych,nie popyt na nie, wraz z profesurą otwierająca swoje szkoły, odpowiedzialne są za obecną strukturą absolwentów studiów wyższych.

Przeznaczamy  za mało środków na naukę.  Jest to zaledwie 0,4 % PKB.  Od wielu lat liczni eksperci, instytucje międzynarodowe zalecają zwiększenie tej kwoty kilkukrotnie. Przełożyłoby to się na wzrost liczby osób mogących tworzyć nowe rozwiązania. 

Łańcuchy wsparcia.

W zglobalizowanym świecie, w którym gospodarki konkurują ze sobą poprzez koszty i  innowacje,  wygrywają kraje inwestujące w  badania,rozwój i innowacje. Strategia niskich kosztów pracy przyjęta przez ekipy rządzące III RP,  odbija się  na poziomie życia obywateli. W unii gospodarczej ceny dóbr koncernów międzynarodowych  nie mogą się różnić. Postępująca globalizacja wpływa na poziom życia w krajach, produkujących głównie produkty niskomarżowe. Dyskurs o innowacjach zdominowany został przez mit o biednym kraju, który zwyczajnie nie ma środków na fanaberie polskich wynalazców, przedsiębiorców i naukowców. Znajdujemy  setki miliardów złotych  na beton,asfalt, chodniki i kanalizacje. Duża część tej kwoty została w różnoraki sposób zmarnowana. Zatem, czy biedny kraj, powinien inwestować w innowacje?  

Innowacyjność, to zaawansowane produkty, o wysokiej marży na sprzedaży,której generowanie, poprzez eksport i  tworzenie nowych przedsiębiorstw kooperujących przeradza się w długoterminowe bogactwo. Finansowanie innowacji jest warunkiem zmiany naszej obecnej sytuacji gospodarczej.  Zidentyfikowanie pomysłów i projektów o dużym potencjale dla gospodarki, wraz ze stworzeniem łańcuchów wsparcia od pomysłu do przemysłu to naturalne rozwiązania istniejące w wielu krajach świata. W Polsce  kompleksowe rozwiązania jeszcze się nie przyjęły.  Musimy postawić na kilka przyszłościowych branż w których mamy szanse zostać liderem.

Brakuje finansowania w fazie rozwoju

Innowacje w naszym kraju powstają, ale spotykają się z nikłym finansowaniem zarówno ze strony sektora prywatnego jak i  instytucji państwowych. Utrudniony jest rozwój organiczny, brak wsparcia państwa, odcięcie MISiów i innowacji od sektora bankowego w Polsce.

Na globalnym rynku większość środków finansujących innowacje pochodzi z prywatnego sektora. W Polsce dla odmiany  są to środki pochodzące z  programów Unii Europejskiej. Przedsiębiorcy  finansują nowoczesne rozwiązanie  dokładając co czwartą złotówkę do ogólnej puli. Głupio przyznać, że większość tych środków to współfinansowanie europejskich programów.

Poniżej 1 %  europejskich środków venture i private ulokowanych jest w Polsce, przy czym prawie 90 % środków należy do funduszy zagranicznych(i ich obywateli). Są też środki w ramach Krajowego Funduszu Kapitałowego, który jako "córka"  Banku Gospodarstwa Krajowego  do spółki z kilkoma funduszami venture  wygospodarował 1 mld złotych na innowacje. Po połowie wyłożyła Unia, drugą część fundusze. Poziom wykorzystania tych środków jest jak  na razie na rażąco niskim poziomie.

Jak podaje Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych w funduszach wyspecjalizowanych działający na terenie naszego kraju nie uczestniczą krajowe instytucje finansowe- banki czy fundusze emerytalne.

To główny powód  nikłej innowacyjności  w Polsce.  Wkład kapitałowy instytucji finansowych w fundusze ryzyka we Francji to 59 %, w Niemczech 76%, w Szwecji  49%. W Polsce 0%. I tak w rankingu Światowego Forum Ekonomicznego na 144 kraje zajmujemy 86 miejsce pod względem dostępu do kredytów bankowych i 90 miejsce w dostępie do funduszy venture.  W Polsce takie fundusze nie mogą są tworzone przez banki zagraniczne, a wiele instytucji finansowych w Polsce, narodziło się w latach 90  i niezbyt są zainteresowane finansowaniem innowacyjnych projektów. Prawdę mówiąc, niezbyt też się do tego nadają.

Wysoki popyt na kapitał wraz z nikłą podażą powoduje obniżanie wyceny nowoczesnych przedsięwzięć. W przeciwieństwie do krajów zachodnich fundusze kapitałowe w zamian za środki żądają udziałów większościowych. To prowadzi do pata. Przy takich praktykach przedsiębiorca lub wynalazca z właściciela staje się menadżerem z mniejszościowym udziałem, może zatem zostać ofiarą wrogiego przejęcia.

New Connect

System finansowania ze słabo rozwiniętymi funduszami venture i private equity- miał być wsparty przez rynek New Connect, na którym teoretycznie może zadebiutować każda spółka akcyjna. Na rynku stworzonym dla małych, dynamicznych firm, łatwiej trafić na firmy wydmuszki, niż na innowacyjne przedsiębiorstwa. Mieliśmy kilka podejść. Niestety już kilka razy się rozczarowaliśmy. Pierwszym krokiem jest przekonanie kilku działających na giełdzie funduszy inwestycyjnych (TFI) do zakupu znacznego pakietu akcji. Okazało się to niemożliwe. Managerowie TFI, działających w warunkach silnej konkurencji, nie chcą podejmować ambitnych, czyli ryzykownych i długoterminowych projektów. Wyceny bazujące na okresach powyżej 5 lat nie są akceptowane. To jest rzeczywistą przyczyną niewielkiej liczby ciekawych projektów na NewConnect. Przez to my również nie mogliśmy zadebiutować i pozyskać środków na dalszy rozwój .- mówi Dwiliński.

Stać nas!

System bankowy na terenie Polski nie udziela swoich środków ryzykownym projektom.To bezpieczna strategia, która związana jest ze strukturą właścicielską tego systemu.  Jednocześnie to jeden z głównych  powodów peryferyjności polskiej gospodarki. Oszczędności Polaków nie są nawet potencjalnie uruchamiane na tworzenie innowacyjnych przedsiębiorstw. To  kwestia zmiany prawa i nowych praktyk, by zwiększyć środki inwestowane w nowoczesne technologię. W polskich bankach na kontach oszczędnościowych, firmowych, emerytalnych, inwestycyjnych zgromadziliśmy środki w wysokości prawie 1 bln złotych.

