SOJUSZE
Planując strategie dla Polski, pomni doświadczeń własnej historii, powinniśmy zakładać nie tylko to co nieprawdopodobne ale także i to co niemożliwe, przewidując najgorsze scenariusze. Wycofywanie militarne USA z Europy jest już faktem. Pacyfik w tej chwili staje się dla tego mocarstwa priorytetem. USA będzie coraz bardziej angażowało a ten teatr wojenny będzie wymagał poszukiwania sojuszników najsilniejszych, w tym Rosji. Dodatkowo USA będzie przygotował się do wojny morsko-powietrznej a nie lądowej co jeszcze bardziej będzie stawiało pod znakiem zapytania jego pomoc dla krajów środkowej Europy. Sama zaś Europa w błyskawicznym tempie się rozbraja i stawia na armie ekspedycyjne. Jeśli dodatkowo konflikt USA-Chiny się nasili możliwy będzie scenariusz iż USA de facto będzie w sojuszu z Rosją w zamian ta będzie miała mniej lub bardziej wolną rękę w Europie. Z drugiej strony będą coraz bardziej wyalienowane Niemcy w większym lub mniejszym sojuszu z Wielką Brytanią i Francją. Ale na pewno dla nich też pojawi się alternatywa w postaci silnych więzów gospodarczych z Rosją lub oddanie jej pewnej strefy wpływów w środkowej i północnej Europie. Na razie, póki są pamiętane są w elitach niemieckich doświadczenia II Wojny Światowej i dokonania i sympatia dla Solidarności możemy spać spokojnie. Dlatego życzę Pani Kanclerz Merkel 100 lat kanclerstwa! Ale jak to długo potrwa?
Jak widać położenie Polski bardzo determinuje jej strategię i rozwój sił zbrojnych. Obecnie jeszcze posiadamy unikalny w naszej historii system sojuszy wiążący prawie cała Europę. Jednak powoli on odchodzi w przeszłość i czas zacząć szukać dla niego alternatyw. Ten problem dostrzegły zarówno kraju nordyckie jak i Grupa Wyszehradzka. Stąd powstała Nordycka Grupa Bojowa zacieśniająca współprace militarną krajów północnej Europy (nawet tych dotychczas neutralnych!), jak i wstępne porozumienie co do utworzenia Wyszehradzkiej Grupy Bojowej. Najbardziej zagrożone zewnętrzną agresją kraje Bałtyki starają się współpracować zarówno z jedną jak i drugą w/w organizacją wojskową.
W przypadku wybuchu konwencjonalnego konfliktu u naszych granic, poczynania naszej armii będą obejmować bardzo szerokie spektrum przede wszystkim SAMODZIELNYCH działań (operacje desantowe, dywersja, działania ofensywne, działania opóźniające). Na sojuszników możemy liczyć. Ale jak długo? Obecnie sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć takiego ciężaru samodzielnej obrony, zaś działania pozostałych członków NATO mogą być mocno spóźnione w stosunku do naszych potrzeb. Dlatego powinniśmy zakładać bliższą współpracę z sojusznikami środkowo i północnoeuropejskimi, których działania będą bardziej zdeterminowane w wypadku wybuchu konfliktu w naszej części Europy. Kraje te będą się mniej kierować interesami ekonomicznymi, a bardziej zagrożeniem dla nie tak dawno uzyskanej niepodległości lub niezależności. Docelowym założeniem strategii obronnej Polski powinno być aby przy bardzo bliskiej współpracy militarnej z krajami nordyckimi i Europy Środkowej wspólnie być w stanie samodzielnie odeprzeć każdy atak zewnętrzny. Naturalnymi liderami takich sojuszy będą Polska i Szwecja.
Uczestnictwo w takich regionalnych sojuszach powinno być obecnie naszym priorytetem, gdyż bardzo ścisła współpraca militarna państw naszego regionu nie tylko wzmacnia efekt odstraszający potencjalnego agresora ale także zwiększa nasze wpływy polityczne w tym regionie i kreuje nas na lokalnego lidera politycznego, co ma duże znaczenie nie tylko w polityce zagranicznej ale też w polityce gospodarczej. Mówiąc krótko, taki sojusz przekładać się będzie także na inwestycje gospodarcze w naszym kraju. Skupiając się tylko na wojskowych aspektach gospodarczych, wspomnę że już teraz w rozmowach z krajami Grupy Wyszehradzkiej ustalono nie tylko to, że Polska będzie krajem ramowym, ale także iż planowane uzbrojenie wspólnych wojsk będzie w dużej mierze modernizowane w oparciu o Polskie propozycje. Jest więc długookresowa szansa iż w przyszłości znaczna część uzbrojenia sojuszników środkowoeuropejskich będzie oparta o polskie wzorce i doświadczenia. Wynika to z prostej kalkulacji iż wspólne zakupy są zawsze tańsze, a ten kto kupuje ich najwięcej decyduje też co będzie się kupować. W tym kontekście też wpisują się w to założenie polskie plany zakupów uzbrojenia za ponad 130 mld zł. w najbliższych 10 latach.
Przekonanie krajów ościennych do ujednolicenia uzbrojenia, struktur wojskowych i systemów dowodzenia w oparciu o polskie lub szwedzkie rozwiązania będzie zadaniem trudnym ale uzasadnionym nie tylko z naszego punktu widzenia ale także w interesie tych krajów. Z tym iż te dwie ostatnie sprawy są w ramach NATO w dużym stopniu realizowane. Najtrudniejsze będzie pierwsze z tych zadań (uzbrojenie), gdyż będzie wymagało uwzględnienia szeregu interesów poszczególnych krajów. Jednak takie sprawy jak wspólny system obrony przeciwlotniczej, czy łączności i systemów dowodzenia nie powinny sprawiać problemów dla ich wspólnego tworzenia. Jest to szansa dla naszej zbrojeniówki. I nad tym nasza dyplomacja powinna już dziś myśleć.
