Pamięci Wytrąconych z Rytmu Epoki
Łaziebni, zawsze schludni, chociaż nie tak
Nakrochmaleni, jak tego oczekiwano: Ponieważ
Ciągnął się za nimi ów przenikliwy smrodek,
Jako pierwsi skoczyli do balii, kiedy nie trzeba się jeszcze
Było przepychać łokciami i robić dobrej miny
Do fałszywej gry dialektyki i upokarzania się przed tłumem. —
Wręcz przeciwnie: Niektórzy czynili to nawet z przekory
I z frenetyczną wręcz ostentacją, by móc potem powiedzieć:
Nie robiliśmy tego dobrowolnie, dla własnego kaprysu,
Baliśmy się, te obawy nie tyle o siebie, co o nasze
Matki, którym grożono szantażem i odebraniem
Dodatków za wysługę lat w Popielec.
Na tym jednak nie skończyła się ta zabawa z mydłem. —
Spodziewano się, że być może po tak solennie składanych
Obietnicach zachowywania czystości
Nastąpi przełom: Ostateczne wybudzenie z tego koszmaru,
Który bądź co bądź stanowił nasze życie, jednak
W dalszym ciągu był tylko złym snem
I fałszywym lustrem, z którego drugiej strony
Znakomicie widziało się to, co dzieje się za doskonałą
Przesłoną tragizującego bicia w bęben bez poczucia winy. —
Kiedy bowiem zrobiło się tłoczno
Przy wszelkiego rodzaju pralniach, kociołkach
I korytach z pomyjami, nie można się już było
Dopchać choćby do ręcznika; wtedy zaś
Rozległ się ryk pałowanych niby w biały dzień
Niedźwiadków skromności i szeryfów
Celibatu przestrzeganego o każdej porze:
Po co ten zbiorowy gniew, skoro nie ma problemu
Z wirowaniem; wszystkim jest dobrze, gdy tylko poczują
Ów rytm zwiastowany przez wytrenowane, wytworne koniki
I otyłe misie; tańczą przecież tak zwinnie, bez przymusu
Na grubo szytej pościeli, że już najczulszy nos
Nie wyczuje w tym wszystkim łajna bogobojniejszego, jakie
Dałoby się jeszcze ukręcić pod skorupą słońca?!
Calancorum, 19 kwietnia 2008
© Copyright by Josef Celofan Wassertrinker