Banki nie kwapią się do finansowania Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Większość innowacji o charakterze dysruptywnym rodzi się w tych firmach. Poprzez wymagane  zabezpieczenia, których  nie posiadają rozpoczynający działalność przedsiębiorcy czy wynalazcy, wyłączają pomysły, które mogły przemienić się w nowe bogactwo.

 Fundusze emerytalne, które ze względu na  horyzont czasowy idealnie pasują  do finansowania projektów długoterminowych można zachęcić rozwiązaniami prawnymi  do tego by 10%  środków inwestowały w nowoczesne technologie w Polsce. Obecnie środki przeznaczone zostają na zakup obligacji i akcji już notowanych przedsiębiorstw. Są też zwyczajnie mrożone na linii fundusz-klient. Te środki zobaczymy za kilkadziesiąt lat i nie ma powodu by nie zwiększały bogactwa w długim terminie.

Główny rozdawca

Gdy krajowe instytucje finansowe wyłączają się z finansowanie innowacji, to głównym dawcą staje się Unia Europejska.Większość środków wydanych na innowacje w Polsce oceniana jest w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Tysiąc  sfinansowanych projektów to m.in. słynne listy kolejkowe w programie dla młodych e-przedsiębiorców, zakup maszyn z zachodnich krajów, wspomaganie międzynarodowych koncernów. Środki te pozwoliły jednym na wprowadzenie pomysłów w życie, innym na defraudacje środków publicznych.Zwiększyły poziom informatyzacji w kraju, zesponsorowały liczne badania, wdrożenia i konferencje. Efektywność wydanie tych środków będziemy mogli ocenić za jakiś czas. Już dzisiaj jest wiele pozytywów-  z tych środków wybudowaliśmy parki naukowo-technologiczne czy centra transferu technologii.Niestety selekcja pomysłów przeprowadzana jest przez  urzędników uzbrojonych w wytyczne prowadzi często do absurdalnych rozwiązania np. sfinansowanie patentu-przed zgłoszeniem  do Urzędu Patentowego, informacja z rozwiązaniem trafia do PARPu.(sic!)

 PARP skupia się na firmach w początkowej fazie rozwoju, badaniach podstawowych, informatyzacji.  Niestety nie obyło się bez skandali i niejasności, co trochę zepsuło odbiór społeczny. Dlatego część środowiska całkowicie odwróciła się od tych programów.

- Osobiście bardziej myślę o środkach prywatnych, ludzi na poziomie, którzy coś w życiu osiągnęli.- stwierdza Bogdan Kuberacki.

W latach 2007-2013 PARP rozdysponował środki na kwotę 14 mld złotych,część dołożyli przedsiębiorcy. Dla porównania  sektor bankowy działający w naszym kraju osiągnął 20 mld zysku w zeszłym roku.

Kopiujmy właściwe rozwiązania

Największą nadzieją są środki zgromadzone w polskich instytucjach finansowych. Zachodnie banki, PKO BP, przyznają mało kredytów inwestycyjnych MISiom, nie wchodzą w skład funduszy Venture i Private.  Nie stworzylismy wystarczających funduszy finansujących innowacje.  Nie mamy  koordynujących instytucji- łączących projekty już istniejące z potencjalnymi np.  zakłady FSO w Warszawie, ze SpinCarem czy prototypem z Mielca- samochodem ELV001. - Nie narzekam na zainteresowanie mediów. Problemem jest brak zainteresowanie inwestorów czy przedsiębiorców.- mówi Bogdan Kuberacki.- Obecnie nastawiam się na rozwój organiczny, powoli do przodu, ale jednego jestem pewien. Ja wiem, że on będzie!

Polska Nokia nie powstanie bez zasadniczej zmiany w podejściu do finansowania innowacji. Jesteśmy średniozamożnym krajem, który nie finansuje wschodzących gwiazd. Bez innowacyjnych produktów nigdy nie będziemy tak bogaci jak Niemcy czy Szwajcarzy. Na szczęście mamy ogromne dziedzictwo, które właśnie się zaczyna się odradzać. Jak mówi stare arabskie powiedzenie, ten kto nie ma przeszłości,  nie ma też przyszłości. My na szczęście przeszłość mamy. 

Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 16 skomentuj »

Bzdura. Gospodarka ma być efektywna - ma zapewniać konsumentom wybór produktów. To, czy gospodarka danego kraju jest innowacyjna (cokolwiek to znaczy), ma znaczenie drugorzędne. To raz, a dwa - innowacje to droga impreza, stać na nią bogatych. Biedni powinni raczej kupować wczorajsze technologie, bo tak jest taniej i efektywniej.

Biednychto stać by wydawali na drogi- beton - asfalt wszystkie dochody, tracili całą zdolność kredytową to jest dopiero bzdura, a jeśli Pan uważa, że kilka miliardów na rozwój jednej gałęzi to bzdura to jest Pan przedstawicielem bzdurzastej szkoły neoliberalnej, bzdura, bzdura

Co to znaczy innowacyjność ? - zapytał Pan,Dla mnie- to produkowanie wysokomarżowych produktów, opartych na high tech, najnowszych technologiach, które obniżają koszty, posiadają unikalne cechy, jak np. grafen. i właściwości dla przyszłych produktów.

Krystian Kazik @stwierdzam bekę bo neoliberalizm

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Neoliberalizm? Czy używający tego określenia w ogóle wiedzą co to znaczy? Do czego się odnosi? Ciągle to słyszę, ale na żywo żaden cwaniak nie potrafi wytłumaczyć i kompletnie się gubi. Ot takie słówko wytrych, co by masy straszyć.

Jest to całkowita bzdura.

Zacznijmy od podstaw, skąd bierze się kapitał prywatny na innowacje? Jeśli ja coś kupuje to zyskuje i ja, bo nie oddałem pieniędzy za darmo i zyskuje właściciel, a po drodze również pracownicy. Mamy więc efekt synergii (współdziałanie różnych czynników, którego efekt jest większy niż suma poszczególnych oddzielnych działań). Właściciel zaś mając zysk, ma również pieniądze na inwestycje, którymi są również badania. Tak więc każdy zyskuje, a ryzyko niepowodzenia ponosi w pełni właściciel kapitału.

