Oto zapis rozmowy nt. Smoleńska A. D. 2010, którą na antenie Radia „Wnet” przeprowadził ze mną 10 kwietnia br. red. Witold Gadowski.
Dzień dobry, nad Warszawą słońce i Ryszard Czarnecki, który właśnie nas odwiedził. Już się rozpędziłem, by powiedzieć Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, ale powiem europoseł, bo już się trochę zmieniło.
Ryszard Czarnecki: Witam Pana, witam Państwa w tym szczególnym dniu. Zmieniło się. Wiadomo jak było – „Nec hercules contra plures”. Natomiast tylko w Galicji tytuły były dożywotnie. Wiadomo, jesteśmy w Warszawie...
Ja z Galicji jestem... „Wiceprzewodniczący” nie zejdzie więc z ust.
Cenię poczucie humoru. Wczoraj w Warszawie był pan Timmermans, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, ale dzisiaj są sto razy ważniejsze rzeczy niż Timmermans i cała Unia – czyli czcimy pamięć tych, którzy polegli pod Smoleńskiem. To najważniejsze.
O ósmej msza święta czyli już niedługo
Tak, o ósmej msza święta w kościele seminaryjnym, natychmiast po naszej rozmowie tam się udaję, jak zwykle co miesiąc. Potem obchody, odsłonięcie pomnika i wieczorna msza, przemarsz z modlitwą na ustach, jak zwykle.
To już ostatnia 96 miesięcznica.
Ostatnia w tym kształcie. Bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy się nie spotykali dziesiątego na mszy świętej. Myślę, że to będzie, że pozostaną te zwyczaje mszy porannych i wieczornych. Mam taką nadzieję. Ale to są rzeczy niesłychanie ważne, chociaż nie jedyne i nie wiem czy najważniejsze. Najważniejsze jest to, co dzieje się w środku nas i myślę, że ta pamięć pozostanie, mimo upływu czasu. Ja na przykład do tej pory nie wykasowałem w telefonie komórkowym ze trzydziestu numerów tych, którzy na służbie dla Polski zginęli pod Smoleńskiem osiem lat temu. Myślę, że olbrzymia większość z nas, mówiąc metaforycznie, „nie wykasowała pamięci” o tych ludziach.
To zrozumiałe. Ja też mam w telefonie kilka numerów osób, które od ośmiu lat są już nieobecne tu na tym świecie, ale są w tym lepszym świecie i nas słuchają.
No cóż, mam nadzieję, że czuwają nad Polską. Natomiast starajmy się, aby pewne rzeczy doprowadzić do końca, bo jest przecież kwestia nie tylko pamięci o nich, ale także doprowadzenia do sytuacji, w której ci, którzy współodpowiadają za to, a odpowiadają chociażby za mataczenie w tej sprawie, odpowiadają za pomoc Rosjanom w okłamywaniu świata, odpowiadają za te wszystkie „fake newsy”, za tą całą propagandę, czarną propagandę o szalonych polskich pilotach czy też za opowiadania o pijanym polskim generale w kokpicie ‒ muszą ponieść odpowiedzialność. A ta ich propaganda była w jakimś sensie skuteczna na Zachodzie i patrzę na to z mojej perspektywy. Pamiętam „public hearing”, czyli publiczne wysłuchanie, które robiliśmy w Parlamencie Europejskim, to było w grudniu 2010 roku, przedstawiliśmy fakty, był też pan minister Antoni Macierewicz oraz szereg ludzi z rodzin tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Pamiętam wtedy takie mocne wystąpienie wdowy po rzeczniku praw obywatelskich, panu Januszu Kochanowskim. Po wystąpieniu pani Kochanowskiej zabrał głos były prezydent Litwy, szef sejmu-Sejmasa litewskiego, pan Vytautas Landsbergis i powiedział: „Czy Pani się nie boi, że Panią na ulicy samochód przejedzie?”. Z taką czytelną aluzją, że to, co robi bardzo się może w Rosji nie spodobać. Ale też była taka bardzo charakterystyczna wypowiedz- a propos tej propagandy- bardzo poważnego człowieka, szefa placówki wojskowego wywiadu brytyjskiego w Berlinie Zachodnim w latach 1980, a więc w czasie odsłony kolejnej zimnej wojny między Zachodem a Wschodem – Geoffrey'a Van Ordena (był jeszcze na misjach w latach 1990. w dawnej Jugosławii), który teraz jest europosłem brytyjskim, konserwatystą. Tenże Van Orden, człowiek, który zna sprawy Wschodu, generał, powiedział, że bardzo dziękuje za to, co zostało na tym publicznym wysłuchaniu powiedziane, ponieważ on do tej pory był przekonany, że polscy piloci chcieli cztery razy lądować – bo tak było to podawane w BBC i w innych mediach zachodnich. Proszę bardzo, jak ta propaganda rosyjska robi zamieszanie i nawet wpływa na ludzi, którzy do Rosji są bardzo sceptyczni, są naszymi sojusznikami.
