Jak działa Abenomia. Bank centalny Japonii kupuje obligacje rządowe (a jest co kupować, bo dług publiczny Japonii zbliża się do 250 procent PKB), obniżając ich oprocentowanie. Banki od których kupiono te obligacje mają mnóstwo gotówki, więc rząd Japonii ma nadzieję, że będę te pieniądze inwestować w rozwój gospodarki, udzielając nowych kredytów. To wznieci nowy popyt i Japonia wyjdzie z depresji.
A jednocześnie inwestorzy w Japonii widzą bardzo niskie oprocentowanie obligacji swojego rządu szukają wyższych dochodowości za granicą, sprzedają jeny i kupują dolary, euro, czy nawet złote i obligacje w tych krajach. To silnie osłabia jena. Ponadto amerykańskie i londyńskie fundusze hedginowe grają na osłabienie jena, jak widać bardzo skutecznie.
Tak potężna skala osłabienia jena zdenerwowała Amerykanów, którzy ostrzegli dzisiaj Japonię, żeby nie przekroczyli uzgodnionych ram działań, bo to co robią nosi już znamiona konkurencyjnej dewaluacji. Oczywiście japońscy eksporterzy się cieszą, bo rosną ich marże, ale to oznacza poważne problemy wielu firm w USA, innych krajach Azji i w Europie, ponieważ Japończycy mogę teraz obniżyć ceny swoich produktów eksportowych i wypchnąć inne firmy z rynku.
Ciekawe jest to, że Amerykanie sami drukują dolary na potęgę od dłuższego czasu (QE1, QE2, QE3, …) i to jest w porządku. Ale jak robią to Japończycy i zagraża to interesom wpływowych branż amerykańskiego przemysłu, to od razu podnosi się wrzask. Zresztą jest tu pewna schizofrenia, bo wielki BeBe niedawno chwalił Bank Japonii, twierdząc, że jak drukują wszystkie banki centralne razem, to jest to bardzo skuteczne i mile widziane. A tu nagle sekretarz skarbu mówi że Japonia przegina pałę.
Ta różnica stanowisk wynika z tego, komu służą ci urzędnicy. Wielki Bebe dba przede wszystkim o interesy banksterów z Wall Street, a im na rękę jest jak największy druk pieniądza, bo wtedy oni zarabiają, a tracą zwykli ludzie. A banksterzy najlepiej się czyją wtedy, jak zarabiają kosztem innych ludzi, których nazywają muppetami. A sekretarz skarbu Jack Lew musi dla przyzwoitości uwzględniać interesy przemysłu, mimo że też jest wtyką banksterów, bo w latach 2006-2008 było COO w Citigroup.
Ale to wszystko jest gra pozorów. I tak wszyscy którzy trochę rozumieją ekonomię wiedzą, że konkurencyjna dewaluacja nie zwiększa zagregowanego popytu, tylko zmienia relatywną konkurencyjność firm z różnych krajów. To co zyskają Japończycy, to stracą Koreańczycy lub Europejczycy. Wzrost zysku Toyoty, to spadek zyski innych firm samochodowych bo Toyota obniży ceny i sprzeda więcej, a oni sprzedadzą mniej. Nowe miejsca pracy powstaną w Japonii, a ubędzie w Europie lub USA. I tyle.
Dodatkowo, jak Abenomia doprowadzi do tego, że Japończycy faktycznie zaczną oczekiwać wzrostu inflacji, to gwałtownie wzrośnie oprocentowanie obligacja rządu Japonii i Shinzo Abe z kolegami pójdą z torbami.
Efektem ubocznym Abenomii jest silny spadek oprocentowania polskich obligacji, co oczywiście minister Sami Wiecie Który przypisuje sobie jako sukces jego wiarygodnej polityki finansowej. A to po prostu tzw. algos, czyli algorytmy komputerowe biorą tanie pieniądze, szukają gdzie tu są wyższe stopy procentowe i tam inwestują, zakładając, że druk pieniądza będzie trwał jeszcze długo. Ta hossa na obligacjach i akcjach w wielu krajach to nawet nie jest działo ludzi, to po prostu algorytmy i komputery.