Po drugiej stronie mamy państwo. Jak państwo uzyskuje kapitał, który może przeznaczyć na innowacje? Ano zabiera, podkreślam to słowo – zabiera, pod przymusem, obywatelom ich pieniądze zubożając ich o tyle ile zabrał. Dodatkowo w dalszej kolejności nie zyskują pracownicy i właściciele firm o których można by te pieniądze wydać. Nie ma więc ani jednej osoby która zyskuje. Ryzyko zaś niepowodzenia badań ponoszą podatnicy, również w ten sposób, że znowu im się pieniądze zabierze.

Co się jednak dzieje dalej. Trzeba oczywiście te pieniądze komuś przekazać.

Prywatny kapitał jest inwestowany zgodnie z zamierzeniami inwestora. Jeśli następują pewne koszty np. analizy czy warto w cos inwestować, coś rozwijać itd. To inwestor wydaje na to swoje pieniądze tak jak wcześniej, jednocześnie zależy mu na tym, aby koszt był jak najmniejszy. Łącznie więc, albo ich nie ma – inwestor dokładnie wie w co chce inwestować lub są niewielką.

W państwie, musi zostać uruchomiona potężna maszyna biurokratyczna na wielu płaszczyznach – wymyślenia na co maja iść pieniądze, ich przekazywania czy kontroli czy wszystko zostało dobrze zrobione (a nie trzeba być oświeconym, żeby wiedzieć, że najczęściej nie jest, nawet jeśli nikt nie złamie prawa). To wszystko przejada pieniądze i na inwestycje zostaje wyraźnie mniej niż w portfelu prywatnym. Ktoś zyska na pewno, ale za nic. Pomijam różne nieczyste zagrania i wspomnę tylko o urzędnikach, którzy się tym zajmują. Otóż ich praca jest całkowicie bezproduktywna. Nikomu ich praca nie jest potrzeba, nie wytwarza żadnych owoców, nie daje korzyści, gospodarka tylko traci na ich pracy. A do tego w tym czasie mogliby wykonać pracę, która gospodarkę napędza. Tracimy więc podwójnie, my – wszyscy obywatele. No i oczywiście wszystko to jest o wiele droższe niż prywatnie – jeśli ktoś się nie zgadza, proszę mi wskazać jedną rzecz którą państwo robi taniej niż kapitał prywatny. Jednocześnie od razu będzie się mógł zgłosić po nagrodę pieniężną do Johna Stossela za wskazanie jednej rzeczy, którą państwo robi lepiej niż sektor prywatny.

Przechodzimy do kolejnego etapu.

Fundusze powędrowały już do odpowiednich osób i co się dzieje?

Na pewno nie są wykorzystywane tak samo.

Osoby które otrzymały fundusze od państwa czym kierują? Wizją, dobrem ludzkości, wyższą ideą czy chęcią sławy lub/i pieniędzy. Oczywiście powodów jest więcej, również negatywnych, ale nie ma sensu wymieniać. Czego jednak brakuje – kierowania się optymalizacją, patrzeniem na koszty. Przykładem niech będzie służba zdrowia (oczywiście nasza już jest tak chora, że najwięcej się słyszy o utrudnianiu wszystkiego co możliwe) – jeśli chory człowiek przyjeżdża do szpitala publicznego to robi mu się serię testów, również tych zbędnych, a czasem się powtarza dla pewności. Wydaje się więc środki całkowicie nieefektywnie, więc jest ich mniej.
Dodatkowo, skoro na innowacje przeznacza się publiczne środki to zamiast przykładowo potrzebnych 10mln, kosztorys powstaje na 11, 12, 15 mln. Tak po prostu, w razie czego. Pieniądze zawsze się przydadzą. Marnuje się więc środki na wiele sposobów. W efekcie mniej osób je dostaje, na mniejszej ilości pól wykonywane są działania, mniej powstaje nowych rozwiązań i więcej środków jest marnowana na niepowodzenia, ponieważ publiczne pieniądze, są alokowane bardziej ryzykownie. Kolejne zaś środki na inne badania ponownie mogą zostać przydzielone, tym którzy odnoszą niepowodzenia.

Osoby które otrzymały fundusze od podmiotu prywatnego lub ogólnie pracują dla podmiotu prywatnego, posiadają większą mobilizację do tego, aby fundusze wykorzystywać efektywnie i racjonalnie, trzymać koszty w ryzach, a projekty nad którymi pracują miały ręce i nogi. Z prostego powodu – pozytywny efekt pracy przełoży się na kolejne fundusze. Negatywny zabierze inwestora.

I na koniec.

Co się dzieje, gdy uda się coś odkryć?

W obu przypadkach muszą to wdrażać firmy prywatne, a my podatnicy i tak musimy płacić tak samo. Szczególnie jeśli odkrywca może opatentować odkrycie nawet jeśli było finansowane ze środków publicznych. W którym więc przypadku zyskujemy, a w którym tracimy?

Inną sprawą jest samo prawo patentowe, które nie powinno istnieć. Brak tego prawa nie zniechęci do inwestowania w badania, ponieważ tylko ciągły rozwój, może sprawić, że firma utrzyma się na fali. Firma zaś która coś wynajdzie, ma większe bodźce do tego, aby wypuścić produkt na rynek szybko i w dobrej jakości zanim konkurencja, zacznie nawet przystosowywać rozwiązanie u siebie (brak patentu, nie oznacza, że firma ma wszystkim wysłać swoje odkrycia, rozwiązanie jest lub może być w zależności od decyzji firmy, jej tajemnicą).

Bartłomiej Bolesta neoliberalizm to doktryna, która będąc korporacjonizmem udaję klasyczny liberalizm. Zapomina o tym, że pieniądze krążą, że "zasiłek" i tak jest wydawany na rynku, trafia z powrotem do firm.

Neoliberałowie pomijają przede wszystkim aspekt własności, w tym sensie są międzynarodowymi socjalistami. Własność to nie tylko możliwość pożytkowania zysku, ale również decyzyjność. My od początku lat 90 byliśmy przekonywani przez nich, że kraj pochodzenia nie ma znaczenia. Zatem własność to dywidenda, z której można czerpać zyski lub podejmować nowe inwestycje. Milczenie na ten temat to największe ich kłamstwo. Smith nigdzie nie napisał, że to dobrze, że Niemcy przejmują angielski przemysł tekstylny, Francuzi statki i transport morski, Holendrzy plantacje herbaty, trzciny cukrowej i kawy.