Generalnie poza stworzeniem silnego regionalnego sojuszu krajów środkowej i pn Europy za bardzo nie widzę innej pewnej alternatywy. Wiadomym jest iż kraje te będą się biły za swoją niepodległość do końca. Co nie można powiedzieć o sojusznikach francuskich, angielskich czy nawet amerykańskich.
KIERUNKI ZAGROŻEŃ
Jeśli mam niepolitycznie wskazać największe zagrożenie naszych granic i granic naszych środkowoeuropejskich sojuszników to wskazałbym Rosję. Trzeba mieć też na uwadze iż może ona instrumentalnie wykorzystać dla ewentualnego konfliktu Białoruś, która wprawdzie nie jest w stanie samodzielnie rozpocząć konfliktu (a tym bardziej go wygrać) ale może posłużyć Rosji jako pretekst do casus belli i jako baza wypadowa. Pozostałe kraje sąsiadujące albo nie są stanie rozpocząć działań wojennych ze względu na katastrofalny stan sił zbrojnych (Ukraina, Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia) albo też było by to wbrew ich interesom ekonomicznym (Niemcy, Czechy, kraje skandynawskie). Dlatego też w zasadzie rozpatrywać trzeba tylko jeden kierunek ewentualnego zagrożenia naszych granic i granic naszych sojuszników.
Jak wynika z geografii naszego regionu pierwszym celem ekspansji Rosji mogą być kraje Bałtyki lub … Ukraina. Kraje te w dużej mierze są penetrowane zarówno przez kapitał rosyjski jaki rosyjskie służby specjalne. Wszystkie te kraje mają dużą mniejszość rosyjską na swoim terytorium oraz katastrofalny stan sił zbrojnych. Różnica między nimi polega na tym iż Bałtyka jest łatwiejsza do jej zajęcia (mały rozciągnięty obszar, brak przeszkód naturalnych) ale posiada silnych sojuszników w postaci NATO, zaś Ukraina jest trudniejsza do zajęcia (duże rzeki, bagna poleskie, góry, znaczna liczba ludności) ale nie jest związana sojuszem z żadnym krajem. Tak czy inaczej oba warianty działań Rosji są możliwe. Jest też i trzeci wariant trudniejszy do zrealizowania ale jednocześnie oddający Rosji pod kontrolę cały obszar Europy Środkowej. Jest to szybkie uderzenie przez Białoruś i Okręg Kaliningradzki bezpośrednio na Polskę i wyeliminowanie jej sił zbrojnych w ciągu 72 godzin. Wtedy pozostałe kraje regionu w zasadzie poddadzą się bez walki a NATO nie zdąży zareagować. Czy taki wariant jest możliwy? Jak najbardziej. Przypomnę iż w latach 80-tych w ramach planów strategicznych ZSRR przewidywano przemieszczenie się całych armii z terenów Białorusi nad brzeg Odry. Zakładano i wdrożono system który przewidywał iż w ciągu godziny w marszu miało być kilkanaście tysięcy pojazdów opancerzonych wraz z zapleczem technicznym, które w ciągu 72 godzin miały dojść do Odry, łamiąc po drodze napotykany opór. Czy to realne? Owszem, proszę poczytać sobie książki Suworowa. Teraz też Prezydent Putin wspominał o godzinnej gotowości zreformowanych sił Federacji Rosyjskiej (choć, moim zdaniem będzie to trudne do zrealizowania).
STRATEGIA
Planując strategię dla Polski należy brać pod uwagę trzy wyżej wymienione ewentualne kierunki działań militarnych Rosji: Ukrainę, Bałtykę i bezpośrednie uderzenie na nasze granice. Nie jest to wprawdzie całe spektrum zagrożeń militarnych ale najbardziej prawdopodobne z tych nieprawdopodobnych. Stąd tak ważne są dla nas ścisłe sojusze regionalne, uzgodnione w ramach NATO lub obok NATO. Powinniśmy przede wszystkim stawiać na współpracę militarną z Grupą Wyszehradzką oraz Bojową Grupą Nordycką, jako sojusznikami którzy najszybciej mogą przyjść nam z pomocą a co najważniejsze dla których taka pomoc będzie bezwarunkowa, gdyż związana także w dłuższej lub krótszej perspektywie z ich własnym „być albo nie być” o czym już pisałem wcześniej.
Współpraca w ramach sojuszów północno i środkowoeuropejskich będzie stawiać przed Wojskiem Polskim nowe i trudne zadania. Wynikać to będzie przede wszystkim z konieczności przyjścia z pomocą sojusznikom, a być może i „wyrąbania” sobie drogi do nich (np. przez Okręg Kaliningradzki). Dlatego też nasza doktryna powinna przewidywać różne scenariusze, a nie tylko kurczową obronę własnego terytorium. Zadania sojusznicze wobec krajów środkowoeuropejskich będą zmuszały nas do wielu przedsięwzięć, które z racji objęcia nimi większego obszaru będą dodatkowo rozpraszały nasze siły. Dlatego też, wobec szczupłości naszych sił należy znaleźć złoty środek dla rozwiązania i połączenia wielu funkcji naszej armii. Nie możemy mieć armii nastawionej tylko na ekspedycje (jesteśmy krajem frontowym UE i NATO) lub tylko na konflikt symetryczny (zaczynamy mieć interesy w różnych regionach Świata). Ale musimy zachować pewne priorytety przy rozwoju naszych sił zbrojnych.
Kiedy Polska starała się o członkostwo w NATO amerykański ośrodek RAND Corporation opracował propozycje jak powinna być budowana polska armia. Wskazywano cztery etapy: w pierwszym zalecano utworzyć siły zbrojne zdolne do obrony granic, w drugim - komponent, który będzie wspierać najbliższych sojuszników w NATO. Etap trzeci – wojsko będzie w stanie wspierać sojuszników na terenie całej Europy. Dopiero w czwartym i ostatnim miała Polska stworzyć komponent, który będzie można wysłać poza Europejski Teatr Działań Wojennych. Myślę iż te założenia w istotny sposób zachowały aktualność. Niestety nie stworzono jak dotąd armii do obrony granic (etap pierwszy), a tworzy się komponent wojskowy do pozaeuropejskich misji zbrojnych (etap czwarty). W Polsce postąpiono tak jakby ktoś budując dom pominął wylanie fundamentów, postawienie ścian, nie położył dachu, a skupił się na urządzaniu przydomowego ogródka. Dopóki jest ładna pogoda można na nim wypoczywać, jednak na okres burzy wypadałoby budować coś solidniejszego i funkcjonalniejszego.
