Wczoraj około 14:30 cztery autobusy rozwożące pracowników Fiata po pierwszej zmianie do domów najechały na siebie. Jak dokładnie doszło do wypadku na razie nie wiadomo, ale nam udało się ustalić, że prawdopodobnie kierowca pierwszego autobusu najprawdopodobniej zgapił się i uderzył w tył jadącego przed nim samochodu. Autobusy zaczęły się zderzać. Ostatni z nich uderzył jeszcze w samochód osobowy. Wiemy natomiast na pewno, że w pojazdach przewożeni byli nasi koledzy pracownicy fabryki Fiata w Tychach. Po zderzeniu tylko jeden autobus nadawał się do jazdy.
Do zderzenia doszło w wyniku nie zachowania ostrożności przez jednego z kierowców, który swoim autobusem najechał na kolejny. Później wystąpił tzw. "efekt domina". W wypadku wziął też udział jeden samochód - powiedział asp. Jakub Juszczak, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Bieruniu.
Ruch po wypadku na drodze odbywał się wahadłowo. Po czym ściągnięto ciężki sprzęt, który usunął z miejsca zdarzenia uszkodzone autobusy, kierowcy utknęli w gigantycznym korku. Według policji wokół miejsca wypadku nie ma dróg o wystarczającej przepustowości, by można było nimi poprowadzić nimi objazdy.
Ten karambol powinien dać sporo do myślenia działowi logistyki organizującemu przewozy pracownicze do Fiat Auto Poland i spółek. Wcale nie byłbym zdziwiony gdyby okazało się, że do wypadku doszło w wyniku złego stanu technicznego autobusu. Jest wiadomo wszystkim pracownikom, że jesteśmy dowożeni do pracy wrakami na kołach i nikt z tym nic nie robi, bo firma podnajmuje przewoźników, a Ci mają tabor, który pamięta jeszcze czasy FSM-u.
Poszkodowanym pracownikom w imieniu redakcji bloga pracowniczego życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Wajcha