wPolityce.pl: Za nami szczyt unijny, premier Mateusz Morawiecki ocenia go pozytywnie. A jak pan go podsumowuje?
Ryszard Czarnecki: Spędziłem w czwartek w Brukseli kilka godzin z premierem Morawieckim. Szef polskiego rządu ma poczucie, że Polska jest w innym miejscu niż przed kilkoma dniami, tygodniami czy miesiącami. Polska pokazała otwartość na dialog z Komisją Europejską. Przedstawiła swoje argumenty, zaprezentowała fakty i dobrą wolę dokonując pewnych zmian w pakiecie ustaw zastępujących wymiar niesprawiedliwości wymiarem sprawiedliwości. Teraz przed nami test na dobrą wolę Brukseli. Jeżeli Juncker chce ratować projekt europejski i UE to powinien się z Polską dogadać. Dotychczas czepiali się i szukali pretekstów, aby znowu nas uderzyć kijem baseballowym. Jeżeli nie Bruksela nie zaakceptuje tych zmian to pokaże, że nie miała dobrej woli. Jednym słowem premier Morawiecki mówi teraz: sprawdzam. Ruch należy do Komisji Europejskiej. Wydaje mi się, że jest to sytuacja, która zbliża nas do znaczącego ograniczenia napięć między Warszawą a Brukselą. Zaprzyjaźniony z nami premier Orban, który już po raz trzeci pełni swą funkcję, w przeszłości właśnie w ten sposób rozmawiał z Komisją Europejską. Wprowadzał daleko idące zmiany w legislacji węgierskiej przywracające podmiotowość narodowi węgierskiemu, po czym dokonywał niewielkich kosmetycznych korekt, które były traktowane przez stronę unijną jako jego wyraźne ustępstwo. Dobrze strategicznie to rozgrywał.
Na szczycie unijnym pojawiły się też kwestie, w których Polska i Unia Europejska ma identyczne stanowisko. Mam na myśli stosunek do Rosji po sprawie Skripala.
Dzisiaj Unia Europejska zaczyna mówić głosem Polski w sprawie agentów KGB i rosyjskiego panoszenia się na Starym Kontynencie. Polacy od lat przestrzegali przed rosyjskim imperializmem i przed agresją Kremla. Bardzo często wtedy nasi zachodni partnerzy mówili – Polacy przesadzają, znowu mówią o Rosjanach. Teraz okazało się, że to Polacy mieli 100 proc. rację. Nie oczekujemy jakiejś spektakularnej Canossy ze strony Francuzów czy Niemców, ale byłoby dobrze gdyby na przyszłość większość państw UE cechował wobec pana pułkownika Putina większy realizm i pragmatyzm, który Polska prezentuje.
Najlepszymi przeprosinami byłaby rezygnacja przez Niemcy z projektu Nord Stream 2, ale to nierealne.
Niemcy starają się stosować wobec Federacji Rosyjskiej politykę, którą określiłbym słowami Jaruzelskiego,który w stanie wojennym powiedział, że władze będą stosowały „linię porozumienia i walki”. Niemcy z jednej strony cały czas głosują za sankcjami wobec Federacji Rosyjskiej, a jednocześnie ubijają z nimi interesy w postaci Nord Stream 1 czy Nord Stream 2.
Schizofrenia?
Nie, wyrafinowana gra. Z jednej strony przyzwalają na sankcje, a z drugiej zachowują specjalne relacje ekonomiczne z Rosją. Pokazują Rosji: zobaczcie cała Europa jest antyrosyjska, a my jeszcze traktujemy Was dobrze, więc to z nami powinniście handlować. Taka jest moja wykładnia relacji niemiecko-rosyjskich. Oczywiście dostrzegam pewne niuanse jeżeli chodzi o niemiecki rząd, że zwykle socjaliści z SPD byli bardziej otwarci na argumenty czy pseudo argumenty Moskwy, a CDU, a zwłaszcza CSU była bardziej sceptyczna wobec nich.
A co pan sądzi o polityce klimatycznej? Ten temat też był podejmowany w Brukseli.
Jestem bardzo sceptyczny wobec polityki klimatycznej. Pomysł dość ideologiczny i realizacja pewnego starego polskiego przysłowia, że „syty głodnego nie zrozumie”. Bogata, stara Unia, która rozwiązała sobie problemy ekologiczne już dawno, teraz usiłuje narzucić kaganiec rozwijającemu się przemysłowi biednej, nowej Unii. Automatyczne przenoszenie pewnych wymogów ekologicznych ze starej Unii na nasz rynek jest dla nas zabójcze. Być może chodzi o to, żeby ograniczyć konkurencyjność Polski, krajów Grupy Wyszehradzkiej, państw bałtyckich i Bałkanów. Możliwe, że w tym szaleństwie, jakim jest taktyka „proekologiczna” tzw.starej Unii jest metoda - metoda zwiększania przewagi konkurencyjnej krajów „15” nad nami.
*wpolityce.pl (24.03.2018), pytał Tomasz Plaskota