TROCHĘ TAKTYKI
Wojna obronna jaką prowadziliśmy w roku 1939 będzie się zasadniczo różnić w sferze taktyki (a mam nadzieję i że w sferze strategii) od ewentualnego przyszłego konfliktu jaki mógłby się wydarzyć w pobliżu naszych granic. Od lat osiemdziesiątych powoli teoretycy wojskowi odchodzą od modelu wojny który zakładał utrzymywanie długich linii frontowych i milionowych armii je utrzymujących. Taki stan rzeczy możliwy jest tylko w wyjątkowych warunkach przyszłej wojny, gdy strony wojujące wyczerpią swoje zapasy amunicji, sprzętu i utracą większość swojej zawodowej siły żywej. A ten rodzaj konfliktu wyrównanych sił raczej nam nie grozi i musimy rozpatrywać raczej konflikt który będzie zakładał asymetrie sił i środków w ewentualnym starciu.
Obecnie liczba luf i czołgów na jeden kilometr frontu ma już mniejsze znaczenie niż 30 lat temu. Nie warto skoncentrowanych w ten sposób sił wystawiać na uderzenie które jest w stanie szybko je unicestwić. W walce coraz częściej dochodzą do głosu efekty ekonomi (uzbrojenie kosztuje, i to potworne pieniądze). Dlatego też przyszłe starcia konwencjonalne będą opierały się na założeniu koszt-efekt. W naszym wypadku szczupłych sił, powinniśmy raczej unikać starć typu czołg-czołg, samolot-samolot, gdyż jeśli nie będziemy posiadać w tym zakresie przewagi technologicznej (a takiej nie posiadamy w wypadku konfliktu z Rosją), to starcia te szybko wyczerpią nasze siły i środki militarne.
Rozproszenie w naszych warunkach wojsk i powierzenie im relatywnie dużych obszarów odpowiedzialności bojowej w naszym przypadku nie będzie błędem a raczej zaletą. Teoria ta oparta na pracy Stephena Biddle’a – „Military Power: Explaninng Victory and Defeat in Modern Battle”, w ostatnim czasie jest mocno analizowana przez polskie czynniki wojskowe. Nasze w/w badania ukierunkowano m.in. na działania słabszego przeciwko silniejszym oraz na wykorzystywanie terenu i rozmieszczonej na nim infrastruktury. Wypracowana taktyka została sprawdzona w roku 2011 na poligonie w Toruniu i zdecydowanie różni się od tego co zakładały dotychczas zimnowojenne opracowania taktyczne.
Nowe założenie taktyczne przede wszystkim przewiduje zarówno szeroką jak i głęboką odpowiedzialność poszczególnych jednostek wojskowych za swój obszar operacyjny. Zakłada się iż brygada będzie odpowiadać za mniej więcej pas szerokości ok. 60 km i głębokości 60-80 km . A to pozwoliłoby przy pomocy 8-10 brygad obsadzić obronę kilkuset kilometrowego odcinka granicy. Czyli w pełni zabezpieczyć północnowschodni kierunek operacyjny naszych wojsk (granicę z Rosją i Białorusią). A to są już realne możliwości naszych wojsk.
Nowe złożenie taktyczne generalnie przyjmuje założenie oddawania terytorium w zamian za precyzyjne rozpoznawanie sił i kierunków natarcia przeciwnika oraz selektywne i sukcesywne niszczenie jego ośrodków dowodzenia, rozpoznania, zaopatrzenia aż do momentu gdy będziemy w stanie w odpowiednim miejscu zebrać siły które będą w stanie go powstrzymać i wyeliminować. Koncepcja opiera się na stworzeniu trzech pasów reagowania. W pierwszym pasie, kompanie rozpoznawcze (a nawet plutony) mają rozpoznać siły i środki przeciwnika, ich kierunki główne i pomocnicze natarcia oraz podać informacje o nich z precyzją która pozwoli na oddziaływanie bojowe. W drugim pasie rozpocznie się kanalizowanie wrogiego natarcie na wyznaczone kierunki, niszczenie węzłów łączności i struktur dowodzenia, środków przeciwlotniczych i zaopatrzenia. Wykonają je zarówno kompanie rozpoznawcze które wycofały się z pierwszego pasa jak i siły i środki skierowane do drugiego pasa. Działania te mają polegać na zasadzie uderz i wycofaj się. W czasie gdy w drugim pasie będą prowadzone walki w trzecim bataliony będą przygotowywać zasadzki i worki ogniowe. Będą one wykorzystane w chwili gdy osłabione awangardy przeciwnika wejdą w ten sposób przygotowane rejony. Nastąpi wtedy właściwa walka bezpośrednia mająca za zadanie całkowite wyeliminowanie sił nieprzyjaciela. W trzecim pasie nastąpi więc niszczenie sił głównych przeciwnika. Co ciekawe idealnie na tego typu taktykę nadawać się będzie teren Mazur i Polski północnej. Trochę gorzej będzie to wyglądać na Podlasiu i Mazowszu wschodnim gdzie są równiny pozbawione możliwości maskowania i skrytego podejścia do przeciwnika. Nie będę tu bardziej szczegółowo zagłębiał się w tą taktykę ale myślę iż dla przeciętnego czytelnika jest ona zrozumiała a co najważniejsze na miarę możliwości naszego wojska.
