KOLABORANCI ŻYDOWSCY W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ - POLICJA ŻYDOWSKA W GATTACH
Historycy piszący o Holocauście, szczególnie historycy żydowscy skrzętnie omijają dokumenty mówiące o kolaboracji samych Żydów z niemieckim oprawcą. Warto poznać z jakich ludzi i o jakim statusie społecznym składała się policja żydowska w gettach.
Przytoczę tu słowa Hanah Arendt:
„Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeci- wieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit…” (Hannah Arendt, „Eich- mann w Jerozolimie”, Kraków 1987).
Od grudnia 1940 pierwszym nadkomisarzem Żydowskiej Służby Porządkowej (SP) getta warszawskiego był Żyd Józef Szeryński, który przeszedł na chrześcijaństwo i zmienił nazwisko z Szenkman, Szynkman bądź Szeinkman.
Szeryński od 1920 był komisarzem Policji Państwowej, wkrótce awansowany na nadkomisarza (1921) i w 1930 r. na podinspektora. Przed wybuchem woj- ny początkowo pełnił funkcję szefa wydziału organizacyjnego w kwaterze Ko- mendy Głównej Policji Polskiej, następnie od maja 1935 piastował urząd ofice ra inspekcyjnego i zastępcy komendanta wojewódzkiego w Lublinie, gdzie za- stał go wybuch wojny.
Podczas okupacji pracował w biurze ekspedycyjnym, aresztowany – został zwolniony i wyjechał wraz z żoną i córką do Warszawy, gdzie w getcie praco- wał jako urzędnik w biurze transportowym.
9 października 1940 prezes warszawskiej gminy żydowskiej Adam Czernia ków powierzył mu sformowanie Żydowskiej Służby Porządkowej.
Jako komisarz Judischer Ordnugsdienst był odpowiedzialny za pobicia i prze śladowania ludności getta, uczestniczył w rewizjach i zatrzymaniach, był jed- nym z koordynatorów wysyłki ludzi z Umschlagplazu do obozu zagłady.
To on wpadł podobno na pomysł, aby pod pozorem „rozdawania marmolady” ściągnąć biedotę żydowską na Umschlagplaz, gdzie zostali brutalnie załado- wani do wagonów i wywiezieni do Treblinki. Był zwolennikiem i wyrazicielem tezy, że kierując do obozów dzieci, starców i chorych da możliwość przetrwa- nia najsilniejszym.
W getcie był osobą uprzywilejowaną, jako jeden z nielicznych był upraw- niony do nienoszenia opaski z gwiazdą Dawida.
Według dostępnych źródeł Szeryński jawi się jako człowiek moralnie zły.
Poza tym, że był zdeklarowanym kolaborantem, informujących Gestapo dwa razy w tygodniu o nastrojach w getcie, to znany był z agresji wobec Żydów mie szkających w getcie, obsadzania stanowisk swoimi znajomymi, łapówkarstwa i z prowadzenia w getcie nielegalnych interesów.
Niemcy aresztowali Szeryńskiego za pospolitą kradzież jednego ze skon- fiskowanych futer i próbę przemycenia go na aryjską stronę (1 maja 19 42 ).
Osadzono go na Pawiaku. Został zwolniony 26 lipca 1942 r., pod warunkiem koordynacji udziału Judischer Ordnugsdienst w akcji wysiedleńczej oraz osta tecznej likwidacji getta, powrócił na stanowisko nadkomisarza.
Skazany zaocznie na śmierć za kolaborację przez podziemie w getcie, był obiektem nieudanego zamachu dokonanego przez Izraela Kanała, praw- dopodobnie 21 lub 25 sierpnia 1942.
Szeryński w końcu popełnił samobójstwo zażywając cyjanek.
W czasie, gdy Szeryński został aresztowany jego obowiązki nadkomisarza peł nił Jakub Lejkin, który przed wojną był adwokatem, a w getcie był zastępcą komendanta Żydowskiej Służby Porządkowej.
Lejkin pełnił czołową rolę w deportacjach Żydów do obozów zagłady i słynął ze szczególnej brutalności.
Został zastrzelony przez Eljasza Różańskiego, bojowca z ŻOB, na ulicy Gęsiej w drodze powrotnej z komendy do domu w dniu 29.10.1942 roku.
To tylko kilka przykładów świadczących o pochodzeniu społecznym człon- ków żydowskiej policji, ale są one wymowne.
