Poseł Jarosław chociaż nie kazał oddawać tych "należnych" nagród do Caritasu. Dobry Pan. Toż to tylko po 10-30 tysięcy Złotych Polskich. Oj tam, Oj tam. Na waciki. Nagrody szczególnie należą się tym co to uniknęli zderzenia z CinkoCienko, czy tym, co na czas wymienili opony w prezydenckiej limuzynie. To szuka jest. Kierowcy tego rządu i prezydenta biją rekordy, jeśli chodzi o kolizje. Ale nagrody i tak im się należą. A może to oto chodzi?
Jak to kiedyś ci sami politycy mówili o swoich politycznych wrogach? KASTA! A jeszcze niedawno ci dzisiejsi dygnitarze partyjni wyszli z gminu. Dzisiaj blichtr. Pany całą gębą.
A tak na poważnie: w mieście, którym zarządzam, czasami też nagradzamy. Rzadko, ale się zdarza, ale tylko za wybitne osiągnięcia. Średnio 2-3 tysiące. Nie, jak leci. Też bym łaskawie chciał dawać swoim pracownikom co roku grube nagrody, ale muszę każdą złotówkę obracać w palcach, zanim wydam. Przecież to publiczne pieniądze mieszkańców miasta. Co innego rządowe, też nasze wspólne, ale… jak widać ręka lżejsza. Dla matek niepełnosprawnych kalekich dzieci i osób dorosłych pieniędzy nie ma, dla wybrańców narodu (suwerena) i dla ich kierowców pieniądze są. Dziwny jest ten kraj.
P.S. W 2017 było jeszcze "grubiej". Średnio ponad 20 tys. zł - tyle premii uzyskiwali kierowcy w resorcie kultury w 2017 roku. Jak ujawniła sieć Watchdog Polska, na nagrody dla nich ministerstwo przeznaczyło ponad ćwierć miliona złotych.