Drugie to akceptowanie korporacjonizmu międzynarodowego- czyli neokolonializmu. Trzecie to wszechmocny dyskurs, który został przez nich wprowadzony do polskiej debaty publicznej. Państwo jest złe, wszystkie problemy rozwiążą za nas korporacje międzynarodowe. To straszna bzdura.

Czwarte jesteśmy biedni, nie bądźmy innowacyjni. To z pewnością było łatwe do wprowadzenia w zachowawczym społeczeństwie post. chłopsko- socjalistycznym.

Piąte- W swoim dyskursie nie określają ludzi, jako obywateli, a konsumentów. Jest to zredukowanie życia człowieka biorące się ze zredukowanej interpretacji Smitha.

Szóste- stracenie z uwagi interesu wspólnego, lokalnego,narodowego na rzecz bycia zaakceptowanym przez korporacjonistów w salonie.

I to tyle pokrótce różnic między neoliberalizmem i liberalizmem.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Prywatny kapitał jest inwestowany zgodnie z zamierzeniami inwestora? Proszę Pana, większość kapitału inwestowanego na Giełdach, przechodzi przez wielkie instytucje finansowe. Tyle a propos jednostek, które posiadają fundusze inwestycje, polisty inwestycyjne, są członkami OFE itd.- nie mają bladego pojęcia coś się dzieje z ich pieniędzmi.
W Polsce firmy płacą niskie podatki, są w czołówce, światowej jeśli chodzi o dochody. To firmy ograbiają pracowników z czasu, kasy i dzieci.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Jeśli chodzi o marnowanie środków przez PARP to pełna zgoda, aczkolwiek coś musimy wy myśleć. Wolny rynek- czyli miedzynarodówka finansowa i ubezpiecz. nie chce pomóc nam się rozwijać, to my możemy im obniżyć zyski- że będą drożsi, nie da się. Różnica pomiędzy oprocentowaniem kredytów i depozytów, to lichwa. I tyle mamy wolnego rynku. I tyle książkowej teorii na dzisiaj.

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Krystian Kazik

WOW. Czy w tym neoliberalizmie komunizmu jeszcze nie było przypadkiem? Bo już niewiele da się więcej wymienić.

Już przy zasiłku stwierdzam, że albo nie przeczytałeś mojego postu albo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Napisałem:

„Po drugiej stronie mamy państwo. Jak państwo uzyskuje kapitał, który może przeznaczyć na innowacje? Ano zabiera, podkreślam to słowo – zabiera, pod przymusem, obywatelom ich pieniądze zubożając ich o tyle ile zabrał. Dodatkowo w dalszej kolejności nie zyskują pracownicy i właściciele firm o których można by te pieniądze wydać. Nie ma więc ani jednej osoby która zyskuje. Ryzyko zaś niepowodzenia badań ponoszą podatnicy, również w ten sposób, że znowu im się pieniądze zabierze.”

Wystarczy podstawić zasiłek pod innowacje. Pieniądze które ktoś dostanie z zasiłku i tak zostałyby wydane LUB ZAOSZCZĘDZONE*, gdy nie zostały zabrane pierwotnemu właścicielowi. Jednak dochodzą do tego jeszcze inne czynniki. Po pierwsze marnuje się środki przy redystrybucji na urzędników, po drugie, następuje strata dla gospodarki z powodu nie wykonanej pracy, za którą ów człowiek dostałby pensje, zamiast zasiłku i po trzecie zasiłek obniża chęć do pracy.

Tak więc, gdyby nie zasiłek, osoba której zabrano pieniądze, miałaby je, osoba która zatrudniła by owego potencjalnego zasiłkowca dostałaby wykonaną pracę, a ów niedoszły zasiłkowiec dostałby zapłatę. Wszyscy by wygrali.

Żeby jeszcze bardziej to uzmysłowić, zadam pytanie – jeśli zasiłek i tak jest wydawany, to czemu nie dać zasiłków każdemu? To jak z pensją minimalną 1600zł, 2000zł – to dobrze, a skoro tak to czemu nie dać minimalnej 10 tys zł? Albo 50tyś zł. Otóż nie, żadne z nich nie jest dobre, ale jakimś dziwnym zrządzeniem losu ludzie w wiekszości mogą to sobie uświadomić dopiero przy ogromnych liczbach.

I tak naprawdę, sprawa zasiłku, który „i tak zostanie wydany” zahacza o mit zbitej szyby. Zapodam fragment z „Ekonomii w jednej lekcji” rozdział 2 – Mit Zbitej Szyby :