Działania sił operujących w strefach rozpoznania i osłony strategicznej - źródło: Kwartalnik Bellona 2/2012
|
Warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze o warunkach realizacji takiej taktyki gdyż będzie ona wymagać szeregu czynników które obecnie nie są rozwijane w naszych siłach zbrojnych. Przedstawiony powyżej model taktyki wymagać będzie najwyższych umiejętności żołnierskich. Przede wszystkim żołnierze muszą być silnie umotywowani osobiście, gdyż działania wysuniętych i rozproszonych pododdziałów z dala o własnych sił głównych wymagać będzie dużej odporności psychicznej. A jak działa na psychikę długookresowe przebywanie w terenie, bez kontaktu z rodziną, z dala od siedzib ludzkich to wiedzą ci co w latach 80-dziesiątych i jeszcze 90-tych mieli takie 1-3 miesięczne poligony. Bardzo ważnym elementem takiej taktyki będzie bardzo wysoka inicjatywa oficerów dowodzących takimi pododdziałami. A z tym nie jest najlepiej w obecnym Wojsku Polskim. Tym bardziej iż tacy ludzie często wykazują się konfliktowością z przełożonymi, którzy najczęściej nie tolerują nieschematycznych zachowań podwładnych (dobrym przykładem takiego charakteru był mjr Henryk Dobrzański – „Hubal”, ale przed wojną nie pozbywano się takich oficerów, choć wolniej awansowano). Tacy oficerowie muszą także skoordynować działania różnych rodzajów wojsk. Lotnictwo musi nie tylko mieć precyzyjnie wskazane cele ale także rozpoznaną obronę przeciwlotniczą. Artyleria musi bardzo szybko uruchamiać i przerywać ogień aby nie być namierzona przez przeciwnika. A to wszystko musi działać w obliczu nieprzyjaciela który też na swoje plany.
Nie mniejszym morale i umiejętnościami muszą także wykazać się szeregowi żołnierze. Wykonywanie manewru oderwania się po zaskakującym ataku jest jednym z najtrudniejszych. Samo wycofywanie się pod naciskiem wielokrotnie silniejszego przeciwnika jest mocno demoralizujące (w 1939 roku straciliśmy w ten sposób ponad 40% sił). Do tego dochodzić będzie przejście z obrony do kontrataku często w niesprzyjających warunkach.
Aby wyszkolić żołnierzy w nowoczesnej sztuce wojennej potrzebny jest czas – bardzo dużo czasu. Tego niestety nie zapewni ani wstępne szkolenie w ramach NSR (w zasadzie można je potraktować jako żart), ani nawet w ramach rocznego przeszkolenia rezerwy (no chyba że co roku, ów rezerwista będzie powoływany jeszcze do wojska na co najmniej miesiąc i będzie miał odpowiednie predyspozycje). Poza tym takie szkolenie jest kosztowne a nie jest ono tak widowiskowe jak zakup nowego sprzętu i daje ono minimalne zatrudnienie cywilom.
Trzeba sobie jasno powiedzieć iż na współczesnym polu walki manewrujące wojska, niezamknięte w ramach sztywnych frontów, będą się spotykać z nowymi zagrożeniami oraz z nowymi wyzwaniami. Fizyczna, bezpośrednia obecność wojsk będzie ustępować miejsca precyzyjnym uderzeniom w wyselekcjonowane cele takie jak ośrodki dowodzenia, łączności, obrona przeciwlotnicza, itp. Uderzenia te będą wykonywane przez ośrodki ogniowe o dużym zasięgu (artyleria, rakiety) lub siły powietrzne. Koncentracja sił ustąpi miejsca wzmożonemu manewrowaniu. Obrona i natarcie coraz rzadziej będą występować w czystej postaci. Coraz częściej w obronie będą występować elementy tożsame z natarciem i odwrotnie. Nie mniej ważne w nowej sztuce wojennej będzie przewaga informacyjna. Nowoczesne środki wykrywania powodują iż owa Clauzewitzowska „mgła wojny” staje się coraz bardziej przeźroczysta. Dokładne i szybkie zlokalizowanie środków obrony, węzłów łączności, miejsc postojów dowództw pozwoli dzięki przewadze informacyjnej szybsze ich obezwładnienie, a przez to zyskanie przewagi nad przeciwnikiem.
Dzięki nowym środkom walki obrona przestała być wyczekiwaniem na cios, stając się zbiorem punktów (rejonów) oporu oraz zręcznych uderzeń, także wyprzedzających. Zatrzymanie przeciwnika jest rozwiązaniem tymczasowym, po którym muszą nastąpić działania eliminujące jego zdolności do prowadzenia walki. Aktywność obrony jest zatem czynnikiem rozstrzygającym o jej powodzeniu. Zrealizowanie nowoczesnej obrony oznacza na poziomie operacyjnym dużą głębię działania (70-120 km na dywizję, 150 km na teatrze działań) i min. 40% udział rezerwy. Współcześnie uzyskanie powodzenia w działaniach wojennych będzie warunkować w większym stopniu jakość niż ilość zaangażowanych sił i środków.
Nie będę dalej rozwlekał zagadnienia współczesnej taktyki wojskowej. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do Stephena Biddle’a – „Military Power: Explaninng Victory and Defeat in Modern Battle” lub specjalistycznych wydawnictw wojskowych typu „Polska Zbrojna” czy „Bellona”. Na końcu chciałbym się podzielić jedną refleksją. Samorzutnie narzuca mi się stwierdzenie iż w/w tryb prowadzenia walk bardzo odpowiada naszemu narodowemu charakterowi opartemu na sztuce improwizacji i liczenia tylko na własne zdolności i siły. Charakter niegdysiejszego zagończyka idealnie wpasowuje się w taką koncepcję wojny. Konieczne jednak będzie poważne zweryfikowanie systemu szkolenia wojsk w tym zakresie.
ILE WOJSKA ?
