Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Solidarność musi być bliżej ludzi

– Rozmawiamy tuż po Pana wyborze na stanowisko przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Emocje już opadły?
– Jeszcze nie do końca. Jestem szczęśliwy i wzruszony. Cieszę się, że delegaci mi zaufali i że razem ze mną chcą zmieniać Solidarność. Bo moje kandydowanie na szefa Komisji Krajowej to tak naprawdę było zaproszenie do zmieniania naszego związku. Jesteśmy wspaniałą organizacją, mamy wyjątkową historię. Ale nie możemy żyć głównie czasami, które minęły. Przed związkiem jest mnóstwo zadań, trzeba działać, rozwiązywać problemy, a nie tylko patrzeć wstecz. Podczas wszystkich przedwyborczych spotkań mówiłem, że Solidarność potrzebuje większej skuteczności w każdej z dziedzin swojej aktywności. Chcę, żebyśmy skutecznie rozwiązywali problemy, jakie stają przed Solidarnością, ale przede wszystkim te, z jakimi w pracy spotykają się nasi członkowie. Od tego, czy będziemy skuteczni, zależy przyszłość Solidarności.


– Właśnie – jaka będzie przyszłość związku pod przewodnictwem Piotra Dudy?
– Solidarność musi być bliżej ludzi. Stanie się tak, gdy ciężar działalności związkowej przeniesiemy do stolicy. Wiem, że wśród wielu działaczy związkowych, zwłaszcza z Wybrzeża, ten pomysł nie jest popularny. Ale uważam, że posiedzenia Komisji Krajowej powinny odbywać się w Warszawie i wszędzie tam, gdzie pojawią się jakieś problemy. Chodzi o to, by związkowi działacze byli bliżej szeregowych członków związku. Nie wyobrażam sobie, że będę rozwiązywał ich problemy zza biurka w Gdańsku. Trzeba też odchodzić od modelu, w którym komisja zakładowa jest jedna na całą Polskę. W przypadku dużych komisji obejmujących firmę z oddziałami rozsianymi po całym kraju zdarza się, że taka organizacja nie funkcjonuje jak powinna. Tam nie ma solidarności. Trzeba postawić na zakładowe organizacje koordynacyjne i cały czas poszukiwać w statucie takich możliwości, byśmy byli związkiem dostosowanym do zmieniającej się struktury zakładów pracy.


– W swoim wystąpieniu mówił Pan również o potrzebie zmian w sferze związkowej informacji...

– Dział informacji jest kluczowy i powinien podlegać bezpośrednio szefowi związku. Z naszej strony musi nastąpić ekspansja informacyjna, musimy być bardziej aktywni, działać szybciej. Przede wszystkim trzeba jednak zmienić samo podejście do informacji. Najwyższa pora zacząć chwalić się tym, co robimy, a nie tyko narzekać, że jest ciężko, że nie ma dialogu, że nic nie możemy. Musimy zbadać, jaka jest poczytność naszej związkowej prasy i oglądalność strony internetowej. W dalszej perspektywie trzeba będzie ruszyć z projektem telewizji internetowej. Dziś rządzi kultura obrazkowa, ludzie wolą oglądać niż czytać. My musimy na te zmiany reagować.


– Duże emocje wzbudza też kwestia zaangażowania Solidarności w politykę... Związek odsunie się od polityki?
– Absolutnie nie. Pytanie, czy będziemy angażować się w politykę, jest nie na miejscu. Trzeba natomiast zapytać, jak to robić. Solidarność to zbyt duża i zbyt ważna organizacja, by była petentem jakiejkolwiek partii politycznej. Odwrotnie – to politycy powinni zabiegać o nasze względy.
Solidarność jest organizacją broniącą praw pracowniczych. Najbliżej nam do programu Prawa i Sprawiedliwości, to nie ulega wątpliwości. Ale jeśli, żeby pomóc naszym członkom, trzeba będzie rozmawiać z innymi partiami, to nie mam wątpliwości, że takie rozmowy trzeba prowadzić.