„Niech wolno nam będzie rozpocząć od najprostszej możliwej
ilustracji: wybierzmy, idąc za przykładem Bastiata, rozbitą szklaną
szybę.
Wyobraźmy sobie młodego chuligana, ciskającego cegłę w szybę
wystawową sklepu z pieczywem. Rozwścieczony sklepikarz wybiega
na zewnątrz, ale chłopak już uciekł. Zbiera się tłumek ludzi, którzy
z cichą satysfakcją zaczynają się gapić na dziurę oraz obsypane
odłamkami szkła bochenki chleba i paszteciki. Po chwili tłumek
zaczyna odczuwać potrzebę filozoficznej refleksji. I prawie na pewno
niektórzy ze zgromadzonych przypomną sobie nawzajem — albo
piekarzowi — że, pomimo wszystko, to nieszczęście ma także swoją
jasną stronę. Przyniesie korzyść jakiemuś szklarzowi. W miarę jak
zaczynają się nad tym zastanawiać, dopracowują szczegóły. Ile
kosztuje nowa szyba wystawowa? Dwieście pięćdziesiąt dolarów? To
niezła suma. A poza tym, gdyby nigdy nie rozbijano szyb, co stałoby
się ze szklarzami? Oczywiście można tak ciągnąć bez końca. Szklarz
stanie się bogatszy o dwieście pięćdziesiąt dolarów, które będzie mógł
wydać u innych kupców, ci znów będą mieli dwieście pięćdziesiąt
dodatkowych dolarów do wydania u jeszcze innych kupców — i tak
w nieskończoność. Stłuczona szyba będzie dostarczała pieniędzy
i zatrudnienia wciąż rozszerzającym się kręgom ludzi. Logiczny
wniosek — gdyby tłumek go wyciągnął — byłby taki: młody chuligan,
który cisnął cegłę, dla społeczeństwa wcale nie jest szkodnikiem, ale
dobroczyńcą.
A teraz spójrzmy inaczej. Tłumek ma rację przynajmniej w swej
pierwszej konkluzji. Mały akt wandalizmu będzie początkowo oznaczał
większą korzyść — odniesie ją jakiś szklarz. Szklarz zmartwi się
2 4 II. LEKCJA ZASTOSOWANA
tym wypadkiem nie bardziej niż właściciel zakładu pogrzebowego
czyjąś śmiercią. Ale sklepikarz zostanie bez dwustu pięćdziesięciu
dolarów, które zamierzał wydać na nowy garnitur. Ponieważ musi
wymienić szybę w oknie, będzie musiał obyć się bez garnituru (albo
czegoś równej wartości — rzeczy niezbędnej albo luksusowej). Zamiast
mieć okno i dwieście pięćdziesiąt dolarów, ma teraz tylko okno.
Albo — jeśli zamierzał kupić garnitur właśnie tego popołudnia
— zamiast mieć i okno, i garnitur, będzie musiał zadowolić się samym
tylko oknem, bez garnituru. Jeśli pomyślimy o nim jako o części
społeczności, zauważymy, że społeczność straciła nowy garnitur, który
mógłby powstać, gdyby sprawy potoczyły się inaczej — i że jest ona
o tyle właśnie uboższa.
Zysk szklarza jest, mówiąc krótko, po prostu stratą krawca. Nie
powstało żadne nowe „zatrudnienie”. Ludzie tworzący tłumek myśleli
tylko o dwóch stronach transakcji — o piekarzu i szklarzu. Zapomnieli
o trzeciej stronie, której ta sprawa potencjalnie dotyczy
— o krawcu. Zapomnieli o nim z tego tylko powodu, że nie pojawił się
na scenie. Za dzień czy dwa zobaczą nowe okno wystawowe. Nigdy
nie zobaczą nowego garnituru — tylko dlatego, że nigdy nie zostanie
on uszyty. Widzą tylko to, co można ujrzeć bezpośrednio, okiem.”

*Oszczędności są prawdziwą podstawą gospodarki. Nie kredyt. Od niemal stu lat keynesizm wmawia nam jednak co innego i zmusza nas poprzez inflacje do ciągłego wydawania.

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Krystian Kazik Wyszło tyle, że w jednym poście nie chciało przepuścić.

Neoliberalizm nie ma nic wspólnego z korporacjonizmem. Czyste piepszenie i nic więcej, ALE korporacjonizm mamy właśnie teraz. Korporacjonizm jest pochodną tylko i wyłącznie prawa stanowionego przez państwa. To dzięki idiotycznym przepisom utrudnia się wejście na rynek mniejszym graczom => nie ma wolnego rynku. Wolny rynek z definicji nie posiada żadnych ograniczeń. Wolny rynek to obopólna zgoda dwóch zainteresowanych stron na transakcje. Od dawna tego nie ma. Mamy rynek regulowany i to regulowany niemal w każdym aspekcie. Korporacje tego chcą, chcą nawet płacić wysokie podatki, bo oni mogą, ich na to stać, a małe podmioty nie. Oni wiedzą, że dzięki temu, konkurencja się zmniejsza i nie muszą walczyć.

Kraj pochodzenia, nie ma żadnego znaczenia. Nie zgadasz się? To może napisz czemu. Ja Ci powiem, czemu nie ma znaczenia. Ponieważ, to nie firma jest najważniejsza, tylko konsument. Najważniejsze jest to, aby konsument mógł kupić jak najtańszy produkt w jak najlepszej jakości. Jeśli mogę taki produkt kupić z Niemiec to bardzo dobrze, bo dzięki temu zaoszczędzę i kupię coś jeszcze. Dam więc pracę większej ilości osób, niż gdybym kupić jeden droższy produkt, ale Polski. Zyskuje więc i ja jako konsument, właściciele od których kupuje i pracownicy którzy w tych firmach pracują.

Ty widzisz Anglika, Francuza, Holendra, a ja czy Smith - ludzi – konsumentów, pracowników i pracodawców.

Korporacjonizm nie jest akceptowany pod żadną postacią. Państwo jest złe, korporacje zaś niczego nie rozwiążą. Rozwiąże wolny rynek. Gdy ja będę mógł w każdej chwili, bez spełniania bzdurnych przepisów i norm, bez zdobywania licencji i pozwoleń, bez wykładania niepotrzebnego kapitału, bez ponoszenia niepotrzebnych kosztów, bez czekania miesiącami na decyzje urzędników założyć dowolną działalność i stać się konkurentem dla korporacji.

Nie ma interesu wspólnego, lokalnego, narodowego. Nie ma. Jest interes tylko i wyłącznie MÓJ. Jednostka jest podstawą społeczeństwa. Społeczeństwo bez jednostki nie istnieje i to jej interes jest najważniejszy. Ten interes może być zbieżny z interesami innych, lub może być całkowicie odmienny. Tak czy inaczej jednak ludzie współpracują dla jego osiągnięcia. Nie dlatego, że chcą, nie dlatego, że trzymają się wyższych idei, nie dlatego, że tak im dyktuje serce czy mówi wiara, ale dlatego, że tak jest łatwiej. Najprostszy przykład odmiennych interesów – ja potrzebuję butów, Ty potrzebujesz płaszcza. Ja potrafię zrobić płaszcz, Ty potrafisz zrobić buty. Nasze cele są różne i możemy sami sobie próbować stworzyć to co nam potrzeba, ale jest to zwyczajnie nie efektywne. Prościej jest współpracować. Ja przeznaczę kilka godzin na płaszcz, a Ty na buty, zamiast kilku dni (jeśli w ogóle by się udało) na robienie tego czego się nie potrafi lub potrafi słabo.

Chyba nie rozumiesz słowa inwestycja. Hazard giełdowy to jest coś zupełnie innego. A giełda swoją drogą została również przez państwo spaczona. Giełda dawno już nie jest tym czym była, a była miejscem w którym osoba bez środków, ale z pomysłem, mogła uzyskać fundusze. Kiedyś nawet akcje nie dawały żadnego prawa głosu. Mówiły tylko jedno – masz prawo, do określonej części zysku.