W bardzo wielu, mniej lub bardziej profesjonalnych dywagacjach na temat naszej armii pojawia się kwestia jej liczebności. Jej liczebność jak wskazałem wyżej to nie tylko prosta matematyka. Zależna ona jest od wielu czynników. Pierwszym z nich jest przyjęta strategia – czyli czego i przed kim zmierzamy bronić. Kolejnym jest taktyka i uzbrojenie, czyli jak i czym zamierzamy bronić tego co ustaliliśmy w punkcie pierwszym. Także możliwości finansowe kraju są kolejnym czynnikiem wpływającym na wielkość armii. Innym jeszcze czynnikiem są proporcje pomiędzy poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych lub pomiędzy wojskiem walczącym a tym które zostaje na tyłach w ramach logistyki, walki elektronicznej, obrony przeciwlotniczej, itp. Jak więc widać zmiennych jest zbyt wiele aby w prosty sposób odpowiedzieć sobie jaka powinna być wielkość polskiej armii. Dlatego też warto spróbować sobie odpowiedzieć na to pytanie dokonując porównań z armiami innych krajów.
Ponieważ zadaniem każdej armii jest obrona ludności i terytorium, dlatego też te dwa przeliczniki wydają się obiektywne do określenia wielkości wojska. Za pierwszy przelicznik weźmy ilość żołnierzy przypadających na 10 tys. mieszkańców, licząc aktualny stan osobowy armii (czyli nie wliczając to rezerwistów powoływanych na czas wojny). Dla Rosji ten współczynnik wynosi 72 żołnierzy, dla Białorusi nawet 81. Dla Niemiec ten wskaźnik to zaledwie 24 żołnierzy ale dla Francji to ponad 53 żołnierzy, zaś dla Czech zaledwie 16 żołnierzy. Jak widać jest tu duża rozbieżność ale w Europie średnia wynosi około 30 żołnierzy. W Polsce to 26 żołnierzy na 10 tys. mieszkańców, co można uznać za liczbę odpowiednią choć zmniejszenie armii do 80 tys. już może tą proporcję zachwiać. Inaczej rzecz ma się jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość terytorium. W Rosji jeden żołnierz przypada zaledwie na 0,06 km2, w Niemczech na 0,70 km2, we Francji to 0,52 km2 . Mediana europejska to 0,31. Polska jak najbardziej mieści się w tej medialnej z 0,32 żołnierza na 1 km2. Oczywiście można jak najbardziej dyskutować nad zasadnością takich wyliczeń gdyż polegają one na uproszczeniu ale jak wcześniej wspomniałem uwzględnienie większej liczby czynników wymagałoby zatrudnienia całego sztabu specjalistów.
Niestety w Polsce nie przeprowadzono takich badań i wielkość armii jest raczej przypadkiem i politycznym zbiegiem okoliczności niż rzeczywistymi potrzebami obronnymi Polski, czego dowodem jest brak etatyzacji w całości armii jak to np. ma miejsce w Wielkiej Brytanii. Tam w przeciwieństwie do naszych decydentów w każdej chwili można określić czy np. mamy za dużo oficerów czy np. szeregowych. U nas każdy szczebel armii jest tak ruchomy osobowo jak liczbowo klientów w markecie. Proszę mi znaleźć taki szczebel armii gdzie liczba i jakość etatów nie zmieniłaby się w ciągu ostatnich 2-3 lat! A armia to precyzja i dopóki nie usłyszymy z ust ministra ON ile co do jednego żołnierza on zakłada liczbę etatów w Wojsku Polskim z rozróżnieniem na korpus oficerski, podoficerski i szeregowców to możemy zakładać iż pracuje on w wielkim bałaganie osobowym.
Reasumując, przyjmując paralele do innych armii europejskich można przyjąć iż liczba żołnierzy zawodowych w granicach 100-120 tys. to optymalny stan Wojska Polskiego w stanie pokoju.
REZERWY
Armia zawodowa nie jest złym pomysłem, ale nie można go traktować jako fetysza, zapewniającego nam bezboleśnie szczęśliwość i powodzenie. Może to być jeden z elementów systemu obronnego Polski, ale nie element jedyny. Zawodowiec jest niezastąpiony, gdy trzeba wyjechać na misje zagraniczne, obsługiwać skomplikowany system uzbrojenia, a przede wszystkim gdy przyjdzie realizować kombinowane działania obronne kraju ze wsparciem wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Jak wskazałem wcześniej żadna współczesna armia rezerwowa nie jest w stanie prowadzić współczesnej wojny manewrowej. Po prostu ten rodzaj wojny jest zbyt skomplikowany technicznie i technologicznie i wymaga ona dłuższego szkolenia niż nawet rok czy dwa służby zasadniczej rezerwy. Jednak ten każdy rodzaj działań wojennych będzie przynosił straty osobowe nawet najlepiej wyszkolonej armii. A te trzeba będzie szybko i na bieżąco wypełniać z zasobów wyszkolonych rezerw osobowych. A te, jak na razie zlikwidował de facto rząd Donalda Tuska. Bo eksperyment z NSR-em był od początku do końca niewypałem.
Obecnie stan wyszkolonych rezerw szybko ulega degradacji pokoleniowej. Zawieszenie służby zasadniczej odcięło dopływ wyszkolonych rezerw do zasobów wojska na wypadek wojny. Najlepiej przedstawia się ten stan w korpusie oficerów. Obniżanie stanów osobowych naszej armii w ostatnich latach spowodowało odejście ze służby znacznej liczby oficerów. Stąd obecnie posiadamy prawie trzy i pół razy więcej oficerów rezerwy niż wymagają od tego nasze potrzeby mobilizacyjne. Można by rzec iż dzięki redukcjom armii mamy najlepiej wyszkolone rezerwy oficerskie w Europie. Jednak ten stan rzeczy będzie ulegał zmianom i po roku 2025 te zasoby staną się nie wystarczające. Podobnie sprawa ma się z korpusem podoficerskim którego zasoby osobowe są czterokrotnie większe niż wynikałoby to z potrzeb mobilizacyjnych. Podobnie jak z korpusem oficerskim jego zasoby staną się nie wystarczające około roku 2025.
