Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Leszek Miller w Sejmie w debacie o przyszłości Unii Europejskiej

Fragmenty wystąpienie L. Millera, w debacie sejmowej nad informacją premiera Tuska w sprawie przyszłości Unii Europejskiej. 16 grudnia 2011.

Myślę, że wszyscy mamy poczucie wyjątkowości dzisiejszej debaty. Mówimy bowiem o przyszłości Europy, a przyszłość Europy to przyszłość świata. Pytanie o kierunek, w jakim zmierza Europa, jest w swej istocie pytaniem o przyszłość człowieka i naszej cywilizacji. Niezależnie bowiem od potęgi Stanów Zjednoczonych, Chin i Rosji, czy rosnących dopiero mocarstw gospodarczych znaczenie Europy nie maleje i nie będzie malało, jeżeli nie popełnimy błędu, który sprowadzi rolę naszego kontynentu do światowych peryferii. W pytaniach o przyszłość Europy zawiera się także pytanie o przyszłość Polski. Martwimy się o przyszłość Europy, bo martwimy się o przyszłość Polski, o poziom życia naszych obywateli, o możliwości bezpiecznego, dostatniego życia i szanse rozwoju.

Unia Europejska jest projektem, który przez ponad pół wieku zapewnia pokój, dobrobyt i postęp milionom mieszkańców Europy. Ale dziś to wielkie przedsięwzięcie jest zagrożone kryzysem gospodarczym, rosnącym eurosceptycyzmem, rozmaitymi nacjonalizmami i fobiami. Zasadnym staje się pytanie, dlaczego tak jest i gdzie są tego źródła. Źródła są wielorakie, ale według mnie tkwią w niedokończonej i niepełnej integracji. Unia Europejska jest bowiem wspólnotą gospodarczą, ale nie wspólną gospodarką. Prowadzi współpracę socjalną, ale nie wspólną politykę socjalną. Sprzyja kooperacji wielu instytucji, ale nie buduje we właściwym tempie wspólnych instytucji. Wszak nie można uznać, że to, co osiągnięto jest zadowalające.

Kryzys jest efektem odejścia od polityki federalistycznej, braku odpowiedniej edukacji, ale też braku odwagi polityków przedstawiających społeczeństwu mętne projekty zamiast otwartej dyskusji na temat europejskiej federacji. A przecież jest oczywiste, że XIX-wieczny model państwa narodowego nie może wyznaczać przyszłości i modelu Europy. Integracja musi posuwać się naprzód i zamiast dalej budować iluzje, trzeba tworzyć konstytucję i instytucje federacji państw zjednoczonych Europy. To oznacza głęboką integrację we wszystkich możliwych wariantach.

Ważny głos w sprawie przyszłości UE miał miejsce w Berlinie. Mnie nie razi, że minister Sikorski wystąpił właśnie w tym mieście. Wszak polska droga na Zachód wiodła przez Niemcy, i to w każdym tego słowa znaczeniu. Współczesne pokolenia Polaków i Niemców mogą być dumne, że granica z krwi i żelaza, która przez całe wieki odgradzała dwa państwa i narody, dzisiaj jest tylko linią na mapie. Sądzę, że każdy, kto przekracza tę linię, musi doznawać prawdziwego wzruszenia. Zwłaszcza ludzie  mojego pokolenia, którzy pamiętają, jak jeszcze niedawno Europa była podzielona.

Minister Sikorski właściwie określił dylematy: albo głębsza integracja, albo rozpad Unii Europejskiej. Ale jedna sprawa budzi mój sprzeciw. Otóż kiedy pan minister mówi, że niektóre prerogatywy, takie jak szeroko pojęte kwestie tożsamości narodowej, religii, stylu życia, moralności publicznej, powinny na zawsze pozostać w gestii państw, to pytam: a dlaczego na zawsze mają pozostać w gestii państw? Przecież za tymi słowami może kryć się sprzeciw przeciwko uznaniu za uniwersalne prawa do niedyskryminacji, prawa kobiet do decydowania o macierzyństwie i odrzucenie jako uniwersalnej zasady światopoglądowej neutralności państwa. Wszystko, co my chcemy zmienić, pan minister Sikorski uznaje za niezmienne. W tej sprawie będziemy toczyć spór.

Chciałbym też zaznaczyć, że wszystkie ataki na ideę integracji, różne ciężkie słowa, które padają w tej sali i poza nią miały już miejsce. Pamiętam okres przygotowań do referendum akcesyjnego. Można było wyczytać, że Unia Europejska to targowica i nowe zniewolenie. Można było usłyszeć, że Polska na zawsze straci suwerenność, przestanie istnieć nasze rolnictwo, a satelity będą nadzorowały, czy posłusznie odłogujemy naszą ziemię. Niewiele zresztą miało jej zostać, bo ziemia miała zostać wykupiona przez Niemców. Ostrzegano, że głos za Unią Europejską to głos za utratą Ziem Odzyskanych oraz legalizacja eutanazji, aborcji i klonowania ludzi. Można przytaczać te bzdury bez końca. Na marginesie, główni przeciwnicy Unii Europejskiej bardzo szybko ewakuowali się z Polski, ale niezbyt daleko, bo do Parlamentu Europejskiego i tam za pokaźną kwotę próbóją od środka obalić Unię Europejską.

