Antyelita PiS-u w ciągu dwóch lat stała się hiperelitą.
Roztrwoniła ten kapitał polityczny, mało tego zaciągnęła gigantyczne długi.
Ich kapitałem było to, że poprzednicy byli "zgniłą, zropiałą naroślą". I co zrobili PiS-owcy w ciągu dwóch lat? Stali się jeszcze bardziej niż tamci, tym z czym walczyli.
Nie tylko utracili to dziewictwo, ale pokazali zgniliznę do spodu.
Ten faryzeizm jest teraz niebywałym kłopotem.
A wynika to z tego, że przespali moment, w którym należało zdefiniować na nowo pojęcie elity. Ono dla celów i powodzenia PiS-u powinno zostać zdefiniowane ... bo tworzyłoby percepcję społeczną na przyjęcie przebudowanej struktury społecznej. Wtedy zupełnie inaczej by brzmiało słynne "Nam się te nagrody należały" Beaty Szydło. Ale jeden człowiek w obozie władzy, który rozumie takie rzeczy, mając wokół siebie taką jakość jaką ma, nie jest w stanie o wszystko zadbać. Ze wszystkim zdążyć, czy wszystkie pułapki namierzyć i ich uniknąć, choćby nie wiem jak był sprawny intelektualnie. Dodatkowo, kiedy rzeczywistość non stop dostarcza mu nowych wyzwań. Nawet nie ma za bardzo kim tego zrobić.
Jakość teamu oparta na standardzie Suski 2.0 ma swoje ograniczenia.
Dlaczego Donald Tusk "gnił" przez osiem lat? Dlatego, że miał takiego Bartoszewskiego, który mu rzeczywistość sprawnie pudrował. Nie dlatego, że był pijarowcem. On był wysokiej jakości patriotą, który mówił prawdziwie. To, że on był wykorzystywany przez gracza Donalda jako narzędzie, nie mając w ogóle świadomości tego wykorzystania, co świadczy dobrze o ... Donaldzie Tusku jako graczu. U niego ludzie od pijaru nawet nie wiedzieli, że robią pijar dla niego, bo myśleli, że dla Polski. Wykruszanie się takich ludzi pokroju Bartoszewskiego, Giedroycia, Mazowieckiego z tego obozu również było jedną z przyczyn jego upadku.
Brak definicji elity, rzeczywistych autorytetów to bardzo poważny kłopot strukturalny, który uniemożliwia legitymizację władzy PiS na dłuższe lata.
Teraz jest już na to za późno.