Szermują hasłami „zasłużone czasopisma” czy „wartościowe tytuły”:
Nie dostali dotacji i krzyczą: ograniczają wolność słowa! Od kiedy wolność słowa to przymuszanie współobywateli do płacenia za wasze hobby?
Jeśli już daje się pieniądze podatników na czasopisma polityczne, to zdrowe jest by, na zasadzie politycznej wajchy, kasę dostawali raz jedni raz drudzy. I tak za dużo mamy rozmaitych przytulisk i przechowalni na koszt podatnika dla nieudacznych doktorów nauk wszelakich. Okresowe wysychanie kasy od podatnika, raz po jednej raz po drugiej stronie, wyczyści przynajmniej część z nich.
Gdybyś jednak chciał się śmiać z bezczelność młodocianych, pozujących na redaktorów przez wydawanie tysiąca czy dwóch tysięcy egzemplarzy jakiegoś pisemka z państwowej dotacji, w półdarmowych lokalach od miasta to popełnisz błąd. Oni ćwiczą siły w dyscyplinie życia na koszt obywateli i ustawiania obywateli z pozycji autorytetów, w której różni starsi tfffurcy mają znaczne sukcesy. Polska nie jest krajem równych wobec prawa obywateli. Jest krajem, gdzie różne kasty mają przywileje typu 50% kosztów uzyskania przychodu niedostępne dla mniej wartościowych i mniej zasłużonych współplemieńców.
Przedszkole tffurców angażując starszych kolegów w wymuszanie kasy od współobywateli osiąga rozpoznanie siebie przez starszych kolegów jako część kasty. A to większa część sukcesu w namaszczaniu na kastę.
Po obywatelsku i liberalnie pytam jednak: chcecie agitować do urządzania Polski wedle waszych recept? To zbierzcie potrzebne środki w waszym środowisku, zrzucie się sami, albo utrzymajcie się ze sprzedaży waszych rzekomo wartościowych czasopism.