Dzisiaj słyszymy prawie to samo. Lata lecą i nic się nie zmienia. Nie widać żadnej pozytywnej ewolucji, nawet wbrew oczywistym faktom. Przecież gdy dzisiaj jedziemy przez Polskę, to Unię Europejską, a właściwie środki unijne widzimy wszędzie. Na drogach, mostach, na budowach, w naszych miastach i wsiach. Widzimy jak pozytywne skutki przyniosło wejście do Unii Europejskiej. Mimo to, specjaliści od wywoływania strachów i lęków, fachowcy od pilnowania własnych praw i cudzych obowiązków znowu dzisiaj próbują nadać ton europejskiej dyskusji.

Mój przedmówca wspomniał o suwerenności. To jest bardzo ważna sprawa. Nikt nie dziwi się, że my, Polacy, jesteśmy szczególnie wrażliwi na takie pojęcia, jak suwerenność i niepodległość. Nie można lekceważyć lęków i emocji w tym względzie. Tyle tylko, że nie powinny zniewalać nas strach i uprzedzenia, idea jakiejś otoczonej twierdzy, jakiegoś ostatniego bastionu czy przedmurza. Refleksja nad interesem narodowym i suwerennością wymaga przede wszystkim zrozumienia tego, w jakim kierunku idzie świat i jak możemy na ten kierunek wpływać. Trzeba powiedzieć wprost: nie ma klinicznej suwerenności i nie będzie jej we współczesnym świecie. Największym wrogiem suwerenności państwa i narodu, jest samotność. W 1939 r. byliśmy doskonale suwerenni i doskonale bezbronni. Samotność oznacza słabość. A im państwo słabsze, tym mniej suwerenne.

Współczesne rozumienie suwerenności kładzie nacisk na sposób dzielenia się suwerennością, bo my przecież dzielimy się naszą suwerennością, tak jak inni dzielą się z nami. Zasadnicze pytanie brzmi: Czy owo dzielenie się nastąpiło w wyniku dobrowolnej decyzji, czy przemocą? W przypadku Polski stało się to na mocy ogólnonarodowego referendum. Suweren czyli naród się wypowiedział i wyraził zgodę. I jakby w przeczuciu tego, co może się stać, kiedy w Sejmie ukształtowałaby się antyunijna koalicja, w 2003 r., mając większość w tej Izbie, nie poszliśmy drogą ratyfikacji traktatu akcesyjnego przez parlament, tylko w drodze ogólnonarodowego referendum. Żeby nikt tego nie mógł podważyć i aby nie można było z tego się wycofać. Wbrew różnym majaczeniom dalej jesteśmy państwem suwerennym i będziemy nim w przyszłości, bo suwerenny naród nie może pozbawić się suwerenności.

Niewątpliwie w interesie Polski jest także silniejsza integracja strefy euro i wejście do niej. Polska nie powinna blokować procesów integracyjnych, nawet jeśli jest na zewnątrz tej strefy. Jesteśmy bowiem w sytuacji kraju, który nie dokonał jeszcze pełnej integracji. Pierwszy krok zrobiliśmy w 2004 r., drugi krok w 2007 r., kiedy weszliśmy do strefy Schengen, ale nie zrobiliśmy trzeciego kroku. A trzecim krokiem jest wejście do strefy euro, do klubu wspólnej waluty. Trzeba wejść do strefy euro, gdy szanse będą większe od ryzyka i mieć odpowiednio przygotowaną gospodarkę, żeby umieć wykorzystać ten moment.

Wielka Brytania znalazła się na zewnątrz procesów integracyjnych. To jest dobra okazja, panie premierze, żeby jeszcze raz zwrócić się do pana o wycofanie się z protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie praw zapisanych w Karcie Praw Podstawowych. Przecież trwanie przy tym protokole jest reliktem lęków i rozmaitych uprzedzeń. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby nic w tej sprawie nie robić. Odwagi, panie premierze. Ma pan większość prounijną w parlamencie i zawsze może pan liczyć na pomoc w tej sprawie.

Polska nie przystąpiła do Unii Europejskiej dla chwilowego interesu. To jest wybór historyczny i strategiczny. Przystąpiliśmy do Unii, która ma być nie tylko silna, ale i wspólna, Im bardziej wspólna, tym bardziej silna. Poszczególne państwa i narody europejskie samodzielnie nie znaczą zbyt wiele, dlatego pożądanym kierunkiem dla Europy i dla Polski jest kierunek federacyjny, tworzenie tożsamości europejskiej. Przecież bycie Polakiem i Europejczykiem nie jest sprzeczne. W tym pojęciu nie ma żadnej sprzeczności. Jeśli chcemy kształtować przyszłość Europy, współdecydować o kierunkach rozwoju i charakterze unijnych instytucji, to potrzeba nam ludzi, którzy innych się nie boją, którzy są świata ciekawi, sporo o nim wiedzą, są przygotowani do obrony własnych interesów, ale także rozumieją interesy innych, są otwarci na debatę i kompromis. Europa - tak jak i Polska - potrzebuje budowniczych, a nie brygad specjalizujących się w destrukcji czy w demontażu. Potrzebuje Stasziców, a nie Reytanów. Reytan jest nikomu niepotrzebny.
Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.