Szefowie Fiata jak twierdzi portal "Il Sole 24 Ore" znowu nie mogą dogadać się ze związkowcami, którzy nie zgadzają się na wprowadzenie sytemu pracy podobnego do tego, w jakim pracują polscy pracownicy w Tychach. Okazuje się, że Fiat chce mieć pewne gwarancje wykorzystania mocy produkcyjnych po inwestycjach sięgających 20 mld we włoskie fabryki koncernu.
Jednak gwarancji takich nie dają związkowcy, bo jak twierdzą Fiat chce wprowadzić rygorystyczny i bardzo obciążający załogę system pracy, a nic nie mówi o terminarzu inwestycji. To niepokoi włoskich działaczy, bo nie znają konkretnych założeń ws. inwestycji dotyczących poszczególnych zakładów Fiata na Półwyspie Apenińskim.
Dziennikarz Gazety Wyborczej w tekście pt. „Spory Fiata ze związkowcami opóźnią produkcję nowej Pandy we Włoszech?” zastanawia się czy może to korzystnie wpłynąć na produkcję prowadzoną w tyskiej fabryce. Moim zdaniem to narazie tylko jest wróżeniem z fusów, bo nie można dojść do takich wniosków śledząc wypowiedzi Sergio Marchione. Ale wszystko się może jeszcze zdarzyć w tej sprawie, bo opinie, co do lokalizacji produkcji nowej Pandy są bardzo rozbieżne. Eksperci i analitycy motoryzacyjni uważają, że to przysłowiowy strzał w stopę wykonany przez władze Fiata, ale w tej kwestii nie chodzi tylko o zysk i w tym jest problem.
Oceniając całą sytuację musimy mieć na uwadze to, że w tak dużym koncernie zanim zapadnie ostateczna decyzja jeszcze może być wiele zaskakujących zwrotów akcji. Oby nam w Tychach to wyszło na zdrowie.
Fiatowiec