Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Master. 17

Nie wszystko jest takie, jak się wydaje że jest.


Rzeczywiście w Brukseli Gi poczuł się zdecydowanie lepiej. Presja zelżała, więc jego poczucie mocy wzrosło. Miał przy sobie Billa, starszego stażem przyjaciela i mentora. Gi jednak był panem sytuacji. Widział wszystko z góry, jak na szachownicy. Dziś ruszą do ofensywy. Pożary i bijatyki były przeprowadzone dla ściągnięcia uwagi. Teraz do gry wejdzie telewizja, radio i gazety.
Wokół Pierre'a zbierały się tłumy ludzi, cała uliczka była zatłoczona. Kiedy Chen nadszedł z Vivien, musieli się przepychać. Nastrój jednak nie był rewolucyjny, bardziej przypominał ten, jaki panuje w miejscach oblężonych przez turystów. Główną atrakcją był Pierre i Chen. Wszyscy robili sobie zdjęcia na ich tle, oni zaś zatopili się w rozmowie, nie z potrzeby, ale żeby uniknąć próśb o wspólne selfie. Kiedy zadzwonił telefon, Pierre ledwie go słyszał, tylko wibrowanie zwróciło uwagę. Kiedy odebrał, okazało się że jakiś policjant chce, żeby z nimi pojechał na miejsce, gdzie zginął Julien.
Część dziewcząt, które wczoraj otaczały Chena, znowu stworzyło piękny wianuszek. Vivien wszelkimi sposobami usiłowała okazać, że jej relacje są mocniejsze niż innych, Chen jednak na wstępie opowiedział jak wygodnie spało się na kanapie, więc jej pole manewru gwałtownie się zmniejszyło. Nie czuła jednak złości, bardziej szacunek i uwielbienie. Gdyby kazał jej iść za nim pieszo do Chin, poszłaby. Umiała zmusić każdego mężczyznę do spełnienia jej zachcianki, brała dowody czci jak należne sobie tryumfy. Teraz stanęła przed ścianą, była bezradna, ale to było cudowne, poczuła, że czegoś bardzo chce.
Policjanci przyjechali po Pierre'a, ten powiedział, że chce zabrać za sobą kilka osób, na początku nie chcieli się zgodzić, ale w końcu poszli na kompromis. Pierre pojechał policyjnym samochodem, Vivien, Chen z Peterem, jego samochodem, zabrał się z nimi Edward, fotograf, z którym portal współpracował. Jechali zaraz za Pierre'm, za nimi pojazdy techników a na końcu samochody z dziennikarzami.
Pierre przez pół godziny błądził, przypominał sobie szczegóły, w końcu trafił na pole, gdzie rozegrały się straszliwe wydarzenia. Policja ogrodziła teren. Widać było ślady opon a w oddali wygasłe resztki ogniska. Policyjni technicy najpierw zabezpieczali ślady opon samochodów, potem fotografowali i przeczesywali metr po metrze teren, coraz bardziej zbliżając się do ogniska i małego kopczyka ziemi obok niego.

Adam spędził najpiękniejszą noc swojego życia z Alicją. Już był pewny, że tylko ona została dla niego stworzona. Alicja, znając swoje położenie, bała się zaangażować, choć Adam zawładnął jej sercem. Bala się jednak, że kiedy przyjdzie jej usługiwać innym panom, będzie nieszczęśliwa. Zamknęła dostęp do emocji i postanowiła skoncentrować się na zadaniach, które na nią spadły. Flirtowanie z mężczyznami przez internet coraz bardziej ją wciągało, teraz jednak w każdym z nich widziała Adama. Wróciła do komputera zaraz po śniadaniu, zmieniając koleżankę po nocce.