Z takiego środowiska, ludzi wykształconych, inteligencji wywodziła się zdecy- dowana większość członków i dowódców Judischer Ordnungsdienst.
Funkcjonariuszami byli zwykle młodzi ochotnicy, w dużej liczbie byli stu- denci lub absolwenci wyższych uczelni przed wojną, zajmujący się utrzy- maniem porządku w getcie, choć uczestniczący także w patrolach po get- cie prowadzonych przez niemieckich żołnierzy oraz wartach przy wejś- ciach do dzielnicy żydowskiej.
Szczególnie negatywnie wśród mieszkańców gett odbierano udział funkcjona riuszy w pacyfikacji dzielnicy oraz ich pomoc w organizacji wywozu ludzi do obozów zagłady.
W wyświetlanym niedawno serialu pt. „Czas honoru” jest pokazany jeden z policjantów, który był asystentem profesora z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jest to bodajże pierwszy przypadek, kiedy pokazano prawdziwe oblicze żydowskiego policjanta w getcie, bowiem dotychczas wszyscy Żydzi z getta uznawani byli bez wyjątku za ofiary.
Trudno przyjąć, że ci ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego jakiemu celowi służą i za jaką cenę przedłużają swoje życie.
O policji żydowskiej zwanych też „Odemanami” (od Ordnungsdienst – OD) w getcie krakowskim mówi dr Schlang:
„Służba porządkowa żydowska została zorganizowana z polecenia Ge- stapo jeszcze w r. 1940. Początkowo znaleźli się w szeregach OD ludzie przyzwoici, pod kierownictwem kapitana W.P. Aleksandra Chocznara, znanego działacza społecznego i sportowca z Krakowa.
Następnie jednak ludzi tych usunięto lub sami wystąpili, a służba po- rządkowa została opanowana przez 30-tu ludzi, którzy złożyli przyrze czenie wierności i bezwzględnego podporządkowania się rozkazom ge- stapo krakowskiego na ręce Untersturmführera Branda.
Ta 30-tka została następnie przeniesiona z końcem marca do getta na Podgórzu 4 i pod kierownictwem Simche Spiry uformowała się jako nie zależna od rady żydowskiej instytucja, podległa bezpośrednio rozkazom gestapo.
Część członków OD otrzymała mundury z odznaką JOD (Judischer Ord- nungsdienst), bez dodatku „Judische Gemeinde” i pałki gumowe, a część chodziła w ubraniach cywilnych, tworząc specjalny oddział pod nazwą „Zivilabteilung”. Ta ostatnia grupa złożona z 10-u zaufanych, spełniała rolę niejako policji politycznej (…). Brali oni udział w różnych akcjach (łapanki) wespół z gestapo.
Kontaktowali się stale z urzędem „Sicherheitspolizei” przy ul. Pomor- skiej 2, gdzie mieli resortowych szefów gestapowców (…). Do tej grupy należał znany mi osobiście Szymon Spitz, Wigdor Werthal, Leopol Blodek, mgr Artur Löffler, znani konfidenci gestapo i ścigani przez pod ziemną organizację polską.
Kierownikiem tej. „Z.A.” (Zivilabteilung) był Michał Pacanower. Mundu rowi odemani (…) w czasie wysiedleń lub łapanek wykonywali również funkcje doprowadzania z listy osób przeznaczonych do aresztowania.
(…) Wiadomo mi, że niemal wszyscy byli przekupni i ludność żydowska, która usiłowała przez bramkę przenieść żywność do getta, zmuszona by ła opłacać się drogo członkom OD. OD miało nieograniczoną władzę po- licyjną, sądową i administracyjną. Spory między mieszkańcami getta załatwiał arbitralnie kierownik OD, który za zgodą gestapo uzurpował sobie nieograniczoną władzę sądową i administracyjną.
OD miało własne więzienie przy ul. Józefińskiej 37, gdzie przetrzymywa no ludzi przywiezionych przez gestapo, policję kryminalną i inne wła- dze policyjne niemieckie.
Z tego więzienia wybierano ludzi do obozów koncentracyjnych w czasie ogólnej represji przeciwko ludności polskiej i żydowskiej, przeznaczając ich jako zakładników do stracenia. Ponadto z więzienia tego wysyłano ludzi do Bełżca lub innych miejsc stracenia, dołączając ich do transpor tów przechodzących przez Kraków.
