Pewien mężczyzna, któremu zabrakło kilku lat do uzyskania świadczeń emerytalnych, pozwał ZUS o bezpodstawne wzbogacenie się jego kosztem.
Emerytury nie otrzymał, gdyż ZUS stwierdził, iż zabrakło człowiekowi 3 lat do osiągnięcia wieku emerytalnego.
Niedoszły emeryt przegrał po kolei kilka spraw przed sądami różnych instancji w sprawie żądania zwrotu wpłaconych składek (tutaj nic nowego, można się było tego spodziewać). Ciekawe jest jednak to, co napisał Sąd Najwyższy w uzasadnieniu takiego, a nie innego wyroku.
Otóż okazuje się, że nie doszło do bezpodstawnego wzbogacenia się ZUS ze składek pozywającego, mimo, iż pomimo całego życia wpłacania do ZUS człowiek emerytury nie dostał. Okazało się, że - sic! - składka ma charakter publicznoprawny i NIE jest własnością opłacającego składki, a jedynie stanowi tytuł do uzyskania świadczenia emerytalnego.
Co to w praktyce oznacza? Tyle, że w ZUS NIKT nie ma ani grosza. Wszystkie pieniądze w ZUS należą do ZUS, a mowa o jakichkolwiek indywidualnych kontach emerytalnych w samym ZUS nie ma sensu.
Innymi słowy wszyscy zmuszani jesteśmy do płacenia, a w majestacie prawa pieniądze przekazane na "ubezpieczenie" emerytalne:
- po pierwsze nie gwarantują otrzymania emerytury (wydawało mi się zawsze, że skoro płacę ubezpieczenie, to po spełnieniu określonych warunków ubezpieczyciel wypłaci odpowiednie świadczenie);
- po drugie i tak z chwilą wyjścia z konta przestają być naszą własnością, a my tracimy do nich WSZELKIE prawa.
Oznacza to tyle, że teraz sąd oficjalnie potwierdził, iż składka ZUS to kolejny podatek, a nie ubezpieczenie.
Przy okazji: Czy wiecie, że w Polsce podatki wynoszą nie mniej niż 67%? Łącznie z ZUS oczywiście.
Jeśli nie wierzycie, polecam ciekawy film obrazujący dokładnie skąd biorąc się tego rodzaju wyliczenia.
http://www.youtube.com/watch?v=NWzdgHYPiIw&feature=youtu.be