Normalni ludzie nie są w stanie tego zrozumieć. Ja mogę tylko przypomnieć moją rozmowę z Richardem Bookstaberem przed kilku laty, którego zespół wygenerował krach na giełdzie w USA w 1987 roku. Wtedy też były prymitywne algorytmy, które na raz pokazały że trzeba sprzedawać. Ale tamte techniki komputerowe przy obecnych to była zabawa w przedszkolu, a mimo to giełdy spadły 0 20-60 procent. Tylko wtedy dopiero zaczynała się na dobre era mega lewarowania, więc giełdy odrobiły te straty, a teraz mamy 70 procent obrotu generowanego przez algos, które mogą się błyskawicznie zsynchronizować w panice (co pokazał flash crash w 2010 roku gdy w godzinę giełdy spadły o 10 procent) i silną fazę delewarowania. Richard ostrzegał, że system jest tak skomplikowany i zupełnie pozbawiony bezpieczników, że to się bardzo źle skończy. A skomplikowanie systemu finansowego z każdym rokiem rośnie, zaś banksterzy pilnują, żeby nikt nie zainstalował bezpieczników, a pilnują tego ich ludzie wstawieni na kluczowe stanowiska w USA i Europie Zachodniej.
Abenomia, praktykowana obecnie przez kilka banków centralnych w połączeniu z coraz bardziej patologiczną strukturą handlu, zdominowaną przez komputery rodzi ryzyko potężnego krachu. Wirus Abenomii już zakaził świat i niestety nie ma na to lekarstwa. Będzie epidemia, a potem panika.
A wystarczyłoby, gdyby rząd nie miał żadnego wpływu ani na produkcję pieniądza, ani na cenę kredytu. To kolejny krach, którego siłą napędową jest obecność państwa w gospodarce. W Japonii to obecność wyjątkowo duża, co już odczuły japońskie mocno przebrzmiałe giganty elektrotechniczne (Sony, Panasonic, Toshiba), coraz mocniej wypierane przez południowokoreańskie firmy niekorzystające ze "wsparcia" państwa.
To rządy są głównymi winowajcami, - bo wspólnie z bankierami nakręcają inflację. Po przez pożyczki a nie podatki, nie produkuje się a podnosi PKB, nie ma popytu wewnętrznego, obniza się ilość podatników wysokimi podatkami, wysokimi kosztami pracy, tworząc bezrobocie, tworząc ogramiczenie konsumpcji. Przykładowo w Polsce zaplanowano wzrost 2.2% a inflację 2.7 % jaki to wzrost. Deficyt w handlu zagranicznym 3%. Większe podatki po przez pozyczki i splatę odsetek zachcianek rzadowych to 8%. To że NBP bierze lichwę 3,5%, a powinien ponizej procenta. Banki arabskie nie biorą odsetek NBC w Europie około 0.6%. To już lichwa skoro NBP ma dbać o najniższe koszty produkcji i utrzymywac ilość pieniędzy do produkcji, pieniadze ma z drukarni. Rzad zamiast brać kredyty w PLN bierze w obcych pieniądzach, zagranicą kredyty, a parlament im zezwala, by pomagać importerom. Wiekszość spółek to spółki skarbu państwa z kapitałem zagranicznym. Zmuszanie do kredytowania produkcji po przez obce banki to następne obciążenia do około 17%. Wysokie pensje, nadmiar urzędników panstwowych to także zwyżka podatków i kosztów pracy. Marne pensje Polaków wyciągniete podatkami, to branie kredytów konsumenckich co z kolej odsetki przekraczają dług. Państwo nasze z rzadem, ministrami po nauki biznesu dla Polski. Przeliczmy ile zmarnowano pieniędzy w produkcji: jest to okolo 15% budzet plus 17% wysokie kredyty do produkcji, plus kondumenckie 3 % PKB- jest to 35%, wyciagnięcie pieniędzy z gospodarki niepotrzebnie 560 mld zł. Tyle pieniędzy wpompowane w gospodarke daje obrót towarem pieniedzmi w roku na sumę około 5 bln zl, to jest już dorównywanie gospodarce Niemiec. Ale na to trzema mieć wiedzę, na temat programów zarobkowych, na zwiększanie podatników. To jest cichy deficyt którym sie nie chwalą bo ubożeje spoleczenstwo. To jest okradanie społeczeństwa i przerzucanie dlugu na koszt spoleczenstwa. To jest dodatkowy podatek oprócz normalnego podatku i VAT. Jak widać premierowi, ministrowi gospodarki z PSL mało co zależy na Polakach. 2 lata ich chcę nauczyć ale oni są oporni na to by w Polsce bylo lepiej.
jissas... wez sprawdz tekst zanim udostepnisz publicznie... czytac sie tego nie da