Inaczej ma się sprawa z korpusem szeregowców. Po pierwsze trzeba tutaj rozróżnić tak zwaną rezerwę bierną nadającą się do zadań pomocniczych i rezerwę czynną, która ze względu na młody wiek i sprawność fizyczną nadaje się do każdego rodzaju służby. Niestety ten ostatni rodzaj rezerwy już w roku 2015 spadnie do niezbędnego minimum. Jeśli do tego doda się problem jakości tych rezerw (różnica między wyszkolonym NSR-owcem a rezerwistą po 1,5 roku służby jest jak między Trabantem a VW Passatem), ich rozmieszczeniu (emigracja), stanu zdrowia to można założyć iż za 5-10 lat rozpocznie poważny kryzys w tym zakresie. I dojdziemy do stanu gdy będziemy mieli nowoczesne uzbrojenie tylko nie będzie miał kto go obsługiwać.
Krótko mówiąc, nasz kraj musi mieć przeszkoloną wojskowo przynajmniej część młodzieży męskiej. To, czy będzie to realizowane przez tradycyjne skoszarowanie, czy w systemie weekendowym, czy będzie dotyczyło tylko ochotników, czy winno trwać trzy miesiące, pół roku, czy rok, jest sprawą drugorzędną. Można żołnierzy na czas „W” przydzielać według ich stopnia wyszkolenia i czasu służby. Tych którzy poświęcili rok i więcej służbie do jednostek bojowych. Innych do ochrony, logistyki itp. Ale pewne warianty takiej służby warto stworzyć i mieć je gotowe na stan wojny, choćby nawet jako element odstraszania. Warto też, służbę wojskową rezerw połączyć z potrzebami gospodarki lub potrzebami społecznymi. Chodzi o to aby rezerwista w wojsku otrzymywał takie przeszkolenie lub fach który będzie także przydatny w cywilu. O czym jeszcze wspomnę.
Zastanówmy się teraz nad wielkością rezerw. Co roku w Polsce pełnoletniość osiąga około 300 tys. młodzieży męskiej. To są nasze całkowite rezerwy osobowe. Jeśli z tego połowa z różnych przyczyn zostanie przez komisje wojskowe odrzucona to rocznie jesteśmy w stanie przeszkolić około 150 tys. młodych ludzi. Potrzeby wojska to około 30-40 tys. rocznie przeszkolonej rezerwy. Pozwala to na utrzymanie około 300 – 400 tys. rezerwistów czynnych i drugie tyle rezerwistów biernych dla służb tyłowych, wartowniczych itp. W sumie po mobilizacji nasza armia może liczyć ok. 1 mln żołnierzy. Co przy założeniach mobilizacyjnych Rosji ocenianych na 3 796 tys. żołnierzy daje szansę na dłuższą obronę. Oczywiście jeśli liczba i jakość uzbrojenia będzie szła w parze z liczebnością wojska. Zaś przy wsparciu kilku lojalnych sojuszników z europy środkowej i północnej możemy nawet liczyć i na zwycięstwo. Gdyż trzeba pamiętać iż Rosja nigdy nie będzie w stanie rzucić przeciw nam 100% swoich sił. Muszą oni utrzymywać znaczące siły na Dalekim Wschodzie w środkowej Azji i na Kaukazie. A to redukuje jej lokalną przewagę do 2,5-3:1. Sytuacja gdy Rosja będzie miała nad nami zaledwie 3-4 krotną całkowitą przewagę liczebną i podobną przewagę materiałową i techniczną a my dużą szansę na szybką pomoc lojalnych sojuszników środkowo i północno-europejskich i zniwelowanie, przy ich pomocy, lokalnej przewagi do stanu 2:1 powinien na nią działać wystarczająco odstraszająco.
CDN
===========================================
STRATEGIA OBRONNA POLSKI A PRZYSZŁOŚĆ WOJSKA POLSKIEGO - CZ. I - Armie i strategie wojsk Niemiec i Rosji
STRATEGIA OBRONNA POLSKI A PRZYSZŁOŚĆ WOJSKA POLSKIEGO - CZ. II - Armie i strategie wojsk Białorusi, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech, Słowacji
STRATEGIA OBRONNA POLSKI A PRZYSZŁOŚĆ WOJSKA POLSKIEGO - CZ. III - Stan uzbrojenia i osobowy armii polskiej
STRATEGIA OBRONNA POLSKI A PRZYSZŁOŚĆ WOJSKA POLSKIEGO - CZ. IV - Strategia i taktyka dla armii polskiej
"Na końcu chciałbym się podzielić jedną refleksją. Samorzutnie narzuca mi się stwierdzenie iż w/w tryb prowadzenia walk bardzo odpowiada naszemu narodowemu charakterowi opartemu na sztuce improwizacji i liczenia tylko na własne zdolności i siły. Charakter niegdysiejszego zagończyka idealnie wpasowuje się w taką koncepcję wojny. Konieczne jednak będzie poważne zweryfikowanie systemu szkolenia wojsk w tym zakresie."
Ba nie tylko Zagończyka. Tak właśnie wojował Mieszko I i Ścibor pod Cedynią (972 r.). A i wcześniej w czasach Państwa Wielkomorawskiego Frankowie nie mogli sobie poradzić z wojskami Świętopełka, co w końcu zaowocowało uznaniem jego za równorzędnego partnera politycznego. Tak, mamy to we krwi.
