„Dziś mogę powiedzieć, że nic nie wskazuje, żeby zamach w jakiejkolwiek postaci miał miejsce". Prokurator Generalny RP Andrzej Seremet
W obliczu zupełnego braku dowodów na prowadzenie jakiegokolwiek śledztwa czy dochodzenia opartego na współczesnych, cywilizowanych standardach europejskich czy amerykańskich możemy, jako Polacy, spokojnie i pewnym głosem stwierdzić, że nie dysponujemy żadnymi, ale to żadnymi dowodami na fakt zaistnienia katastrofy w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Praktycznie rzecz biorąc, zarówno wydarzenia i działania mające na celu „organizację” rzeczonego lotu oraz wydarzenia i działania po stronie polskiej i rosyjskiej dotyczące postępowania po domniemanej katastrofie nie są udokumentowane w żaden sposób, który odpowiadałby jakimkolwiek normom.
W rezultacie nie mamy żadnych podstaw do tego, aby uznać, iż wydarzenia te rzeczywiście miały miejsce. Jedynym niezaprzeczalnym faktem jest brak wśród nas zarówno Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki jak też pozostałych członków delegacji. Zakładamy, że wybrane rodziny rzeczywiście widziały zwłoki swoich bliskich i jedynie dlatego możemy wyjść z założenia, że osoby te faktycznie nie żyły. To wszystko. Za chwilę minie rok od tamtej daty, a my nie wiemy NIC.
O cokolwiek byśmy nie pytali, a więc po pierwsze o dokładny ciąg wydarzeń poprzedzających domniemany wylot i takoż domniemaną katastrofę, po drugie o ściśle określoną godzinę wylotu, jego udokumentowanie, kwestię liczby samolotów, po trzecie o samo zdarzenie w Smoleńsku aż po etap czynności po katastrofie aż po śledztwo jako takie, nie otrzymujemy ŻADNYCH konkretnych danych. Wszystko jest zamazane, niejasne, rozmydlone, naszpikowane znakami zapytania i mnożącymi się wątpliwościami. Żadnych faktów, a jedynie wymijające odpowiedzi, niedomówienia, kolejne wrzutki rodem z toczącej się pod dywanem bijatyki służb. Jedno wielkie NIC.
Jeśli już istnieją jakieś mniej lub bardziej sensowne poszlaki, to dotyczą one tzw. przygotowania wizyty, czyli współpracy służb polskich i rosyjskich, przy nadaktywnym wręcz współudziale rządu, mających na celu rozdzielnie wizyty w Katyniu połączonej z dyskredytacją osoby śp. Lecha Kaczyńskiego. Dalej już tylko owa złowróżbna mgła.
O której przyjechali poszczególni członkowie delegacji? Czy dokonano przesiadki, ile było tych przesiadek? Ile wystartowało samolotów, o której godzinie i jakie są materiały dokumentujące etap przyjazdu delegacji i odlotu samolotu/samolotów? Jaka była dokładna trasa lotu? Co z ostrzeżeniem przed zamachem na terenie Europy wschodniej?
Nie ma żadnych dowodów na przeprowadzenie zwyczajowej akcji ratunkowej oraz czynności związanych z tego rodzaju katastrofami lotniczymi. Pozostaje jak najbardziej uzasadnione pytanie o autentyczność zwłok w takim pośpiechu pochowanych zaraz po 10 kwietnia.
Wszystkie etapy całości wydarzenia są zagmatwane, niejasne i wszędzie nie ma żadnych rzeczowych i jednoznacznych dokumentów. Z wielomiesięcznych i żmudnych analiz przeprowadzonych przez naszych blogerów wynika, że szczątki samolotu – świadomie używam tego określenia – rozrzucone pod Smoleńskiem nie są szczątkami samolotu, który miał wystartować z Okęcia.
Tym razem nie wspomnę o propagandowej stronie tych maskowanych działań, w szczególności o pohańbieniu polskiego munduru generalskiego i munduru pilota oraz niesłychane traktowanie wdów i rodzin ofiar, ponieważ chciałbym we względnym spokoju dokończyć ten tekst. Nie piszę tym razem o tle politycznym tej zagadkowej tragedii.
„Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”.
Jamci
Opracowanie graficzne Ciri