W Polsce firmy płacą ogromne podatki. Chociaż to nie do końca prawda. Pomijam to, że można płacić podatek w innych państwach. Prawda jest jednak taka, że każdy podatek płaci konsument. Firma nie bierze pieniędzy na podatek z kosmosu, tylko musi przyjść konsument i wymienić pieniądze za dobro lub usługę. Żeby zapłacić podatek, cena musi być wyższa, a więc konsument płaci więcej. To jednak nic, ponieważ firmy w Polsce mają ogromne koszta inne, chociażby księgowe. To państwo ograbia nas ze wszystkiego. Przeciętny obywatel oddaje 80-84% swoich pieniędzy! PIT, ZUS, VAT, Akcyza, a dalej w kolejce CIT ukryty w cenach produktów, cła, inne mniejsze podatki, podatki lokalne.

Ostatni zaś akapit Twojej wypowiedzi to jedna wielka ignorancja. WOLNY rynek. Czy to tak trudno pojąć? Wolny oznacza bez regulacji. Wskaż kraj bez regulacji. Wszystkie możliwości korporacji, banków i innych instytucji są usankcjonowane prawnie. Zaczynając od tego, że mamy rezerwę cząstkową, tzn. bank musi przechowywać tylko 10% (trochę się różni w zależności od kraju, ale mniej więcej) wpłaconej sumy. To umożliwiły państwa. Powiedz mi, czy gdybyś chciał odłożyć pieniądze w banku poszedłbyś do takiego który mówi, że zabezpiecza tylko 10% tego co wkładasz? Założę, że nie. A teraz nie masz już wyjścia. Na wolnym rynku miałbyś.

Bartłomiej Bolesta bardzo żałuję, że ktoś skasował mojego posta z odpowiedzią. Jesteś strasznie książkowy. Doktrynerski. Zasiłek? To w Polsce są zasiłki. Nie ma. Nie ma też wydatków na innowacyjność. Człowieku ciągle posługujesz się doktryną XVIII wieczną, w której:
- świat nie był tak zglobalizowany,
- nie kreowano pieniądza z powietrza,
- teoria była pisana z pozycji imperialnej. My obecnie jesteśmy w fazie neokolonialnej. Pieniądz jest tworzony w coraz większej ilości. I takowego nie możemy wydawać na innowacyjność?

Konsument jest najważniejszy, bo pochodzenie firmy nie ma znaczenia. To jest dopiero...idiotyzm. A za co ten konsument, ma kupować, gdy firmy nie jest z jego kraju, płaci mu spiżową pensje. Pochodzenie firmy ma znaczenie, Wbij sobie to do głowy!

Ja wiem, że ludzie płacą podatki, nie firmy. Dlatego zrozum, to ludzie mają tu przejebane, nie firmy. I to jako obywatele, nie konsumenci.

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Krystian Kazik Widzę, argumenty sypią się jak z rękawa, odpowiedzi, wyjaśnienia także. Good Job!

A od końca - załóż firmę to pogadamy o tym czy nie mają przejebane. I nigdzie nie pisałem, że ludzie nie mają przejebane. Mają i jako obywatele i jako konsumenci i jako pracodawcy/właściciele firm.

"Konsument jest najważniejszy, bo pochodzenie firmy nie ma znaczenia." - może zacznij czytać ze zrozumieniem. Co innego napisałem, a ciąg przyczynowo skutkowy jest niezmienny. Przynajmniej w naszym wymiarze.

Pominę słowo "spiżową", bo chyba nie znasz znaczenia słowa. Uznam, że chodziło Ci po prostu o marną pensje. Pokazujesz jedynie, że kompletnie nie wiesz o czym piszesz, byle pisać.

Po pierwsze, pensje są marne, bo koszta pracy są olbrzymie. A łączne obciążenie podatkowe to - jak już pisałem - 80-84%. Wpływa to nie tylko na zmniejszenie ilości pieniądza w Twojej wypłacie, ale również jego siły nabywczej.

Po drugie bezpośrednią przyczyną niskich pensji jest bezrobocie. To jedna z najprostszych zasad w ekonomii - zasada podaży i popytu. Pracownik jest dobrem na rynku pracy. Im więcej danego dobra, tym mniejsza jego cena. Gdy na jedno miejsce mamy 10 chętnych to trudno, aby ktoś chciał im płacić dużo. Bezpośrednią zaś przyczyną bezrobocia są przepisy, regulacje i wysokie obciążenia czyli brak wolnego rynku. Ja bym chętnie już dawno otworzył kilka firm, ale przeszkadzają mi w tym wymienione składniki, stworzyłbym trochę miejsc pracy i bezrobocie by spadło. No ale niestety. A takich jak ja są tysiące. (spokojnie, ja sobie poradzą, Anglia powitała mnie z otwartymi rękoma i tam niedługo zakładam i rejestruje działalność).

Powiedz mi, czy to, że ktoś nadal używa twierdzenia Pitagorasa oznacza, że mamy mówić o nim "strasznie książkowy, doktrynerski"? W końcu to twierdzenie powstało VI wieku p.n.e.! Ile się od tego czasu zmieniło! Globalizacja - skala nie ma znaczenia, to samo można mówić o różnych województwach, a potem można zejść jeszcze niżej na poszczególne miasta, a w końcu na poszczególne domy. Pieniądz to akurat trzeba naprawić. W ogóe trzeba wszystko naprawić, o to właśnie chodzi, wolny rynek to naprawa obecnego stanu.

Czy tym razem dostane jakieś argumenty? Czy znów poprzestaniesz na idiotyzmach i "wbijaniu sobie do głowy"? I oczywiście na kontrargumenty również jestem chętny. Albo, dam Ci radę, otwórz umysł i zrozum co napisałem. Przecież to są naprawdę proste, logiczne rzeczy. Wyjaśniłem dokładnie.

