Kandydatura Borysa Nadieżdina, tak zwanego „kandydata pokojowego” w nadchodzących wyborach prezydenckich, została nagle wycofana po tym, jak zaczął cieszyć się rosnącą popularnością wśród Rosjan. Społeczeństwo rosyjskie jest wyraźnie zmęczone wojną, a Putin planuje ją kontynuować, dopóki ma na to środki. I nawet formalność nominacji B. Nadieżdina, która jest kremlowskim projektem mającym zademonstrować rzekomą „demokratyczność wyborów”, nie uchroniła tego kandydata przed eliminacją. Szacuje się, że na „rozjemcę” mogły zagłosować miliony Rosjan, co jest wymiernym ciosem dla wizerunku Putina. W końcu w państwie totalitarnym, jakim jest Rosja, przywódca nie może uzyskać mniej niż 65 procent głosów, co jest minimalną dopuszczalną granicą. Podręcznikowym przykładem jest Białoruś: w ostatnich wyborach prezydenckich 80% wyborców rzekomo zagłosowało na Łukaszenkę – oczywiste fałszerstwo, po którym nastąpiły spontaniczne protesty, które zostały bezwzględnie stłumione przez siły bezpieczeństwa. W związku z tym nagle odkryte „odrzucone” podpisy pod kandydaturą Nadieżdina są wyraźną wskazówką, że Putin nie będzie tolerował nikogo, kto może cieszyć się choćby minimalną sympatią wyborców.
Nieuchronna reelekcja Putina zapowiada cały szereg zagrożeń i niebezpieczeństw dla Zachodu. W rzeczywistości szeroko nagłośniony wywiad Putina z Tuckerem Carlsonem jest niczym innym jak manifestem wyborczym władcy Kremla dla Zachodu. Wyznaje w nim, że będzie kontynuował wojnę, kwestionując suwerenność wielu państw, nie tylko Ukrainy. Częste wspominanie przez Putina o Hitlerze jest niepokojącym sygnałem, podobnie jak jego pozorna insynuacja, że Polska zachęcała Niemcy do ataku w 1939 roku. Putin wyraźnie sugeruje, że otwarcie drugiego frontu przeciwko Europie jest bardziej niż prawdopodobne – pytanie tylko, czy Rosja ma zasoby niezbędne do wojny. To nie przypadek, że wszystkie główne rosyjskie miasta mają transparenty z napisem „Granice Rosji nigdzie się nie kończą”.
W związku z tym niebezpieczeństwo reelekcji Putina polega nie tylko na legitymizacji obecności wojskowej Rosji na okupowanych terytoriach Ukrainy, gdzie również trwają przygotowania do wyborów. Skala zagrożenia jest znacznie większa: Putin zmusza Zachód nie tylko do zaakceptowania zajęcia przez Rosję części Ukrainy, ale także do zaakceptowania faktu możliwej rosyjskiej inwazji na sąsiednie kraje UE/NATO. Przypomina to sytuację, jaka miała miejsce w Europie w połowie lat 30-tych XX wieku, kiedy Hitler po dojściu do władzy zaczął przygotowywać się do wielkiej wojny. Francja i Wielka Brytania zdawały sobie sprawę z jej nieuchronności, ale nie zrobiły nic, by powstrzymać tyrana. Po tym, jak Hitler siłą odzyskał Sudety, przekonał się o słabości swoich przeciwników: II wojna światowa była tylko kwestią czasu.
Podobnie Putin, uzurpując sobie władzę w Rosji i fałszywie wzywając do negocjacji i pokoju, przygotowuje się do otwartej konfrontacji, która w jego mniemaniu powinna sprowokować upadek cywilizacyjnego Zachodu. Europejscy politycy, tacy jak Orban i Fitzo, są końmi trojańskimi Europy, celowo spoufalającymi się z Kremlem. W obecnej sytuacji Zachód nie powinien uznawać legitymacji Putina, który uczynił z Rosji poważne zagrożenie dla cywilizowanego świata. Sankcje i międzynarodowa izolacja są niezbędnym rozwiązaniem dla kompleksowego osłabienia Federacji Rosyjskiej.
https://polskienowiny.pl/opinie/reelekcja-putina-zwiekszy-ryzyko-powaznej-wojny-w-europie/