– Zastanawiał się Pan już nad składem prezydium Komisji Krajowej?
– Z tym mam największy kłopot, bo w prezydium KK potrzebni są ludzie chętni do ciężkiej pracy. Nie będę powoływać statystów, bo tych jest wszędzie pełno. Nie chcę mieć w prezydium osób, które będą przywozić mi swoje kłopoty i oczekiwać, żebym ja je rozwiązywał. To powinni być ludzie zaangażowani w rozwiązywanie problemów całego związku. Liczę, że takich znajdę.


– Jak Pan zamierza wykorzystać doświadczenie Janusza Śniadka?
– To świetny związkowiec, bardzo oddany Solidarności. Mamy znakomite relacje, nasza kampania wyborcza była prowadzona w dżentelmeńskim stylu, nie spaliliśmy pomiędzy sobą mostów. Dlatego bardzo bym chciał, by jego wiedza i doświadczenie dalej służyło naszemu związkowi. Rozmawiałem już z nim o tym.
– Pracownicy Komisji Krajowej w Gdańsku odczują zmianę na stanowisku przewodniczącego?
– Nie będę innym pracodawcą niż byłem dla swoich dotychczasowych podwładnych. W Komisji Krajowej, podobnie jak przed laty w Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności, będę musiał przeprowadzić analizę zatrudnienia w poszczególnych działach. Chcę się spotkać z organizacją związkową oraz z pracownikami i powiedzieć im jasno, że jesteśmy ludźmi wynajętymi za pieniądze członków związku i musimy pracować w taki sposób, by obsługa naszych związkowców była jak najbardziej skuteczna, ale i jak najtańsza. Dopiero po tych rozmowach i po dokładnej analizie stanu zatrudnienia będę mógł się pełniej wypowiedzieć o ewentualnych zmianach. Nie zmieni się jedno: moi podwładni mają w pracy swobodę, cenię u nich inicjatywę. Ale jednocześnie wymagam, by każdy był za swoje zadania odpowiedzialny, samodzielnie podejmował decyzje i nie bał się ich. Wiedza i intelekt pracowników oraz dobra atmosfera – to jest recepta na sukces naszej organizacji.


– Czy to dobra atmosfera miała również wpływ na powodzenie przedsięwzięć, podejmowanych w ciągu ostatnich 8 lat przez Śląsko-Dąbrowską Solidarność?
– Oczywiście. To dzięki niej potrafiliśmy się mobilizować do pracy i związkowych akcji. Dzięki niej potrafiliśmy też wspaniale się bawić, świętować. Ale też pomagać sobie, gdy któregoś z nas dotknął losowy dramat czy radzić sobie w ciężkich chwilach. Przez te 8 lat przyszło mi pożegnać wielu wspaniałych kolegów, od których dużo się nauczyłem. To były trudne momenty, które uczyły nas pokory i wzajemnego szacunku dla siebie. Jestem dumny z atmosfery pracy, jaką przez 8 lat udało mi się stworzyć w Katowicach. Naprawdę się wzruszyłem, gdy wyjeżdżałem na zjazd do Wrocławia, a przy wyjściu czekali na mnie wszyscy pracownicy. Dali mi maskotkę na szczęście. Pomogło...


– Wśród delegatów znany jest Pan jako zdeklarowany związkowiec, ale szeregowi członkowie Solidarności wiedzą o Panu niewiele...
– We wrześniu 1980 r., jako 19-letni chłopak, rozpocząłem pracę zawodową w Hucie im. 1-go Maja w Gliwicach na stanowisku tokarza. To był początek Solidarności. Pierwszego dnia pracy dostałem do ręki związkową deklarację. To było dla mnie wielkie przeżycie. Szybko podpadłem, bo po pacyfikacji Kopalni Wujek rozdawałem w zakładzie czarne wstążki. Zostałem wcielony do wojska, do czerwonych beretów. Najpierw służyłem w Warszawie, a później na misji pokojowej ONZ na Bliskim Wschodzie. W 1983 r. po odsłużeniu wojska wróciłem do pracy w hucie. Przez sześć lat dałem się poznać jako człowiek, który niczego się nie boi. Więc po reaktywacji Solidarności ludzie wybrali mnie na przewodniczącego związku na największym wydziale w zakładzie. Pó źniej był awans do prezydium ZR i kolejne związkowe zadania.