Bartłomiej Bolesta Widzę, że trochę ciśnienie uderzyło Tobie do głowy.

napisałeś, że koszty pracy w Polsce są wysokie. Tak to prawda.
bezrobocie powoduję obniżanie pensji. To też prawda, ale nie cała. Po pierwsze w Polsce to pracownik proponuję pensje- sytuacja zmieniłaby się, gdybyś wprowadzili obowiązek podawania pensji w ogłoszeniu, jak to ma miejsce w twojej ukochanej Anglii. Zatem asymetria informacyjna, słabe związki zawodowe w małych firmach mają ogromny wpływ na wysokość pensji w Polsce. Pracodawcy uciekający do umów zlecenia i dzieła, powodują też(państwo powoduje) pogorszenie praw pracowniczych, przebywanie w pracy ponadnormatywnie, co wpływa na życie rodzinne i obywatelskie.
Nie można mieszać nauk ścisłych- tu twierdzenie Pitagorasa- z naukami społecznymi. Budowa trójkąta i prawa matematyczne z nim związane nie zmieniają się, w przeciwieństwie do gospodarki, technologii, zasad, mód, które nami rządzą.

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Krystian Kazik Mi? Haha, przeczytaj swój post lepiej... czy mam znów cytować?

Prawa ekonomii również są niezmienne. To co wymieniasz to jednie długości boków trójkąta. One są zmienne, ale nie mają wpływu na twierdzenie.

ALE, ponownie poproszę o argumenty i zapewne znów ich nie dostane, wykaż, że mają.

Obowiązek podawania pensji w ogłoszeniu? Pff, kolejna regulacja, która nie dość, że kosztuje, to będzie miała negatywne skutki, ot chociażby to, że pracodawcy będą zaniżać podawane pensje. Czy zrozumiecie kiedyś w końcu, że do niczego ludzi nie zmusicie? (A Anglia jest tylko o wiele lepsza niż Polska, a nie idealna, do ideału jej bardzo daleko, więc nie, nie ukochana). To ile pracownik będzie zarabiał to indywidualna sprawa pomiędzy pracodawcą, a pracownikiem. Jak i warunki na których będzie pracował.

Żadne prawo nie zagwarantuje dobrego traktowania pracownika przez pracodawce. Wręcz przeciwnie zawsze pogarsza pozycję pracownika. Przykładowo prawa antydyskryminacyjne dotyczące kobiet w ciąży - nie, wcale im nie pomaga, szkodzi tak, że pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet w ciąży i kobiet w wieku produkcyjnym. Pracodawca będzie pracownika dobrze traktował tylko i wyłącznie wtedy gdy pracownik będzie równy pracodawcy, a to gwarantuje tylko i wyłącznie poziom niskiego bezrobocia, gdzie pracownik jest cenny i trudno wymienialny. Wtedy dba, bo to mu się opłaca. Jeśli nie będzie miał, to poniesie straty większe niż koszt dbania o pracownika.

Bartłomiej Bolesta Prawa ekonomiczne są zmienne, mówi o tym bogata historia myśli ekonomicznej. Jeśli chodzi o kobiety w ciąży, to nie problemem jest prawo pracy, tylko kwestia finansowania ciąży- czy ma to robić przedsiębiorstwo czy państwo. U nas jest sytuacja mieszana. Za firmy do 10 pracowników płaci państwo. Powyżej przedsiębiorstwa. Tu zatem mamy do czynienia z umowami śmieciowymi, co jest sprytnym posunięcie niewidzialnej ręki rynku.

I właściwie możemy przerobić całą wiedzę ekonomiczną, jaką posiadamy. Napisałem artykuł o innowacyjności, a ty odniosłeś się do tego państwo nie powinno się mieszać. Cała ta pusta późniejsza paplanina nijak się odnosi do tego artykułu.

Uważam, że w Polsce bezrobocie nie zostanie ograniczone przez obniżenie podatków, w takim stopniu, jak tobie się wydaje.Moim zdaniem problem w tym, że sprzedajemy niskomarżowe produkty, co przynosi relatywnie niskie zyski. W rzeczywistości są one wysokie. Raport Deloitte np. twierdzi, że polskie i chińskie przedsiębiorstwa są najbardziej zyskowne na Świecie- a odbywa się to kosztem wynagrodzeń, które mogą być dużo wyższe. Wtedy też można obniżyć podatki, by mieć je dużo niższe lub zlikwidowane.

Dlatego należy zwiększyć innowacyjność, by produkty były wysokomarżowe. Druga sprawa to oczywiście własność. Czy ty jest właścicielem czy może twój sąsiad albo ojciec kolegi dziecka ze szkoły, a nie np. jakiś Niemcy z zagłębia rury, który zarobi w Polsce a wyda w Chinach.

Napisałem ten artykuł, z tego względu, że uważam, że innowacyjność pozwoli Nam rozwiązywać problemy, z którymi zmagamy się na co dzień w naszym kraju. Na to potrzeba lat, ale my już nie ma wyjścia.

Nigdzie nie napisałem o tym, że to urzędnicy mają decydować o przyznawaniu tych środków. Krytykuję obecną sytuację, w której to większość środków przechodzi przez powolny, pełny korupcji PARP. Postuluję tworzenie funduszy, których w Polsce nie ma. Instytucje Finansowe mają wystarczające ku temu środki. Mamy obiecujące perełki i je należy rozwijać.

Można też, wypuszczać po 40.000.000 akcji proporcjonalnie do pieniądzy zainwestowanych w daną firmę i dawać po jednej akcji każdemu obywatelowi. Wiem, że to genialne rozwiązanie, bo właśnie to wymyśliłem. Dziękuje za brawa.

Jeśli chcesz kontynuować rozmowę to napisz coś o innowacyjności, albo zaproponuj jakieś społeczne działanie by to jakoś wspomóc albo opowiedz jakie innowacyjne produkty, chcesz tworzyć w tych niezliczonych firmach, które chcesz otworzyć.

Bartłomiej Bolesta 10 lat 5 miesięcy temu

Krystian Kazik Zapytam, bo zaczynam mieć wątpliwości – wiesz co to jest argument?

„Jeśli chodzi o kobiety w ciąży, to nie problemem jest prawo pracy, tylko kwestia finansowania ciąży- czy ma to robić przedsiębiorstwo czy państwo”. – jest teza, argumentu żadnego.

„Uważam, że w Polsce bezrobocie nie zostanie ograniczone przez obniżenie podatków, w takim stopniu, jak tobie się wydaje.” – jest teza, argumentu żadnego (a swoją drogą ja wyraźnie pisałem o przepisach i podatkach – problemem większym od podatków jest ucisk gospodarczy, ale podatki są tuż za)

Moim zdaniem problem w tym, że sprzedajemy niskomarżowe produkty, co przynosi relatywnie niskie zyski. – jest teza, argumentu żadnego. Nawet podkreślone – Twoim zdaniem.

