Pod czas inwazji Rosji na Ukrainę Białoruś faktycznie przekształciła się w trampolinę do agresji na sąsiadujące państwo.
Poparcie dla "operacji specjalnej" ze strony ludności białoruskiej nie jest jednak tak duże, co zmusza Łukaszenkę do ciągłych manewrów.
W kraju, znanym z ruchu partyzanckiego podczas II wojny światowej, wznowiono "wojnę kolejową", aby zapobiec przemieszczaniu się rosyjskich eszelonów wojskowych z ludźmi i sprzętem.
Zgodnie z niedawno przyjętą przez białoruski parlament ustawą, uczestnikom akcji partyzanckich na obiektach infrastrukturalnych grozi kara śmierci. W takich warunkach stosunek do "operacji specjalnej" jest sprawdzianem dojrzałości białoruskiej opozycji.
Ewentualnie, część z nich nie zdaje sobie jeszcze sprawy z pełnej skali wojny na Ukrainie i roli Białorusi w tej wojnie.
Sensowne jest założenie, że białoruska opozycja boi się wywarcia rosyjskiego nacisku i stara się zdobyć sympatię wyborczą.
Dla władz Ukrainy w kontekście długotrwałych relacji między Ukrainą a Białorusią po likwidacji reżimu Łukaszenki potrzebna jest pozycja białoruskich sił opozycyjnych odnośnie wojny na Ukrainie.