Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Polityka bez polityki, cześć pierwsza.

Porządek społeczny i reformiści. Władza, politycy i święty spokój.

To pierwszy tekst w cyklu. Będę starał zmierzyć się w nim z czymś, co będzie stanowić przeciwwagę, dla opisu, jaki mam nadzieję kiedyś opublikuję, a który roboczo nazwałem: mitologia człowieka nowoczesnego. 

Z mego punktu widzenia (jakkolwiek przymiotnikowy) system demokratyczny jest jedynie środkiem, a nie celem. System wybierania/sprawowania władzy to narzędzie mające zapewnić spokojny, jak najbardziej przewidywalny byt danej społeczności. Zdecydowana większość nie potrzebuje bezpośredniej czy nawet pośredniej partycypacji we władzy. Zwykły Kowalski, pracujący na etacie oczekuje, że nikt mu nie zrobi krzywdy, gdyż zabezpieczy to państwo, chce tak zwanego świętego spokoju. Podobnie przedsiębiorca Nowak, chce po prostu prowadzić swój biznes i o ile będzie to robił dobrze, rozwijać go. Nowak z Kowalski nie potrzebują w swym życiu aktywności politycznej czy to w postaci bycia wybieranym czy wybierania innych. Obydwaj oczekują od swego państwa przede wszystkim stabilności w dniu codziennym. Wszelki reformacjonizm, sprowadzający się do zmian kolejnych przepisów jest im doskonale obcy. 

Którykolwiek z systemów nazywanych demokratycznym zawiera w sobie pewną wartość, a mianowicie, o ile system nie ma charakteru patologicznego, członek danej społeczności czuje się bliżej związany z samą władzą, poprzez swój akt wyborczy. Ta wartość jest podobnie jak inna: wolność, o charakterze jedynie subsydiarnym. Wartością nadrzędną nad nimi jest porządek społeczny, zbudowany na autorytecie osób, lub częściej instytucji. Czy polityk, chcący obalić ten porządek (w jakikolwiek aspekcie) ma moralne prawo aby rządzić? Reformizm naruszający porządek społeczny, nastawiony na cele traci legitymację do sprawowania władzy. Cele nie mogą przesłaniać środków podjętych do ich realizacji. Nikt z nas, nawet najbystrzejszy polityk nie ma monopolu na rację. Stąd zmiany porządku społecznego powinny odbywać się autonomicznie i ewolucyjnie, a nie poprzez przepchnięcie przez parlament jakiejś ustawy, gdy jakiś polityk ma wizję tego, co należy uczynić. Społeczeństwo, jak ktoś słusznie zauważył, stanowi swoisty organizm, może chorować, może mieć lepsze i gorsze chwilę. W swej masie posiada też jakaś (najczęściej nie zwerbalizowaną) wolę, która wynika z historii, tradycji, kultury i powszechnych w tym społeczeństwie poglądów. Niestety te oczywistości zostały w swej strukturze zaburzone przez media, które tworzą emocje i poglądy. 

Co więcej, nowoczesne media elektroniczne obfitują w różne pseudo-autorytety, które nie prezentując sobą niczego, talentów, czy wiedzy, wstrzeliły się potrzeby małoletnich odbiorców i zdobywają popularność. Sumowanie zer, daje w wyniku zero, niestety tę nicość chłoną odbiorcy i się jej poddają. Nie jest to dobrym prognostykiem…

Porzucając na jakiś czas media, skupmy się na utrzymaniu "świętego spokoju". Władza jest od tego, aby rządzić, realizacja celów społecznych wykracza poza proces sprawowania władzy. Wszelka forma agitacji politycznej służy stworzeniu przekonania w przynajmniej części społeczeństwa, gdzie bez tegoż wytworzonego przekonania budziłoby niesmak, przekonujemy kogoś, do czegoś, co jest odbiorcy albo obce albo indyferentne. 

Natomiast wszelkie próby aplikacji sądów, przekonań, czy ideologii zmierzających do budzenia porządku społecznego powinny budzić intensyfikację zainteresowania przyczynami i celami takich zachowań. W tym miejscu pojawia się miejsce dla roztropnej władzy, która powinna oceniać zagrożenia i na nie reagować. 