Dla przykładu:

„Kraj pochodzenia, nie ma żadnego znaczenia.” – teza. „ Ponieważ, to nie firma jest najważniejsza, tylko konsument. Najważniejsze jest to, aby konsument mógł kupić jak najtańszy produkt w jak najlepszej jakości. Jeśli mogę taki produkt kupić z Niemiec to bardzo dobrze, bo dzięki temu zaoszczędzę i kupię coś jeszcze. Dam więc pracę większej ilości osób, niż gdybym kupić jeden droższy produkt, ale Polski. Zyskuje więc i ja jako konsument, właściciele od których kupuje i pracownicy którzy w tych firmach pracują.” – uargumentowanie.

„Nie ma interesu wspólnego, lokalnego, narodowego. Nie ma. Jest interes tylko i wyłącznie MÓJ.” - teza „Jednostka jest podstawą społeczeństwa. Społeczeństwo bez jednostki nie istnieje i to jej interes jest najważniejszy. Ten interes może być zbieżny z interesami innych, lub może być całkowicie odmienny. Tak czy inaczej jednak ludzie współpracują dla jego osiągnięcia. Nie dlatego, że chcą, nie dlatego, że trzymają się wyższych idei, nie dlatego, że tak im dyktuje serce czy mówi wiara, ale dlatego, że tak jest łatwiej. Najprostszy przykład odmiennych interesów – ja potrzebuję butów, Ty potrzebujesz płaszcza. Ja potrafię zrobić płaszcz, Ty potrafisz zrobić buty. Nasze cele są różne i możemy sami sobie próbować stworzyć to co nam potrzeba, ale jest to zwyczajnie nie efektywne. Prościej jest współpracować. Ja przeznaczę kilka godzin na płaszcz, a Ty na buty, zamiast kilku dni (jeśli w ogóle by się udało) na robienie tego czego się nie potrafi lub potrafi słabo.” - uargumentowanie

„albo zaproponuj jakieś społeczne działanie by to jakoś wspomóc” – czy czytasz to co ja piszę? Zero SPOŁECZNEGO, zero WSPOMAGANIA.

Ludziom wystarczy nie przeszkadzać i sami będą działać. Tak jak pisałem wcześniej „Gdy ja będę mógł w każdej chwili, bez spełniania bzdurnych przepisów i norm, bez zdobywania licencji i pozwoleń, bez wykładania niepotrzebnego kapitału, bez ponoszenia niepotrzebnych kosztów, bez czekania miesiącami na decyzje urzędników założyć dowolną działalność i stać się konkurentem dla korporacji.”

„albo opowiedz jakie innowacyjne produkty, chcesz tworzyć w tych niezliczonych firmach, które chcesz otworzyć” – i widzisz, tu mnie pytasz jakie JA chcę tworzyć innowacje. Ja osoba prywatna, z prywatnym kapitałem, a cały czas piszesz o odwrotności, żeby to mi zabrać pieniądze i żeby państwo je wydało (pośrednio) na innowacje. No halo! A inna sprawa, że na pewno nie zamierzam zdradzać tego, na czym chce zarobić… jeszcze nie zwariowałem.

„Nigdzie nie napisałem o tym, że to urzędnicy mają decydować o przyznawaniu tych środków. Krytykuję obecną sytuację, w której to większość środków przechodzi przez powolny, pełny korupcji PARP. Postuluję tworzenie funduszy, których w Polsce nie ma. Instytucje Finansowe mają wystarczające ku temu środki. Mamy obiecujące perełki i je należy rozwijać.” => duch święty ma założyć te fundusze? Jeśli postulujesz tworzenie takich funduszy, to muszą zrobić to urzędnicy, chyba, że chcesz kazać osobom prywatnym to robić, z ich prywatnych środków. Wtedy jednak tez będą musieli się tym zająć urzędnicy, chociażby kontrolą.

Wiesz dlaczego PARP nie działa jak należy? 1) Obracają pieniędzmi nie swoimi 2) Nie zależy im. 3) (Najważniejsze) Jest związane przepisami. Porównaj sobie np. prywatny ośrodek non-profit pomocy społecznej, a MOPS. Urzędnik musi działać według przepisów. Nieważne, że każdy przypadek jest inny, bo każdy człowiek jest inny. Był jakiś geniusz, centralny planista i wymyślił pewne przepisy, chociaż zapewne więcej wiedział o tym co wydala, niż o tym co pisze i teraz urzędnik musi się tego trzymać. Pracownik zaś ośrodka pracuje z ludźmi na bieżąco, ma pewne wytyczne, ale kieruje się rozumem, a nie bzdurnymi przepisami, wie co robi.

Przepisy, czyli regulacje są najgorsze, ponieważ krepują działania. Centralne planowanie nie działa, nie może działać, bo żaden przepis nie będzie idealny, nie opisze każdej możliwej sytuacji. Można napisać 1000 stronicowy dokument o krzywiźnie banana, a i to nie wystarczy (oczywiście to rozporządzenie ma akurat parę stron).

Jeśli chcesz innowacji, walcz o to, aby ludzie sami mogli je tworzyć.

edit
---------
Zapomniałbym. Prawa ekonomiczne są niezmienne. Dlaczego? Dlatego, że ekonomia jest pochodną działania ludzi. Mises napisał książkę o takim tytule - "Ludzkie Działanie". A ono nie zmieniło się ani odrobinę odkąd rozpoczęliśmy osiadły tryb życia. Zmieniają się metody dążenia do celu, zmieniają się narzędzia które pomagają dążyć do celu, ale same cele się nie zmieniają. Ludzie od tysięcy lat są tacy sami. Może się to kiedyś zmieni za pomocą manipulacji genetycznych. Wyłączone zostaną uczucia, pragnienia, staniemy się samowystarczalni, nieskazitelni, nie będziemy pragnąć wygody, władzy, pieniędzy, piękna miłości. Ale póki co jesteśmy cały czas tacy sami jak byliśmy. Chcemy tego samego co chcieliśmy.

No będzie polemika, to nie cała prawda o innowacjach, ale to że innowacje = ryzyko i czy urzędnicy mają narażać publiczne pieniądze w imię nieznanego to ciekawe spostrzeżenie.

Mariusz, czy ja napisałem coś o urzędnikach, jako decydentach? Największe ryzyko, to nie ryzykować wcale

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.