Z chwilą likwidacji getta dnia 13 marca 1943 roku część odemanów prze niesiono do obozu w Płaszowie, a część „Z.A.” pozostała do dnia 14 grud nia 1943 roku.
W tym czasie członkowie „Z.A.” spełniali niebezpieczne dla ludności pol- skiej funkcje śledzenia i informowania gestapo o różnych ruchach oporu i organizacji podziemnej polskiej.
W dniu 14 grudnia 1943 władze niemieckie, uważając, że członkowie „Z.A.” spełnili swoją „powinność”, wywiozły wszystkich członków „Z.A.” z rodzinami na tzw. „górkę stracenia” w obozie w Płaszowie i tam po rozstrzelaniu spalili”.
A już sam fakt, iż w ostateczności podzielili los swoich wcześniejszych ofiar nie upoważnia do zaliczania ich do ofiar holocaustu, bowiem jest to policzek dla tych bezbronnych, którzy zginęli przy ich wydatnej pomocy.
I na koniec przypomnijmy raz jeszcze cytat ze wspomnień Emanuela Ringel- bluma, którego trudno posądzić o złą wolę wobec Żydów:
„Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapan- kach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydna robotą.
Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno pod- łości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja [żydowska – dop. aut.] była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wyko nała.
Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Ży- dzi –przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów [policji żydowskiej – dop. aut.] była przed wojna adwokatami-sami przykładali rękę do zagłady swoich braci”. (E. Ringelblum, „Kronika getta warszaw skiego”, Warszawa,1988, s.426)
Z najbardziej zaufanych policjantów żydowskich utworzono organizację „Ża- giew” – Żydowską Gwardię Wolności – która była kolaboracyjną organizacją żydowską w getcie warszawskim powołaną przez żydowski referat Gestapo z członków Grupy 13, do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji pod- ziemnych, przede wszystkim tych niosących pomoc Żydom.
Żagiew pozostawała w ścisłej konspiracji, udając grupę przemytniczą, dzięki czemu mogła kontrolować kanały przerzutu żywności do getta. Według róż- nych opinii zajmowała się też szmalcownictwem, tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy.
W przeciwieństwie do Judischer Ordnugsdienst kolaboranci z Żagwi posiada li wydane przez Gestapo pozwolenie na broń. Na początek przytoczę nieco informacji o tzw. Grupie 13, która swą nazwę wzięła od budynku przy ul. Lesz no 13, gdzie była ich siedziba.
Grupa 13, „trzynastka”, Urząd do Walki ze Spekulacją – kolaboracyjna for- macja policjantów żydowskich z warszawskiego getta.
Kierował tą grupą Abraham Gancwajch, który miał oficjalnie za zadanie zwal czanie przemytu oraz spekulacji, a faktycznie kontrolowanie działalności Ju- denratu (nie było to potrzebne, bowiem jak poznaliśmy wcześniej, Judenraty były bardzo gorliwe w kolaboracji z Niemcami) oraz infiltrowanie podziem- nych organizacji, szczególnie Żydowskiego Związku Wojskowego i ŻOB dzia- łających w getcie.
Grupa została założona w grudniu 1940 roku i liczyła 300-400 osób.
Była zatem grupą bardzo elitarną, w porównaniu z liczącą 2.500 osób żydow- ską policją w getcie, o czym przekonamy się w dalszej części tekstów. Była, co istotne, całkowicie niezależna od Judenratu, podlegała bezpośrednio Gesta- po.
Była odmiennie umundurowana i, co ciekawe, posiadała własne więzie- nie.
Uprawnienia Grupy 13 i przywileje pozwalały im poruszać się poza terenem getta, gdzie udawali bojowników żydowskich organizacji w getcie, pełniąc także rolę tzw. „łapaczy”.
O „łapaczach” napiszę w dalszych częściach tego tekstu. Obie organizacje bo- jowe, zarówno ŻZW oraz ŻOB a także AK.
Likwidowały rozpoznanych członków 13-tki, ale samego Gancwajcha, mimo wydania na niego wyroku nie udało się zlikwidować.
Gancwajch nie poniósł kary za swoją działalność i gdzieś zniknął. Wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby okazało się, że przeżył i… działał w żydowskich or- ganizacjach ofiar holocaustu.
Źródła:
Ireneusz Lisiak
https://forumemjot.wordpress.com/2013/09/02/kolaboranci-zydowscy-w-czasie-ii-wojny-swiatowej-3/