Adam promieniał szczęściem, Michael od razu to zauważył. Gi jeszcze nie wrócił z Paryża, więc on nadzorował pracę internautów. Posty pojawiały się lawinowo, miliony zainteresowanych pisało do rebeliantów, tak ich zaczęto nazywać. W zdecydowanej większości zachęcano do wyważenia drzwi i opanowania budynku siłą. Głosy rozsądku podpowiadały jednak, że trzeba działać legalnymi, pokojowymi środkami, stosując metody Ghaniego. Pierre byłby dał się ponieść emocjom, ale wpływ Chena spowodował, że przemyślał wszystko i zdecydował się czekać przed drzwiami.
Ten Chen stawał się dla organizacji kolcem, przeszkadzał w realizacji uzgodnionego planu. Michael pomyślał, że Gi wkrótce zechce się go pozbyć. Teraz jednak Adam zaprzątał jego myśli. Był najlepszym hakerem na świecie, żadna elektroniczna twierdza nie była w stanie się oprzeć jego inteligencji. Krążyły plotki, że może stać się pierwszym niewolnikiem, który zostanie przyjęty do grona 666. Teraz, widząc go rozpromienionego, zapytał – jesteś zadowolony z tej dziewczyny?
Tak. Dziękuję Panu. Jest wspaniała. Radość tryskała z niego i z wypowiadanych słów.
Pewnie chciałbyś ją czasami widywać? Adam spochmurniał i zamilkł.
Może chciałbyś ja tylko dla siebie? Zapytał Michael z uśmiechem.
Tak proszę Pana. Twarz Adama wyrażała proszącą nadzieję.
Pomogę Wam, ale musicie być ostrożni, na razie nie afiszujcie się z tym uczuciem, ale tak rozplanuj dyżury, żebyś mógł ją zabierać po pracy do siebie.
Bardzo Panu dziękuję! Adam był już dłużnikiem Michaela.
Nie zawracaj głowy panu Gi przed galą, dosyć ma swoich problemów, do tego czasu wszystko powinno się ułożyć. Nic nie mów. Ciesz się swoim szczęściem, ale bądź powściągliwy wśród ludzi. Dobrze proszę pana, dziękuję bardzo.

Kordon techników powoli zbliżał się do pozostałości ogniska i do kopczyka, przyklepanego łopatą. Nie było deszczu, więc wszystkie ślady były wyraźne. Po prawie dwóch godzinach cały teren został przeczesany, sfotografowany, ślady odlane w gipsie, wszelkie drobne obiekty skatalogowane i zebrane w plastikowych woreczkach, odciski palców i inne drobne ślady pobrane. Kiedy nadjechał prokurator i sędzia śledczy, policjanci rozpoczęli rozkopywanie kopczyka, trwało to powoli, bo każdą łopatę przesiewano i fotografowano. Jedno jednak było pewne, od odjazdu samochodów nikt nie był na tym miejscu. Kopczyk był zasypany tylko raz. W miarę rozkopywania ziemi w powietrze wzbił się odór rozkładu ciała. Policjanci pozwolili, aby jedna kamera filmowała proceder ekshumacji, operował nią policyjny kamerzysta. Ten obraz nie był jednak dostępny, ze względu na przewidywaną drastyczność. Kamery telewizyjne stały około dziesięciu metrów dalej, ale jakość zbliżeń była wystarczająca, by widzieć dłonie w rękawiczkach, przesiewające ziemię i wkładające do woreczków foliowych jakieś drobne przedmioty. W pewnym momencie wśród techników zapanowało poruszenie, rozstawiono parawan, zza zasłony słychać było stłumione głosy, od czasu do czasu dźwięk się wzmagał, potem cichł. Po pół godziny szef techników stanął przed kamerami i powiedział. Szanowni Państwo. Zakończyliśmy wstępne badanie. Postanowiliśmy pokazać nasze znalezisko. Skłonił się i odszedł.
Kiedy technicy odsłonili parawan, kamery skoncentrowały się na tym, co leżało obok dołu. Były to rozkładające się ciała sześciu, obdartych ze skóry kotów.

Data:

LeszekSmyrski

Spółdzielczość drugiej generacji - https://www.mpolska24.pl/blog/spoldzielczosc-drugiej-generacji11

Od siedmiu lat zajmuję się spółdzielczością, zwłaszcza socjalną w praktyce i w teorii. Wiem dlaczego środki pomocowe są marnotrawione i chcę się z Wami podzielić tą wiedzą. Chcę Was również przekonać do innego patrzenia na świat. Wierzę że wiele można zmienić, o ile wie się że zmiany są możliwe i potrzebne, i jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym.
Pozdrawiam i życzę szczęścia.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.