Bardzo dobry artykuł :-)
Tak. Zgodzę się z przedmówcą (Tomaszem Urbasiem), że artykuł i cały cykl jest naprawdę nieźle napisany. Widać nie trzeba być zawodowcem aby wykazywać się wiedzą na profesjonalnym poziomie. Chciałbym jednak dodać słowo w kontekście tych rezerw i ich kondycji. Na początek małe wtrącenie na temat mojej osoby. Mam 33 lata - od czasów podstawówki zawsze byłem w dobrej formie fizycznej. Podstawówka klasa sportowa, później od 18 roku życia do teraz z pasją trenuje sztuki walk (Judo, Aikido, JKD i inne). Myślę, że nie jeden 20latek pozazdrościłby mi gibkości, zwinności itp. Jaki to ma związek z potencjałem obronnym państwa? Przez te całe lata widzę jaka degeneracja postępuje jeśli chodzi o fizyczną i psychiczną kondycję młodszych pokoleń. Jeszcze w 20-leciu międzywojennym młodzi ludzie byli masowo zrzeszeni w harcerstwie, uprawiali masowo sport itp. To później zaowocowało w organizowaniu oporu, partyzantki i skuteczności działań. Przypomnę tylko, że w trakcie walki z Rosją, Hitler podjął decyzję o puszczaniu transportów wojskowych przez Czechy i Słowację gdyż aktywność polskiej partyzantki była tak duża i skuteczna, że groziło to stabilnością dostaw sprzętu i ludzi na front. Dziś uważam pod kątem sprawności fizycznej to mamy totalny dramat! Tak się składa, że byłem przez kilka lat również członkiem paramilitarnego stowarzyszenia w Łodzi. Mieliśmy dwutygodniowe obozy w Nowym Glinniku z Kawalerią. Dużo strzelania, zielonej taktyki, były 50 kilometrowe marsze z 30kg plecakiem itd. Kiedy o tym myślę przychodzi mi do głowy to co powiedział Vegetius "What can a soldier do who charges when out of breath?". I tutaj jest pies pogrzebany. Nic nam nie da najlepsza taktyka, strategia, sprzęt itd. jeśli nasi młodzi żołnierze stracą dech w piersiach po przebiegnięciu kilku metrów z plecakiem, karabinem, wyładowanej sprzętem kamizelce taktycznej. Z tym stanem kondycji społeczeństwa jaki mamy dziś możemy się od razu poddać i mieć nadzieję na łaskę i ludzkie postępowanie ze strony najeźdźcy. Niestety. Chociaż widzę rozwiązanie, albo chociaż jego propozycję. Trzeba sobie zadać pytanie czemu nie wypaliła inicjatywa NSR? Ja mam na to swoje wytłumaczenie - może zbyt upraszczające ale zawsze jakieś. Po pierwsze wojsko straciło swój status, estymę jaką się odznaczało w czasie wspomnianego wcześniej 20lecia międzywojennego. Po II Wojnie Światowej do wojska trafiły same mendy, ubeckie gnidy i śmiecie. Później te "elity" "kształtowały" takie, a nie inne postawy u swoich podopiecznych - efekty tego "wychowania" widać po dziś dzień. Po drugie inicjatywa NSR to inicjatywa rządowa. Dzisiaj gołym okiem widać i uchem jak bardzo naród kocha to państwo i władzę, która nim zarządza. Słychać to na obchodach na Powązkach, gdzie sama wzmianka o obecności przedstawiciela władzy wywołuje protest, gwizdy i buczenia. I ja to jak najbardziej rozumiem i nawet w pewnym sensie akceptuje. W momencie, w którym obywatele nie mają prawie żadnego wpływu na to co się dzieje z ich krajem, rzeczywistością, na to jakie prawo, regulacje są wprowadzane w jakiś sposób chcą władzy pokazać, że również mają władzę w dupie, tak jak władza ma w dupie ich. To samo tyczy się NSR - kolejna "ściema" władzy i rządzących, kolejna trampolina dla znajomych królika itp, itd. Bezideowa wylęgarnia mięsa armatniego, które politycy bez wahania wypuszczą na pewną śmierć jeśli tylko takie będzie ich interes polityczny. Proszę sobie obejrzeć końcówkę filmu "Władcy Marionetek" - tam pięknie jest pokazane jak politycy traktują zwykłych obywateli, którzy w patriotycznym uniesieniu poszli na polityczną wojenkę. Pogarda, pogarda i jeszcze raz pogarda dla ludzkiego życia. Może my obywatele powinniśmy wprowadzić prawo, że jeśli politycy chcą się pchać na wojnę tu czy tam to powinni mieć nakaz wysyłania swoich dzieci na pierwszą linię frontu (a nie do baz logistycznych oddalonych dziesiątki kilometrów od realnego zagrożenia) Może wtedy szastali by tak ochoczo cudzym życiem. Ludzie w takiej farsie nie chcą uczestniczyć, buntują się i mają gdzieś NSR. Myślę, że warto by było oddolnie budować oddziały obrony terytorialnej. Myślę, że odradzające się struktury NSZ - Narodowych Sił Zbrojnych mogą mieć większy wpływ na pozyskanie i mobilizację młodych ludzi niż jakieś pieprzenie o NSR. "Żołnierze Wyklęci" to byli w dużej mierze młodzi ludzie, tak jak dzisiejsi 20-kilku latkowie, którzy ryzykowali życie dla ideałów, wartości. To byłby o wiele lepszy magnes dla dzisiejszych 20-kilku latków niż jakieś polityczne frazesy baranów z wiejskiej. Politykom mówię NIE! I to się nie zmieni. Bo jak pokazuje historia różnych krajów, mieli, mają i będą mieli moje i innych życie za nic! Przykład? Uważany za "wzór" demokracji (dziś to raczej parodia) USA wywołało sobie wojenkę w Wietnamie na podstawie incydentu w Zatoce Tonkińskiej - który to incydent nie miał miejsca (zapraszam do obejrzenia dokumentu "Pentagon Papers" na Youtube). W konflikcie tym zginęło 55tyś amerykanów. Czyichś dzieci, ojców, synów i córek. I co ? I nic!
Dziękuję i pozdrawiam.
P.s. Podaję link do swojej strony na FB:
https://www.facebook.com/pages/Przejmujemy-Pa%C5%84stwo/181864048589429?ref=hl
tam również są moje przemyślenia na temat kwestii obronności. Ciekaw jestem waszych komentarzy. Pozdrawiam
Przepraszam, wtedy była Czechosłowacja :)
Załóż bloga i wrzucaj te przemyślenia :) nikt Cię cenuzrować nie będzie a fajne będziemy promować :)
Zajęcia z taktyki w szkołach. Dla ambitnych kursy w wakacje. Szkolne turnieje strzeleckie. A na 18 wręczenie osobom, które osiągnęły odpowiedni poziom umiejętności broni osobistej, jako wyszkolonym żołnierzom OT.
