W zeszłym tygodniu w poniedziałek nałożyły się dwa
wydarzenia. Nad jednym media, a przede wszystkim politycy przeszli gładko do
porządku dziennego. O drugim trąbiono na lewo i prawo.
Pierwszy to przypadek
opisany w Gazecie Wyborczej, gdzie para małżeńska zbudowała dom,
przystosowała go do opieki nad dziećmi i chciała stanowić rodzinę zastępczą dla
siedmiorga dzieci z domów dziecka. Koszt utrzymania jednego wychowanka domu
dziecka miesięcznie oblicza się na 4,5 tys. złotych. Jakiś czas temu
wprowadzono prawną możliwość ustanowienia tzw. pieczy zastępczej, gdzie rodzina
stanowi opiekę nad gromadką dzieci, państwo płaci pensję takim rodzicom
zastępczym w wysokości ok. 2 tys. złotych i dodatkowo 1 tys. na jedno dziecko.
Walory tego rozwiązania są dwa. Pierwszy państwo oszczędza. Drugi dzieci
dostają w zasadzie możliwość wychowywania się w normalnej rodzinie. Bezcenne w
ich przypadku gdyż często w swojej własnej biologicznej miały do czynienia z patologią. Jak duża jest w Polsce skala problemu według MPiPS w rodzinach
zastępczych spokrewnionych wychowywanych jest ponad 44,5 tys. Ok. 24 tys. mieszka w domach
dziecka, rodziny zastępcze niespokrewnione opiekują się ponad 7,4 tys. dziećmi.
Historia wzmiankowanej pary małżeńskiej jest "banalnie prosta". Otóż
zainwestowali kupę forsy w dom by stać się taką rodziną zastępczą, by usłyszeć od
urzędników, że powiat... nie ma pieniędzy na obowiązkowe szkolenie. Mało tego
szkolenie musi zorganizować i opłacić powiat. Ci ludzie choćby nawet chcieli zapłacić
sami za to szkolenie w wysokości ... 1 tys. złotych. Nie mają takiej
możliwości. Ustawodawca nie przewidział, a urzędowi nie można nawet wpłacić z
przeznaczeniem na taką "usługę". Więc ... czekają. Oni. Dzieci. Ile takich przypadków jest w
Polsce? Ile takich dzieci czeka na szansę na normalną rodzinę? Totalna
paranoja.
W ten sam dzień w poniedziałek 22-ego lipca mamy drugi przypadek. Ruch Palikota
w osobie facetki Grodzkiej składa projekt ustawy o
uzgadnianiu płci. Obok toczy się wojna o progi ostrożnościowe, a posłowie
Palikota wchodzą do gry z ustawą, która jest na maxa ideolo i dotyczy - ilu osób w Polsce? 5, 50? Na
pewno jest to jedna z najważniejszych spraw do rozstrzygnięcia bez chwili zwłoki w naszej obecnej
sytuacji gospodarczo-demograficzno-politycznej. Podobnie jak ustawa o jaraniu
trawki, czy o małżeństwach homoseksualnych, jakie próbowali przepchnąć pod
płaszczykiem związków partnerskich, a które to związki zarówno homo jak i
głównie hetero-seksualne stanowią 4% wszystkich (9,5 mln) związków w Polsce.
Ile z tego dotyczy tzw. mniejszości seksualnych kilka-kilkanaście tysięcy? To są główne
osie spraw jakimi zajmują się wybrańcy z tej opcji politycznej. Można i tak. W sumie dobrze, że ktoś się i takimi rzeczami chce zajmować. Ale czy to wszystko na pewno w odpowiedniej kolejności?
Osobiście nie tego oczekiwałbym od odpowiedzialnych posłów. W sytuacji kiedy budżet państwa się wali, rządzący zadłużają nasze dzieci na kilka pokoleń w przód i pozbywają się wszelkich hamulców, przykład tej pary małżeńskiej uzmysławia, że państwo przestaje funkcjonować, posłowie Ruchu Palikota rozpoczynają kolejną wojnę ideologiczną. Dopóki sprawa nie dotyczy spraw obyczajowych, ideologicznych czy religijnych oni są jak w letargu, ale proszę zobaczyć niech tylko pojawi się informacja np. o Dniach Młodzieży w 2016 roku w Krakowie to już mają wiele do powiedzenia:
Co ich obchodzi państwo, co ich obchodzą dzieci, co ich obchodzą ludzie. Nie są homo, nie są „tęczowo piękni”.
Ale czy od takich spraw żyje się w Polsce lepiej? Czy to podnosi nasz standard życia i pozwala rozwiązywać problemy?
A problemów przybywa. Tylko jak Ci wybrańcy mają rozwiązać wielkie problemy progów ostrożnościowych czy OFE jak oni nawet z takimi w gruncie rzeczy "drobiazgami" sobie nie radzą jak ten pierwszy przypadek, ba nawet się nimi nie interesują.
A przecież, rozwiązanie ewidentnej dziury w ustawie jest proste jak drut. Nawet nie chodzi o to by Rostowski dał na to pieniądze, wystarczyłoby zgłosić zmianę polegającą na tym, że rodzice zastępczy sami mogą opłacić sobie szkolenie. Ci ludzie pewnie by to zrobili. Ale po to by coś takiego zrobić, trzeba widzieć innego człowieka i jego problemy, jak najbardziej realne tu i teraz.
Nie szukać kontrowersji by media grzmiały. A wydaje się, że o to w tym wszystkim posłom tego ugrupowania chodzi. O nic innego. Zamiast rozwiązywania problemów obywateli, oni wolą problemy kreować by o nie radośnie i w podskokach walczyć, pałując swoich przeciwników politycznych: postępem, ciemnogrodem i setkami epitatów.
Ci ludzie chyba byli specjalnie dobierani wg klucza: upodobanie do pałowania przeciwników, jak widać na przykładzie posła Penkalskiego.
Jest tylko jedno wyjście z tego popapranego, patologicznego syfu w jakim się znajdujemy jako kraj i społeczeństwo: Wszyscy won! Cała kasta polityczno-urzędnioczo-mafijna jest do wymiany.
Przecież każdy z nas widzi, że w tym kraju patologia patologię pogania - dlaczego nic z tym nie potrafimy zrobić? Przecież to nasz kraj, nasz dom...
Zastanawiam się jak bardzo władza może być obca społeczeństwu? Czy już osiągnęliśmy dno? Ile jeszcze brakuje żeby Polacy opamiętali się? Czy takie opamiętanie jest jeszcze możliwe?
Polacy sie nie opamietali w ostatnich wyborach i nie zrobią tego przy nastepnych moge się zalożyć ba wystarczy znaleźć jakiś ideologiczny bzdet pewnie znowu bedzie temat aborcji albo coś z kosciołem przecież to łatwiejsze niż wziąść sie do pracy no i można sie wykazać wystarczy głośno krzyczeć myślenie nie jest wymagane tym bardziej wiedza i logika wystarczą puste słowa