– Podobno jako jeden z niewielu może się Pan przywitać z Lechem Wałęsą, jak noblista z noblistą...
– Wojska ONZ na Wzgórzach Golan w Syrii, w których odbywałem służbę wojskową, zostały uhonorowane zbiorową pokojową Nagrodą Nobla. A więc po części też jestem jej laureatem. Dodatkowo ówczesny szef ONZ udekorował wszystkich żołnierzy medalami W Służbie Pokoju. Misja pokojowa na Bliskim Wschodzie była dla mnie piękną przygodą, a zarazem ogromnym wyróżnieniem.


– Jak Pana rodzina radzi sobie z Pana nieobecnością w domu?
– Na szczęście moje dzieci są już dorosłe, a żona nad podziw wyrozumiała. Grażyna zgodziła się na mój start w wyborach. To była nasza wspólna decyzja. Przywykła już do tego, że w domu jestem gościem.
– Pana współpracownicy mówią, że ma Pan znakomite poczucie humoru...
– Lubię się śmiać, również z samego siebie, mam duży dystans do siebie. Trzeba odejść od wyobrażenia o związkowcach, którzy piastując funkcje są zarazem niedostępnymi sztywniakami. Często jestem zdziwiony tremą związkowców, z którymi spotykam się po raz pierwszy. Przecież jestem normalnym facetem i chcę, żeby ludzie tak mnie odbierali.

Beata Gajdziszewska i Wojciech Gumułka

Piotr Duda
przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność
Do Solidarności należy od 1980 roku, kiedy zaczął pracę w Hucie Gliwice na stanowisku tokarza. W latach 1981–83 jako komandos służył w elitarnej VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, w tym w siłach ONZ w Syrii. Po skończeniu służby wojskowej wrócił do pracy w hucie. W 1992 roku został wybrany na przewodniczącego komisji zakładowej. 3 lata później został wybrany do prezydium Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, a w 1997 r. został skarbnikiem ZR. 25 czerwca 2002 r. w wyborach na przewodniczącego Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności zdecydowanie pokonał urzędującego szefa Zarządu Regionu Wacława Marszewskiego. Swój wyborczy sukces powtórzył podczas WZD w roku 2006 i 2010 (wtedy był jedynym kandydatem, dostał ponad 98 proc. głosów). Od 8 lat jest członkiem Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Od 1998 roku jest prezesem Fundacji na Rzecz Zdrowia Dzieci i Młodzieży Regionu Śląsko-Dąbrowskiego im. Grzegorza Kolosy – największej w regionie pozarządowej instytucji zajmującej się organizacją letniego wypoczynku dla dzieci. Jest też członkiem Rady Ochrony Pracy przy Sejmie RP oraz wiceprzewodniczącym Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego.
Odznaczony Medalem w Służbie Pokoju nadanym przez sekretarza generalnego ONZ oraz Złotym Medalem MON Za Zasługi dla Obronności Kraju. Laureat Nagrody im. Haliny Krahelskiej, przyznawanej przez Głównego Inspektora Pracy za wybitne osiągnięcia w zakresie ochrony pracy i ochrony zdrowia w środowisku pracy. Wyróżniony Złotym Medalem im. Jana Kilińskiego Za Zasługi dla Rzemiosła Polskiego oraz Złotym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej przyznawanym przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
Ma 48 lat. Mieszka w Gliwicach. Z żoną Grażyną ma dwoje dzieci – 25-letniego Marcina i 22-letnią Sabinę. Interesuje się sportem i muzyką.

Wywiad zaieszczono za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego TS Solidarność.

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.