Tomasz Urbaś Naprawdę proszę nie pisać o broni dla żołnierzy do domu. Każdy kto był w wojsku będzie temu przeciwny. Mówiąc delikatnie w wojsku nie służyli świętoszki, nie było synów prawników, lekarzy, profesorów... lepiej aby ta broń została tam gdzie jest!
A tu tak na potwierdzenie tego, że Polak potrafi:
http://facet.wp.pl/kat,69514,wid,15225583,wiadomosc.html?ticaid=1fd45
Hmm ciekawe. Mina jest tylko przykładem, że gdyby dać Polakom więcej swobody i wolności to nie skończyło by się na Minach, rakietach GROM, produkcji Grafenu ale i innych ciekawych wynalazków dzięki którym moglibyśmy się stać naprawdę mocnym graczem na świecie i producentem, a nie podwykonawcą. Tą "fantazję" w tworzeniu nowych, ciekawych i niespotykanych rzeczy mamy w spadku po naszych przodkach. Kiedyś oni wymyślili jak stworzyć Enigmę i inne "cuda" my dziś mamy pomysł (i patent!) na produkcję Grafenu...ale politycy jak zwykle sabotują naszą twórczość ze szkodą dla nas wszystkich.
Marcin Grąbkowski niedługo będzie za późno zreformowane szkolnictwo skutecznie zabije tą wyuczoną w starych szkołach innowacyjność
Grupa Wyszehradzka, Nordycka Grupa Bojowa? Póki co, mimo wszystko, nawet biorąc pod uwagę zmiany w naszej armii, idące moim skromnym zdaniem w dobym kierunku, niestety bez NATO znaczymy bardzo nie wiele! 72 godz. do Odry - myślę, że skończyło by się na Wiśle i ... "poważnych" pertraktacjach politycznych. "Przyjaciele" ze wschodu, gdyby poczuli "potrzebę chwili" to zalali by nas swoją chociażby masą!!! Trzeba mieć tylko nadzieję, że nasze sławetne historyczne sojusze militarne nie będą miały nic wspólnego z obecnym NATO (Gruzja - NATO???).
A jeżeli chodzi o rezerwy i morale - generalnie rzecz ujmując (albo jak to niektórzy twierdzą - admiralnie) rezerwistami byli i są przede wszystkim szeregowcy i podoficerowie, których przeszkolenie nie potrwało by za długo, natomiast zgodzę się, iż bardzo istotny jest, poruszony powyżej temat "morali" wojskowych. Do chwili, kiedy żołnierz - dowódca - bo do takich żołnierzy chcę nawiązać - nie będzi pewny swojego jutra (biorąc pod uwagę restukturyzację, zmiany strukturalne, godne życie itp.) nie można w pełni na niego liczyć!!! Nie dlatego, że nie potrafi dowodzić, kierować czy nie jest lojalny - tylko dlatego, że dzisiaj często zamiast szkolić się i samodoskonalić - szuka alternatywy w "cywilu". Każdy ma prawo do godnego życia i pewności jutra! - a tym bardziej ktoś, kto w sytuacji kryzysowej musi zostawić rodzinę i nadstawiać karku za ... kraj.
Z tym "zalaniem" przez "przyjaciół" ze wschodu to nie takie proste. Oni mają nie mniejszy burdel w swojej armii. Rzecz polega na tym iż od 5 lat mocno ją reformują. Pytanie kto szybciej skończy reformę i przezbrojenie. Oni czy my? Przy stanie 1:4 we wszystkich kategoriach uzbrojenia jesteśmy w stanie wygrać to starcie. Nie ich powstrzymać ale wygrać! Musimy jednak dopracować parę rzeczy. A to niestety robimy chaotycznie i bez planu. I za 20 lat możemy mieć albo problem albo szansę jaka nie mieliśmy od 400lat. I to wie większość polityków na Świecie i nastąpił czas przetasowań.
Bardzo dobry cykl.Przyjemnie się czyta.Autor na poziomie.
Będę zaglądał;)
Można jakieś źródła do wszystkich części?
Będą w ostatniej części przynajmniej tak twierdził Piotr Śmielak :)
Bardzo trafna diagnoza stanu WP i MON jak również ocena wszystkich sąsiadów i ewentualnych przeciwników.5+
Dziecko zostało wylane z kąpielą. Jakiś nawiedzony i oczywiście najlepiej wiedzący urzędnik stwierdził, że pobór nie jest potrzebny, że PO w szkołach jest niepotrzebne... bzdura. Jedno co napawa mnie optymizmem to zainteresowanie młodzieży "Strzelcem" i rozwój tej organizacji. NSR to faktycznie nieporozumienie. Szkoda, że to co zostało w szkołach czyli edukacja dla bezpieczeństwa to tylko namiastka PO (oszczędza się na szkole więc PO pierwsze poszło pod nóż). Przydałoby się prawdziwe PWojskowe.
Jezzuu Chryste...
Trafiłem przypadkiem tutaj i kolejne poglądy Polaków na temat własnego Państwa są przerażające...
Napisał autor w części 3 o korupcji, braku profesionalizmu ,łamaniu zasad itp...
I zamiast TO potępiać i myśleć jak budować silne wojsko służące do zabijania wroga to wy się podniecacie tym jak własne dzieci jako mięso armatnie wysłać na front w imię " Niezwyciężonej Armii RP" -
która opierając się na faktach podanych przez autora - powinna być zlikwidowana skoro SZKODZI POLSCE ( bo akceptacja takiego niesłuchanego bałaganu to chyba szkodzenie... czy może dla Was nie??? )
Ps. No chyba że lądowanie WOJSKOWEGO samolotu wiozącego głowę państwa poniżej widoczności nazwiecie bohaterstwem albo zamachem zorganizowanym przez ruskich ( jak kto woli )- wtedy łatwiej żyć - no nie??
Ehhh i to się nazywa patriotyzm po POLSKU.
Dumny z was jestem... :)