Osiem lat minęło od katastrofy. Szczerze mówiąc – ciągle niewiele wiemy. Kiedy się czegoś dowiemy? Kiedy będziemy wiedzieć, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 roku?
Przede wszystkim jest tak, że w moim przekonaniu ten najlepszy czas – jeżeli można tak to powiedzieć w tym kontekście – żeby przydusić Rosjan presją międzynarodową został w jakimś sensie stracony. To były pierwsze godziny, dni, ba nawet jeszcze pierwsze tygodnie po katastrofie. Ja przypomnę jeszcze rzecz taką, o której się mało mówi, że jeszcze we wrześniu 2010 roku, a więc 6 miesięcy po katastrofie Komisja Europejska oficjalnie oświadczyła na moją interpelację w europarlamencie, że jest gotowa uczestniczyć, pomóc władzom w Warszawie umiędzynarodowić to śledztwo – o ile władze w Warszawie o to wystąpią. Nie wystąpiły. A potem, w grudniu 2010, osiem miesięcy po katastrofie ‒ o czym też mało pamiętamy – ówczesny Przewodniczący Komisji Europejskiej pan José Manuel Durão Barroso, były premier Portugalii, stanowczo zadeklarował, że ta Komisja Europejska jest gotowa pomóc Polsce, tylko rząd w Warszawie premiera Tuska musi o to wystąpić. I wtedy również- teraz mało kto o tym pamięta- wystąpił rzecznik rządu, pan Gras, obecnie pracujący w gabinecie Tuska w Brukseli – mówiąc, że rząd to rozważy – a więc mówiąc tak „na okrągło”. Może rozważył, może i nie rozważył – w każdym razie nie wystąpił, ale wtedy Komisja Europejska była w „blokach startowych”. Podobnie było z oświadczeniem NATO w tym zakresie – z tej pomocy też ówczesne władze w Polsce nie skorzystały. Ja nie usprawiedliwiam tego, że obecnie sytuacja tak wygląda. Ale obecne struktury państwa robią co mogą – czekamy na wyniki badań. To śledztwo jest bardzo utrudnione, ponieważ nie ma tego, co zawsze jest najważniejsze, co w przypadku katastrof jest podstawą do ustalenia tego, co się stało.
Kiedy amerykański sekretarz handlu zginął na terenie Jugosławii w latach 1990. to na ten teren eksterytorialny wkroczyli amerykańscy specjaliści, amerykańscy żołnierze, oczywiście oni mieli dostęp do wraku samolotu i czarnych skrzynek – na tej podstawie ustalili, co się zdarzyło. Tutaj tego nie było. W związku z tym ustalenie prawdy – nie powiem, że jest niemożliwe, bo myślę, że mimo wszystko jest możliwe – ale jest na pewno bardzo utrudnione.
Mówił Ryszard Czarnecki z dachu PAST-y, który zaraz udaje się na uroczystości katastrofy smoleńskiej. Bardzo dziękuję za wizytę.
Ja dziękuję za zaproszenie. To szczególny dzień dla Pana, dla mnie, dla wszystkich, którzy nas teraz słuchają i dziękuję, że mogłem ten poranek spędzić z Wami.