Wszystko zaczęło się od tego, że pracownicy Fiat Auto Poland przejrzeli po wypłacie w końcu na oczy, gdy okazało się, że bez pracy w godzinach nadliczbowych w soboty zarabiają od 1600 do 2200 zł (na rękę). Doszło do tego, że otwartym tekstem zaczęli pytać – „Gdzie są związki zawodowe?” – i wtedy pojawili się działacze, a razem z nimi paszkwile w mediach, o tym, jakiego to sabotażu dopuścili się z 10/11 lutego 2011 roku nieznani sprawcy(czytaj pracownicy FAP z II i III zmiany).
Pracuję już tak długo w fabryce Fiata ( wcześniej FSM), ale jeszcze nigdy nie widziałem w tym czasie, by związkowcy sami podcinali sobie gałąź, na której siedzą. Tym razem okazało się, że puścili w media informację, która podważa naszą wiarygodność, jako producenta samochodów, co za tym idzie możemy stracić zamówienia na nasze wyroby. Przecież nikt, kto przeczyta takie relacje nie kupi naszych samochodów, bo jaką ma niby gwarancję, że są one sprawne i dobre jakościowo?
W tym momencie należy zadać pytanie. W czyim interesie lub na czyje zlecenie działali oraz nadal działają brylując w mediach Franciszek Gierot i jego związkowa spółka? Na pewno nie są to ruchy, które mogą pomóc załodze, a raczej jej zaszkodzą, bo takimi metodami nie da się nic załatwić. Każdy nawet minimalnie wykształcony związkowiec wie, że są instrumenty prawne, które pozwalają wymóc na pracodawcy podwyżki wynagrodzeń.
Zastanawiam się, dlaczego ten „wakacyjny” związek zawodowy oraz inne działające w fabryce organizacje związkowe nie wszczęły do tej pory procedury sporu zbiorowego. Pomyślmy przez chwile, jest już połowa lutego, a Ci wszyscy kolesie nic nie robią oprócz medialnej zadymy w postaci ulotek. Przecież wystarczy zgodnie z prawem zgłosić żądania, wyznaczyć termin, ogłosić 2 godzinny strajk ostrzegawczy, przejść do mediacji i zorganizować referendum strajkowe, a wtedy ma się legalny spór zbiorowy i argument w ręku w negocjacjach z dyrekcją.
Oczywiście wiem to trudna i wyboista droga, ale to jedyny sposób, by cokolwiek wymóc na tak możnym pracodawcy jakim jest Fiat. Nie można się posuwać do tego, by dla poklasku mówić głupoty, które nie mają pokrycia w faktach. Owszem doszło do pewnych niewłaściwych zachowań na liniach produkcyjnych, których efektem była większa usterkowość. Jednak nie można mówić w tym wypadku o sabotażu i o tak dużej liczbie samochodów, które niby zostały „uszkodzone”.
W każdej fabryce samochodów w trakcie procesu produkcyjnego dochodzi do odstępstw, które są korygowane w specjalnej komórce u nas w fabryce, zwanej „funkcjonowanie”. Właśnie tam trafiają auta, które mają jakieś usterki i tam są one usuwane. Jednak jest to niewielki procent produkcji, bo przecież w Tychach wytwarza się na dobę około 2200 do 2400 samochodów. Czyli reasumując, są to medialne newsy strong> puszczane, by nas zdyskredytować jako załogę najlepszej fabryki Fiata w Europie?
Nie wiem, na czyje zlecenie działają Ci ludzie, ale na pewno nie myślą perspektywicznie, bo zamiast pomagać szkodzą wizerunkowi ludzi pracy oraz fabryki. Jest prawdą tylko to, że ludzie mają dosyć tej ciężkiej pracy i chcą być za nią godziwie wynagradzani, by nie musieli powtarzać hasła z czasów PRL-u – „Jaka płaca taka praca…”
Faktycznie na przestrzeni ostatnich kilku lat zarobki załogi drastycznie spadły, ale m.in. dlatego, że to właśnie działacze WZZ Sierpień’80 podpisywali obowiązek pracy w soboty, który był niezgodny z Kodeksem Pracy. To właśnie dlatego był zamazany prawdziwy obraz naszych zarobków, przez pracę w 6 lub nawet 7 dni w tygodniu. To nie tak miało być…
Pracownicy powinni godnie zarabiać pracując po 5 dni w tygodniu, a gdy przychodzą do pracy, w soboty to powinni być ekstra wynagradzani tak jak we włoskiej części koncernu Fiata. To właśnie jest zadanie dla związkowców, a nie produkcja newsów dla mediów. Działacze i dyrekcja chyba nie rozumieją, że pracownicy Fiat Auto Poland stali się niewolnikami i żebrakami we włoskim koncernie.
Fiatowiec