Niestety w dzisiejszych czasach "biegunki reformistycznej" oraz postępu, niejednokrotnie sama władza miast zabezpieczać społeczeństwo staje się źródłem problemów. Gdy władza w swych mniej lub bardziej udanych zapędach reformatorskich, zaczyna podważać niekwestionowany autorytet jakichś instytucji, bądź otwarcie opozycjonuje się względem porządku, oznacza to, że chce jakiś element tegoż porządku zlikwidować. Takie zachowanie konsekwentnie musi prowadzić do przynajmniej osłabienia tego, co jest w społeczeństwie najbardziej pożądane, czyli "świętego spokoju". 

Warto w tym miejscu dodać, że chorobą reformizmu zarażone są byty polityczne po lewej i prawej stronie sceny politycznej. Podobnie opresyjne działania w stosunku do społeczeństwa podejmowali rządzący w niemal całym spektrum politycznym. 

Społeczeństwo troszczące się (za Arystotelesem) o rzeczy wspólne, dla którego wysoko na liście priorytetów stoi wspólnota jest w naturalny sposób konserwatywne. Reformiści chcą prawnie sankcjonować szacunek dla drugiego człowieka, ten wynika bezpośrednio z samej konstrukcji społecznej wspólnoty. 

Czy zaprzęganie mniej lub bardziej oczywistego autorytetu państwa i władzy do nadzoru nad tym, jak członkowie społeczeństwa się do siebie odnoszą (gdy nie wystąpiło przestępstwo) nie podważa samego autorytetu instytucji i nie przyczynia się do demontażu porządku społecznego, nawet, gdy uzasadnia się to troską o jakiś aspekt tegoż porządku? 

Paradoksalnie instytucja o olbrzymim autorytecie może stać się praprzyczyną swego upadku. Tutaj pozwolę sobie na wtręt historyczny, o tyle, jak mam nadzieję ciekawy, że dla nas neutralny, a powszechnie nieznany. 

Sasanidzi byli ostatnią dynastią perskiego imperium, znanego z niesłychanego rozkwitu kultury, nauki, tolerancji religijnej i nieopresyjnej władzy. Założyciel dynastii starając się umocnić swą legitymację do władzy poszukał pomocy u wyższych kapłanów Zaratrusztrianizmu (religii panującej). Od tego momentu rozpoczął się proces wpływu instytucjonalnej religii na władzę. Doszło do tego, że kapłan Kartir stał się drugą osobą w państwie. Umocnienie władzy przez kapłanów stało się później przyczyną osłabienia tej władzy. Odkąd kapłani dostali realny wpływ na władzę, rozpoczęły się konflikty wewnętrzne na tle religijnym, wywołane prześladowaniami. Później przyszły konflikty społeczne związane z pozycją kast (w Iranie, podobnie, jak w Indiach istniały kasty, ale, były one bardziej obrazem profili społecznych niż skonfliktowania grup. Doszło do tego, że powstały 3 oddzielne świątynie ognia (dla zaratrusztrian ogień jest emanacją Boga), jedna dla magi (kapłanów), druga dla wojowników i trzecia dla pozostałych, co więcej ulokowane je w różnych częściach imperium. Po raz pierwszy wskazano trzeciej kasecie, że jest gorsza niż dwie uprzywilejowane, to stało się jedną z przyczyn upadku). Jaki nam się wyłania obraz? Władza nie posiadająca właściwego autorytetu sięga po autorytet religii, kapłani wykorzystując sytuację, doprowadzają z czasem do osłabienia więzi społecznych, autorytetu swojego i władzy. Przed najazdem arabskim imperium zaczęło się rozkładać, wspólnotowość zaczęła znikać, atomizacja grup społecznych, poszczególnych społeczności i arystokratów przybrała olbrzymie rozmiary. Tak, oto zachwanie porządku społecznego doprowadziło do upadku imperium, gdzie militarnie słabe plemiona arabskie były zdolne je podbić. 

Data:

JuliuszKrzysztoforski

Myśli spisane na kolanie - https://www.mpolska24.pl/blog/mysli-spisane-na-kolanie1

Niecodzienik pisany o jutrze, czasami o wczoraj, bez najmniejszego zainteresowania dzisiaj

Motto:
Kto nie myśli o jutrze, będzie miał kłopoty, zanim dziś się skończy (przysłowie chińskie)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.